[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Miałeś od niej jakieś wiadomości?
- I dodała z powagą: - Ludzie nie doceniają już
Ross podniósł z trawnika kamyk i rzucił go w stronę
pewnych wartości.
strumyka. Woda odbijała pierwsze kolory jesieni.
- Ja je ceniÄ™. - Ross przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- Tak. Wczoraj.
- O piątej jest konferencja prasowa, o siódmej jemy
- Wróciła?
obiad u Jacindy.
- Dzwoniła z Australii.
-Kochana Jacinda strasznie jest z siebie zadowolo­
- Och. - Jacinda posmutniała. - Myślałam, że już
na.
skończyła kręcić film. Pracuje jak szalona od wielu
Antonia zauważyła, jak bardzo Jacinda ucieszyła
miesięcy. Jakby chciała o czymś zapomnieć.
DUMA I OBIETNICA DUMA I OBIETNICA 131
130
- Jacindo - Ross schwyciÅ‚ jÄ… za rÄ™ce. - Nie snuj Antonia odÅ‚ożyÅ‚a wycinki prasowe, które prze­
żadnych przypuszczeń. Antonia robi to, co lubi; to, co glądała. Recenzje były dobre. Były bardzo dobre i z tej
zawsze chciała robić. - okazji jej agent wydawał przyjęcie, które jej zupełnie
nie obchodziło. Kiedy pomyślała o tym, że musi się
- Ona ciÄ™ kocha, Ross.
uczesać, umalować i nałożyć niewygodną suknię,
- Wiem o tym.
robiło jej się niedobrze.
- Dlaczego nie poprosiłeś jej, żeby z tobą została?
W dodatku miał jej towarzyszyć Jeremy Baron,
Czemu nie zrobisz tego teraz?
złotowłosy chłopak z Kalifornii, który został wybrany
- Nie mogÄ™!
na jej towarzysza przez agenta. Miał zwrócić na nich
- Dlaczego? - Jacinda popatrzyÅ‚a na niego za­
uwagę prasy, bo zapomniano już o katastrofie.
skoczona. - Kiedy dwoje ludzi kocha się, chcą być
razem. Antonia była rozdrażniona. Lubiła grać, robiła to
najlepiej, jak umiaÅ‚a, ale nienawidziÅ‚a rozgÅ‚osu i re­
- Ale nie zawsze to jest takie proste. Nie mogÄ™
klamy. Dzisiejsze przyjęcie, niestety, stanowiło część
wymagać tego od niej. Nie mogÄ™ prosić jej, by zo­
obowiązków.
stawiła wszystko, bo ja sam nie mógłbym tego zrobić.
- Jak ja to wytrzymam? - zadała sobie pytanie.
Ross podniósł czerwony liść, przez chwilę patrzył,
PodeszÅ‚a do okna i popatrzyÅ‚a na beton, na sztucz­
jak błyszczy w słońcu, i upuścił go znowu.
nie barwionÄ… wodÄ™ w basenie, na elegancko przy­
- Wiele o tym myślałem.
strzyżone drzewa. Słońce skryło się za mgłą.
- O rzuceniu wszystkiego?
Ross nie czułby się tu dobrze.
Ross przytaknÄ…Å‚.
Przymknęła oczy i oparła się o futrynę okna.
- Nic by z tego nie wyszło. Byłbym dla niej
Musiała spełnić prośbę agenta, który zapewniał ją, że
przeszkodą, nie pasuję do jej świata.
ma szanse na zdobycie Oskara,
- Nie masz racji.
Popatrzyła na zegarek. Powinna iść do fryzjera, ale
- Mam, kotku - powiedział łagodnie. Trudno mu
nie mogła się na to zdobyć. Jeszcze nie. Kolejny raz
było podjąć taką decyzję i wiedział, że Jacindzie równie
podniosła słuchawkę, a palce machinalnie wybierały
trudno jest to zrozumieć. - Oboje wiemy, że mam rację.
numer tak dobrze jej znany. Na drugim końcu linii
Ross objął ramieniem bratową i poprowadził przez
telefon zaczÄ…Å‚ dzwonić. TrwaÅ‚o to bardzo dÅ‚ugo i Anto­
trawnik. W chwili gdy otwierał drzwi jej samochodu,
nia chciała już odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszała głos
w domu rozległ się dzwięk telefonu.
Rossa. Nawet wtedy miała chęć przerwać połączenie.
- Może to Antonia - powiedziaÅ‚a Jacinda. - W Au­
Przecież to, co chciała zaproponować, było niemądre.
stralii jest teraz noc.
- Antonio? - Głos był przytłumiony, ale dość
- Ona zawsze dzwoni - odezwał się Ross, a jego głos
wyrazny. - Odpowiedz, Antonio, wiem, że to ty.
był cichy i szorstki - w środku nocy.
Słysząc jego głos, czuła się tak, jakby jej dotykał,
- Dlaczego?
koił i ranił jednocześnie, i chciała go słuchać bez końca.
- Bo nie może spać - odrzekł, uśmiechnął się
- Nie chciałam ci przeszkadzać.
smutno i pobiegł do domu odebrać telefon.
132 DUMA I OBIETNICA
- Nigdy mi nie przeszkadzasz, kochanie.
- Nie powinnam była dzwonić.
- Cieszę się, że to zrobiłaś. Powiedz mi, co się stało?
- Tęsknię za tobą.
- Bardzo się z tego cieszę. - Umilkł, czekając na jej
dalsze słowa.
- Moglibyśmy się spotkać? ROZDZIAA JEDENASTY
- Powiedz tylko, gdzie i kiedy, skarbie.
Wiosna
- GdzieÅ› daleko stÄ…d. Daleko od ciekawskich oczu.
Ross zastanawiał się przez moment.
Ross siedziaÅ‚ w ogródku restauracji poÅ›ród kwia­
- Jutro w Atlancie?
tów i słuchał szumu fontanny. Na stole nakrytym dla
- Dobrze.
dwojga staÅ‚ wazon z konwaliami, które sÅ‚odko pach­
- O ósmej. U Madame Zary.
niaÅ‚y. To jego ulubiony zapach. Stół, nakryty kremo­
- BÄ™dÄ™ o ósmej. - Tyle chciaÅ‚a mu jeszcze powie­
wym obrusem, był oazą spokoju, stworzoną przez
dzieć... że bez niego miesiące stają się latami. - Ross...
Madame Zarę dla dwojga kochanków.
- zaczęła, ale pomyślała, że nie będzie obarczać go
swoimi smutkami, i dokończyła: - Przepraszam, ale Spotykali się tu kilkakrotnie. Po raz pierwszy
jestem zajęta. jesienią, tuż po powrocie Antonii z Australii. Madame
- Kolejne przyjÄ™cie? Zara odgadÅ‚a ich potrzeby. Ich stół ukryty w zacisz­
nym kÄ…cie ogrodu urzÄ…dzonego na dachu, gdzie tylko
- SkÄ…d wiesz?
niebo na nich patrzyło, stał się miejscem, w którym
- Ponieważ do mnie telefonujesz.
mogli rozmawiać, dotykać się i patrzeć sobie w oczy.
- Zawsze dzwonię przed przyjęciami.
Nikt im nie przeszkadzał. Tak nakazała Madame
- Pozdrów pana Barona.
Zara. Nawet kelner spełniał swe obowiązki tak cicho,
- Bardziej by mu się przydały wyrazy współczucia.
jakby był duchem.
Chyba nudzi siÄ™ ze mnÄ…. Bez scenariusza nie umiem
Kiedy nadchodził właściwy moment, Ross podnosił
z nim rozmawiać.
się, brał Antonię za rękę i szli do swojego apartamentu
- To dobrze. Do jutra.
piętro niżej.
- Do jutra. - Antonia odłożyła słuchawkę.
Jutro, pomyślała, przez chwilę nie będę samotna. Tego wieczoru Antonia spózniała się. Zdarzało jej
się to już przedtem, ale nigdy jeszcze Ross nie czekał
tak długo. Starał się nie denerwować. Dowiedział się,
że lot był opózniony. Przez moment chciał wezwać
taksówkę i jechać na lotnisko, aby tam ją powitać.
Wiedział jednak, że bardzo tego nie lubiła. Postanowił
czekać.
134
DUMA I OBIETNICA
DUMA I OBIETNICA
135
Woda szumiała, kwiaty rozsiewały upojne zapachy,
Podniosła głowę.
a Ross wspominał góry, domek Orelii i namiętność,
- Nic, po prostu: Antonia.
którą tam przeżywali.
Zrozumiała. Chciał wymawiać jej imię. Ileż to razy
- Doktorze McLachlan - pojawiÅ‚ siÄ™ kelner - Mada­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl