[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Will zaśmiał się.
- Wspaniale. Sophie oszaleje z radości. I Beth też. Ona kocha koty.
- Hm!
- %7ładne hm! Idę spać. Idz do niej, tato. Może seks poprawi ci charakter.
I zniknął z kuchni w ułamku sekundy.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz - powitała go z łagodnym wyrzutem.
Uśmiechnął się z zakłopotaniem i zdjął bluzę.
- Will nakrył mnie przy wyjściu. Jestem tu z jego błogosławieństwem.
- Co takiego?
Roześmiał się krótko.
- Tak. Uważa, że seks poprawi mi charakter. Aha, i potrzebujemy kota - dodał, siadając na
brzegu łóżka i zdejmując buty.
Głodnym wzrokiem patrzyła, jak rozpina zamek i ściąga spodnie.
- Chodz do mnie - szepnęła stłumionym głosem. - Chcę cię objąć.
Dołączył do niej pod kołdrą, wziął w ramiona i połączyli usta w długim, namiętnym
pocałunku.
- Och, Beth, potrzebowałem tego - wyszeptał, chwytając oddech.
- Czy Will dał ci do wiwatu?
- Uhm - mruknął, zbliżając gorące wargi do różowego wzniesienia sutki.
Beth zadrżała lekko i ująwszy jego głowę w dłonie, przytuliła ją do piersi. Nabrzmiałe i
wrażliwe tęskniły za dotykiem, którego im nie skąpił.
Jednak to mu nie wystarczało. Przesunął dłońmi wzdłuż talii aż do lekkiego wzniesienia
bioder i okrążając je, dotarł do wilgotnego trójkąta włosów.
Z urywanym oddechem wyprężyła się pod pieszczotą dłoni, pragnąc więcej. Sięgnęła niżej i
objęła nabrzmiałą wypukłość, prowokując głębokie westchnienie Gideona.
Delikatnie rozsunął jej uda, ułożył się między nimi, a potem z jękiem wsunął się w nią
głęboko. ,3eth", wychrypiał i przylgnął do jej ust. Od tej chwili nocnej ciszy nie zakłóciło już
żadne słowo. Rozbrzmiewała w niej tylko symfonia dzwięków odwiecznie towarzysząca na-
miętności.
- A więc kiedy chcesz wziąć kota? - spytała pózniej, kiedy, zaspokojeni, leżeli, trzymając się
w objęciach.
- Nie mam pojęcia. Zaczynam się zastanawiać, czy nie jest to głupi pomysł.
- Nie. Uważam, że świetny. - Przez chwilę bawiła się włosami na jego torsie. - Oczywiście
dwa koty mogłyby dotrzymywać sobie towarzystwa...
- Nie.
Jej palce przesunęły się niżej.
- Nie bądz taki. To brat i siostra. Zwietnie by się razem bawiły.
- Dostarczając kazirodczych potomków. Nie.
- Mógłbyś je przed tym powstrzymać.
- Astronomicznymi rachunkami od weterynarza. Nie. Kochanie, przestań!
Jej ręka znieruchomiała.
- Naprawdę?
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie, nie naprawdę. Rób tak dalej, to cudowne.
- Dwa koty?
- Nie.
Cofnęła dłoń.
- Szantażystka - zarzucił jej.
- Uhm.
Roześmiał się niskim, pełnym czułości i pożądania śmiechem, a potem przyciągnął ją do
siebie.
- Zobaczymy.
Szybkim ruchem przykrył ją swoim ciałem i zatopił się w niej głęboko. Problem kotów
zszedł na odległy plan.
Zwięta zbliżały się z zawrotną szybkością. Beth wybrała się z dziećmi do centrum
miasteczka, żeby kupić prezenty gwiazdkowe dla Gideona. Spytały, co ma zamiar mu po-
darować.
- Jeszcze nie wiem. Podsuniecie mi jakiś pomysł?
- W antykwariacie na placu jest pozytywka, której się stałe przygląda - powiedział Will. -
Ale jej nie kupi.
- Dlaczego? - spytała, podejrzewając wygórowaną cenę.
- Nie wiem. Dziwnie się zachowywał. Chciałabyś zobaczyć? Pokażę ci.
Zostawili Sophie pod opieką Claire i poszli do sklepu. Will wskazał jej stojące na wystawie
drewniane pudełko z inkrustowanym wieczkiem. Poprosiła sprzedawczynię o pokazanie
pozytywki. Inkrustacja była wysokiej jakości, a po otwarciu pokrywki rozległy się czyste tony
 Kołysanki" Brahmsa.
- Jest tańsza niż inne tej klasy - wyjaśniła im kobieta. - Przez jakiś czas była w wilgotnym
miejscu i jest trochę uszkodzona. O tu, z tyłu, odchodzi kawałek forniru, ale to można naprawić.
Beth była zadowolona, że cena tylko trochę przekracza jej możliwości finansowe, choć i tak
nie miało to większego znaczenia, skoro pozytywka podobała się Gideonowi.
- Wezmę ją - oświadczyła. Podniosła do góry kryształową buteleczkę na perfumy ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl