[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drzwi studia.
- To chyba nie takie trudne?
- Trudniejsze, niż ci się zdaje - odpowiada Josie sucho. - Nie jesteś mamą.
Już chcę zaprotestować, ale w ostatniej chwili uświadamiam sobie, że ma
rację. Jak by na to nie spojrzeć, nie jestem niczyją matką. Fakt ten
zasmuca mnie bardziej, niż sądziłam.
- No dobrze, spadam stąd. - Josie wzdycha i spogląda na zegarek. Nie da
się nie wyczuć w jej głosie goryczy.
- Jo - zaczynam, choć właściwie nie mam pojęcia, co jej powiedzieć.
Ponieważ wiem, że w przyszłości, w tej p r a w d z i wej przyszłości,
będzie szczęśliwa z Artem i że niezależnie od tego, jakich dokonała
wyborów, być może były t r u d n e , będzie się wydawać z nich
zadowolona. Wiem również, że gdyby nie mój powrót, nigdy nie
podpisalibyśmy tego kontraktu, a ona nie zostałaby rzucona z powrotem
w sam środek swojej fantazji o życiu z Bartem i nie zaczęłaby myśleć o
ucieczce od przygnębiającej
codzienności, od opery w San Jose i od męża, który przestał być
mężczyzną jej życia.
Jednak zanim decyduję się otworzyć usta, do studia wchodzi Bart i
rozgląda się nerwowo, dokładnie tak samo jak przed chwilą Josie. Ich
spojrzenia spotykają się i Josie nagle uśmiecha się jak wariatka, po czym
śpieszy przywitać go pocałunkiem w policzek.
Obserwuję ją przez chwilę, a następnie przenoszę wzrok na Allie, która
zdążyła już oczarować fotografa i całą resztę zespołu swoją charyzmą.
Zauważa, że jej się przyglądam, i mruga do mnie, a potem posyła mi
całusa. Wyciągam rękę, by go złapać, a ona piszczy z zachwytu. Długo po
tym, jak wróciła do pozowania, ja wciąż czuję na dłoni ten pocałunek
niczym głęboką bliznę, która za nic nie chce zniknąć.
*
Spotykamy się z Megan na kolacji w Serendipity.
- Oczywiście, że nie będzie mi przeszkadzać - zapewniła mnie, gdy
wytłumaczyłam jej przez telefon, jaka zmiana nastąpiła w naszych
planach. - Będę miała okazję poćwiczyć umiejętności macierzyńskie.
- Masz jakieś nowiny? - zapytałam, bezskutecznie usiłując przypomnieć
sobie, kiedy Meg po raz drugi ogłosiła, że jest w ciąży.
- Za parę dni powinnam wiedzieć - odpowiedziała, a ja nie byłam pewna,
czy w jej głosie brzmi nadzieja czy zdenerwowanie. Zarówno w moim,
jak i w jej życiu te dwa uczucia tak mocno się ze sobą łączą, że są niemal
nie do rozróżnienia.
Restauracja klimatem nawiązuje do herbaciarni z czasów naszych babć. Z
sufitu zwisają witrażowe lampy od Tiffany'ego w żywych odcieniach
błękitu, czerwieni, żółci i fioletu. Przy marmurowych stolikach stoją
eleganckie kute krzesła z pastelowymi obiciami. W powietrzu unosi się
charakterystyczny zapach czekolady. Wszędzie wokół nas tłoczą się
rodziny. Młodsze dzieci siedzą na kolanach starszych, a mamy pochylają
się ku ojcom,
śmiejąc im się do ucha. Ich śmiech oznacza, że całkowicie pochłonęła je
staroświecka i niewinna atmosfera tego miejsca, na tyle, że zapomniały o
prawdziwym świecie istniejącym za przeszklonymi drzwiami.
- Mogę zamówić czekoladę? - pyta Allie. W końcu Serendipity słynie ze
wspaniałych deserów lodowych i mrożonej czekolady.
- Wykluczone - odpowiadam. - Najpierw zdrowe jedzenie, potem deser. -
Zanurzam serwetkę w swojej szklance z wodą i wycieram jej ręce.
- Jill - jęczy Allie. - Proszę.
- Nie ma mowy. - Spoglądam na menu dla dzieci i odzywa się we mnie
matka, którą kiedyś byłam. Przerażają mnie zwłaszcza smażone paluszki
drobiowe (bez wątpienia sztucznie przetwarzane), hot dogi, makaron i
masło. Nigdy w życiu nie pozwoliłabym Katie jeść takich śmieci. Nigdy!
Megan szturcha mnie łokciem.
- W czym problem? Niech raz wypije na kolację mrożoną czekoladę.
- Taaaaaaaak! - wrzeszczy Allie. - Czekoladę, czekoladę!
- Nie - powtarzam stanowczo. - Najpierw musi zjeść coś zdrowego.
Wybacz, Al.
- Oj, Jill, daj spokój. Allie świętuje swoją pierwszą dużą sesję. Jest teraz
prawie gwiazdą! - Megan uśmiecha się do dziewczynki, która stoi właśnie
przed nami na czerwonym skórzanym siedzeniu, jakby szykowała się do
podbicia świata. Albo do skoku.
- Ee - mówię. - Ważne jest, żeby na kolację zjeść odpowiednią ilość
białka i błonnika. Dobrze działają na sen, który jest dzięki temu głębszy,
zwłaszcza w fazie REM.
Megan obraca się do mnie i rzuca mi podejrzliwe spojrzenie.
- Skąd niby wiesz takie rzeczy?
- Z magazynu  Rodzice i Dzieci". - Wzruszam ramionami.
- A po co niby go czytasz? - pyta Megan powoli.
Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że zupełnie nie mam wymówki, i
chcąc zmienić temat, ulegam:
- Dobrze, Allie, możesz zamówić czekoladę. - Jednak Megan wciąż
patrzy na mnie jak na dziwadło. - Co? - pytam w końcu.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem w ciąży?
- O Jezu, nie! - Parskam śmiechem.
- To skąd tyle wiesz o dzieciach i czemu nagle zaczęłaś czytać pisma dla
rodziców?
- To nic takiego... - Gorączkowo szukam w głowie wytłumaczenia. -
Kiedyś w pracy czekałam na zebranie i to akurat leżało na stole.
Przejrzałam, wiesz, żeby zabić czas. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl