[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Houston? Wiem, że jutro pracujesz, ale w niedzielę musimy się
razem gdzieś wybrać. Instytut znowu indaguje Austin. Musimy położyć
temu kres, raz na zawsze... Tak, z przyjemnością. Zarezerwuję samolot i
zawiadomię cię, o której po ciebie wpadnę. Aha, Houston, przygotuj
dokładną relacje o niejakim Samie Carterze.
* * *
Niedziela zastała Sama w podłym nastroju. Nie wyspał się. Wiercił się
i przewracał, a do tego miał złe sny.
Austin Tyler goniła go przez długą ciemną noc.
Sam stał przed oknem frontowym i pijąc kawę, wyglądał ponad swym
zarośniętym jak puszcza skwerkiem i palił. Od chwili przebudzenia jego
myśli przypominały piłeczkę pingpongową. Latały ciągle w tę i z
powrotem. Przez chwilę nigdy już nie chciał widzieć Austin, a w
następnej sprawdzał, która to godzina, kiedy przyjedzie ona i jej brat
Popatrzył na swe wytarte dżinsy i wypłowiałą harvardzką koszulkę i
potrząsnął głową. Austin powiedziała, że podoba się jej w tym, jak to
nazwała, Luzniackim stroju", więc włożył je, by zrobić jej przyjemność.
Zawarczał, patrząc w sufit:  Nie wytrzymam". Pójdzie się przebrać w
porządne spodnie i koszulę i skończy z tą błazenadą.  Tak, przebierzesz
się." Nie, nie będzie się przebierał.
Zesztywniał nagle, napinając wszystkie swoje nerwy jak postronki,
widząc wjeżdżającą na podjazd ciężarówkę. Ciężarówkę przywożącą
Dallasa i Houstona, ale nie Austin.
Bez Austin? Zrzedła mu mina. Gdzie ona jest? Może zachorowała?
Może nie chce go więcej widzieć? Jak mogła zdecydować, że nie chce go
więcej widzieć? Nie mogła tego zrobić. Nie zniósłby tego. No, ale jeśli
była chora? Jak bardzo? Och, Boże!
Samuel postawił kubek na stole i poszedł do drzwi wejściowych,
otwierając je na oścież. O mało co nie zaliczyłby na nosie pukania do
drzwi, jako że Houston właśnie zamierzał zapukać.
 Gdzie ona jest?  zawołał Samuel, nie bawiąc się w uprzejme
grzeczności.
 Ona?  zapytał Houston, jak gdyby nigdy nic.  Jaka ona?
RS
 Nie wygłupiaj się, Tyler  prawie zawarczał Sam.
 Nie jestem w nastroju.
 Ona  powiedział Houston, szczerząc się do niego  jest w
sklepie z farbami. Powinna za jakiś czas dołączyć. Czy my możemy
wejść?
 Oczywiście  powiedział Sam, podnosząc ręce.  Zdążyłem już
zrobić z siebie wystarczająco wielkiego idiotę. Ty jesteś Houston czy
Dallas?
 Houston. Dallas to ten drugorzędny klon, podążający za mną 
odpowiedział Houston, przekraczając próg. Dallas wszedł za nim. 
Jesteś dzisiaj nieco podenerwowany, Sam.
 Kobiety  odezwał się Dallas z rodzajem niesmaku.  Zawsze
nas załatwiają. Poukładamy sobie życie, aż nagle: bach, trafiony
zatopiony. Kobiety powinny mieć zakaz chodzenia po ziemi.
 To była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek przytrafiło ci się
powiedzieć w całym twoim życiu  zaoponował Houston, marszcząc
czoło i wznosząc oczy ku niebu.
 Masz rację  zawtórował nieszczęśliwy Dallas.  Nie słuchajcie,
co mówię. Jestem chory na serce. Pękło mi.
 Z Samem jest podobnie  powiedział Houston, wskazując brodą
na Cartera.
 Wcale nie  z godnością odezwał się Sam.  Po prostu
pomyślałem sobie, że się rozchorowała, i to wszystko.
 Aha, no to wszystko w porządku  powiedział Houston
chichocząc.  Jeśli miałbym to kupić, to następnym razem zechcesz mi
wcisnąć naprawdę ckliwy kawałek. Taaa, zapowiada się dzisiaj wesoły
dzień. Skazany jestem na towarzystwo jednego pokonanego i jednego
walczącego. Chodz, poranny ranny  zwrócił się do Dallasa. 
Zamocujemy nowe listwy, żeby Austin miała co malować. Sam, znasz
Austin? Naszą siostrę? Małą słodką zawieruchę, która zapodziała się w
sklepie malarskim?
 Nie nudz, Tyler uciął Sam, patrząc na niego zimno. Houston
zawył z uciechy.
 Houston, przyjdzie i na ciebie kryska odezwał się Dallas, kiedy
obaj bracia ruszyli.  Wpadniesz po uszy, a ja będę pękał ze śmiechu.
Zakochany? Sam zaczął myśleć. Ejze, chwileczkę. Może Dallas Tyler
skręca się z miłości do jakiejś kobiety, ale on, Samuel Carter, na pewno
nie jest zakochany w Austin Tyler. To byłoby śmieszne, zupełnie
absurdalne".
49
Nie, zapewniał się w myślach Sam, nie był zakochany. Był
zaintrygowany.
Austin była inna od wszystkich znanych mu kobiet. Była jak świeże
tchnienie w porównaniu z wyszukanymi kobietami z jego kręgów. Austin
mówiła to, co myślała, z orzezwiającą otwartością. Ma się rozumieć, że
niektóre tematy zmuszały jego libido do wrzucenia wyższego biegu, ale
zmiany te były w sumie miłe. Była też niezwykła w tym, że wydawała
się nie zdawać sobie sprawy z własnej urody, nie posługiwała się nią.
I miała jedne jedyne oczy na świecie, które fantastycznie migotały.
Tak, nic dziwnego, że poczuł troskę, gdy nagle zrobiła się smutna.
Musiał chronić Austin przed tym, co ją zasmuciło, co pozbawiło iskierek
i przygasiło migotanie oczu. Jej bezbronność budziła w nim samczy
instynkt, chciał rzucać się przeciwnikowi do gardła.
Poza tym, pomyślał trzezwo, obudziło się w nim kilka innych
samczych instynktów, pchających do działań. Boże, ale by się z nią
pokochał!
Nie znaczyło to jednak, że był w niej zakochany!
Wiedział już, że jego problem ma kilka stron. Potraktuje je jako
oddzielne całości, jak w przypadku skomplikowanej umowy. Każda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl