[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i chcą, żebyśmy z mamą byli szczęśliwi i nie przegapili okazji, by żyć. To właśnie
dlatego cię wczoraj pocałowałem, nie chcę walczyć z tym uczuciem, które pojawiło się
w moim sercu już pierwszego dnia, kiedy spotkałem cię na lotnisku. Nie chcę, nie
będę  powiedział to jednym tchem. Z każdym jego słowem moja twarz zmieniała
się. Najpierw zagościła na niej złość, potem smutek, następnie zaskoczenie, aż
wreszcie spokój. Ogarnięta dziwną siłą, rzuciłam mu się na szyję i tym razem to ja
wykonałam ten krok, ale mój pocałunek nie był delikatny jak ten wczorajszy, tylko
zmysłowy i całkowicie nieopanowany. Nie mogłam zrozumieć, że oto poznałam
człowieka, który wiedział o mnie wszystko i miał odwagę prosto w twarz powiedzieć
mi to, co o mnie sądził. Pociągała mnie jego niesamowita uroda, doprawiona niemal
arogancką pewnością siebie i szczerością.
 Ja też nie chcę walczyć&  powiedziałam, kiedy siła naszego pocałunku
zaczęła powoli wygasać.
 To nie walcz  poprosił mnie Kuba.
W nadmorskim powietrzu jest coś niezwykle niepokojącego, a zarazem
wyzwalającego. Kiedy słony podmuch wiatru dotknął skóry mojej twarzy, cała
zadrżałam, jakby w słodko-gorzkim oczekiwaniu na nadejście tego, co nieoczekiwane.
Fascynacja mieszała się we mnie ze strachem. Czułam się zupełnie tak, jakbym w
wesołym miasteczku czekała na swoją przejażdżkę rollercoasterem  niby
wiedziałam, że za chwilę czekała mnie niesamowita przygoda, lecz odczuwałam lęk
przed wściekle rozpędzoną maszyną. Ale z pokorą przyjmowałam i jedno, i drugie,
bo w końcu sama zdecydowałam się kupić bilet.
 Dobrze się czujesz?  spytał Jakub i otulił mnie swoim ramieniem.
 Tak& Czemu pytasz?
 Nie wiem, wydawałaś się przez chwilę nieobecna  odparł.
Uśmiechnęłam się łagodnie.
 Ale jestem tutaj.
 Na pewno?
 Całkowicie.  Skinęłam głową, pozwalając, aby morski wiatr zaplątał się w
moich włosach.
Pod sobą wyczuwałam miękkość wilgotnego piasku. Nade mną niebo roziskrzyło
się srebrem. Obok mnie był człowiek, który sprawił, że moje serce znowu ożyło. Tego
wiosennego wieczoru uwierzyłam, iż mogę być szczęśliwa, jeśli naprawdę tego zechcę.
 O, Wielki Wóz  powiedział Jakub i nakreślił w powietrzu odpowiedni kształt.
Poczułam niewysłowiony lęk, że mężczyzna leżący teraz blisko mnie zniknie tak
szybko jak się pojawił. A ja nie chciałam, żeby po raz kolejny ktoś mnie opuścił.
Uścisnęłam dłoń Jakuba, chcąc poczuć jego obecność.
 Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?  zadał po raz kolejny to pytanie.
 Tak, nigdy nie było lepiej  odrzekłam, zgodnie z prawdą.
Tego wieczoru spacerowaliśmy po helskiej plaży i dopiero około trzeciej w nocy
wróciliśmy na pokład Jarzeny. Kuba przyniósł z kajuty koc, zaś z pokładowego barku
czerwone, cierpkie wytrawne wino. Usiedliśmy na pokładzie, przytuleni i szczęśliwi.
Oboje wpatrywaliśmy się w gwiazdy, jak para zakochanych nastolatków, i właśnie
wtedy przypomniałam sobie o czymś, co  jak sądziłam  wyparłam dawno z
pamięci.
 Kiedy miałam czternaście lat, razem z grupką znajomych pojechałam na koncert
punkowy do miasta  zaczęłam i spojrzałam na niego.
A on, lekko rozbawiony, zapytał:
 Ty i koncert punkowy? Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
 A jednak.  Pokiwałam głową i sama nie mogłam uwierzyć w to, że kiedyś
byłam kimś zupełnie innym.  Wiesz, na tym koncercie poznałam chłopaka. Miał
na imię Adrian, był może ze dwa lata ode mnie starszy i przyjechał razem z kumplami z
Krakowa. Spodobał mi się od razu, gdy tylko go ujrzałam, ale nie sądziłam, że on w
ogóle mnie zauważył. Kiedy podszedł do nas, byłam przekonana, że chce
porozmawiać z jedną z moich koleżanek. A muszę ci powiedzieć, że moje koleżanki
były naprawdę atrakcyjne, a z kolei ja nie wyróżniałam się nigdy niczym szczególnym.
Więc gdy okazało się, że to ze mną pragnął zamienić kilka słów, wszystko wokół
przestało mieć jakiekolwiek znaczenie&
Na twarzy Kuby dostrzegłam szczere zainteresowanie.
 Skończył się koncert, a moi znajomi wrócili do domu, zaś jego udali się na stację
kolejową, skąd odjeżdżał ich pociąg. Ale my staliśmy naprzeciwko siebie jak zaklęci
w czasie i już wtedy wiedzieliśmy, że żadne z nas nie pojedzie teraz do domu.
Wyszliśmy z klubu, on wziął mnie za rękę& To było magiczne. Przez chwilę w ciszy
mijaliśmy rzeszowskie kamienice, osnute ciepłym blaskiem ulicznych latarni. A ja
myślałam tylko o jednym: żeby mnie w końcu pocałował.  Zaczerwieniłam się
na samo wspomnienie tamtego pragnienia.  Wreszcie to zrobił. Potem dużo
rozmawialiśmy. Sądzę, że chcieliśmy dowiedzieć się o sobie jak najwięcej, tak jakby
te parę wspólnych godzin miało się niebawem rozpłynąć i już nigdy nie wrócić. Dzisiaj
myślę, że było to nieodpowiedzialne, przecież mogło mi się coś stać, ale wtedy to było
najpiękniejsze wydarzenie w moim życiu. Nie wiem, jak to określić, ale byłam
przekonana, że to przeznaczenie połączyło nas ze sobą tego wieczoru. Tak, to były
najpiękniejsze godziny w moim życiu. %7łegnając się z nim nad ranem, wiedziałam, że już
więcej go nie zobaczę. Było mi niesamowicie smutno z tego powodu, a równocześnie
bałam się reakcji rodziców, kiedy wreszcie wrócę do domu. Jednak te kilkanaście
godzin, które z nim spędziłam, sprawiły, że byłam jak zaczarowana. Tak& To dobre
słowo. Nie spaliśmy calutką noc, tylko błądziliśmy po mieście, rozmawiając i co jakiś
czas wymieniając objęcia i pocałunki. Tak jakbyśmy znali się od zawsze, choć przecież
nic o sobie nie wiedzieliśmy. Dziwne, prawda?
Spojrzałam na Kubę, jednak on nic nie odpowiadał, tylko patrzył na mnie z
oczekiwaniem, tak jakby czuł, że chcę mu coś jeszcze powiedzieć. Miał rację.
 A teraz ty wskrzesiłeś tamte uczucia sprzed czternastu lat. Przy tobie czuję się
tak jak wtedy przy Adrianie  zaczarowana. Prawie w ogóle cię nie znam, ale mam
wrażenie, iż to nie jest najważniejsze. Między nami jest jakaś piękna nić porozumienia,
tak jakbyśmy wiedzieli, że ten czas jest dla nas. I za to ci dziękuję.
Kiedy skończyłam mówić, popatrzyłam na Kubę, a on objął mnie mocniej i rzekł:
 Ja czuję to samo. Dziękuję, że tu jesteś.
 Nie mogę zrozumieć, jak to możliwe.
 Co takiego?
 Przywiązać się do kogoś, kogo właściwie się nie zna.
 Nie wiem, ale& to chyba niezła oszczędność czasu  dodał z uśmiechem.
Wino w naszych kieliszkach już się skończyło, a ja zasnęłam w objęciach Kuby,
szczęśliwa, podekscytowana i pełna nadziei. Ogarnął mnie spokój, jakiego nie
odczuwałam od śmierci mamy. A teraz on, ten nieznajomy mężczyzna, dał mi ten [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl