[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kowanymi literami. Otworzyła kopertę z niepokojem i nadzieją.
- Co tam jest? - zapytała Serena.
- Bilet pierwszej klasy na samolot do San Diego - odparła Jayne.
- Aadny gest. - Molly pomasowała się po krzyżu.
- On chce się tobą opiekować, Jayne - stwierdził Wyatt.
Nawet gdy mu powiedziała, że sobie tego nie życzy. Jayne zauważyła przyklejoną
do biletu karteczkę. Zasługujesz na więcej", przeczytała.
Z trudem opanowała emocje. Raz jeszcze przeczytała trzy słowa.
Zasługujesz na więcej".
Potem przeczytała je po raz trzeci. Przypomniała sobie słowa Tristana:
Zasługujesz na coś więcej niż współpraca".
Może miał rację. Może nadeszła pora, by wreszcie dostała to, na co zasługuje.
Wyprostowała się.
Musi tylko rozstrzygnąć, co to właściwie jest.
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Jayne wyrywała chwasty, klęcząc na ziemi. Było niewiele ponad dwadzieścia stop-
ni, a jednak zimowe kalifornijskie słońce dawało się we znaki. Strużka potu spływała jej
po plecach. Mimo to dzielnie walczyła z chwastami. Praca, ogród, tresura Duke'a i znaj-
dowanie wymówek, by nie umawiać się z Kennym, wypełniały jej teraz czas. Nie myśla-
ła o Tristanie. W każdym razie nie za dużo. Tylko co minutę.
Wytarła czoło. Kiedy zadzwonił telefon, nawet się ucieszyła. Pewnie to Alex albo
Molly czy Serena. Przyjaciółki dzwoniły do niej codziennie. A może to... Tristan? Sko-
czyła na równe nogi i pobiegła do domu.
- Halo? - rzuciła zadyszana.
- Cześć, Jayne - odezwał się znajomy głos. - To ja, Rich.
Mocno ścisnęła słuchawkę. Dziewięć miesięcy temu ten telefon by ją uszczęśliwił.
Jeszcze po zerwaniu marzyła, by Rich do niej zadzwonił. Teraz tylko się zirytowała.
- Po co dzwonisz?
- Rozmawiałem z Tristanem - odparł w końcu. - Powiedział mi, że jestem praw-
dziwym draniem.
- To prawda.
- %7łe cię skrzywdziłem.
- Więc?
- Tristan powiedział, że nie byłem gotowy do tego małżeństwa. Do żadnego mał-
żeństwa. Mam świadomość, że powinienem był go posłuchać.
- Teraz chyba go słuchasz.
- Tak - przyznał. - Jego przyjazń jest dla mnie ważna. Możesz mi wierzyć lub nie,
ale dla mnie liczy się też, co ty o mnie myślisz. Chciałem cię przeprosić, Jayne.
To było bardzo dziwne. Nie potrzebowała już tych przeprosin, mimo to była za-
dowolona, że jakiś rozdział został zamknięty. %7łe Rich w końcu wydoroślał.
- W porządku. - Pora żyć dniem dzisiejszym i przyszłością. - Już o tym nie myślę,
mam swoje życie.
- Słyszałem - odrzekł. - Powodzenia.
R
L
T
- Dzięki.
- Tristan to naprawdę dobry człowiek.
- Wiem.
- Lojalny. Stał przy mnie, kiedy zachowałem się jak skończony dureń.
- Po to ma się przyjaciół.
- Więc... zobaczymy się?
- Raczej nie.
- Kiedy Tristan wróci z Afryki - dodał.
To dlatego do niej nie dzwoni? Bo nie ma go w kraju? Nie, nie będzie się oszuki-
wała. Zasługuje na więcej.
- Jayne?
- Jestem. Jasne - odparła. - Do zobaczenia.
- Cześć. - Rich się rozłączył.
Jayne odłożyła słuchawkę i wróciła do ogrodu, idąc jak lunatyk. Wszystko jej się
pomyliło. Ona nie chciała męża. Owszem, miała zamiar złożyć ofertę kupna domu, który
pokazał jej Tristan, ale cztery ściany i dach nie tworzą domu.
Dom i mąż to początek, nie koniec.
Czując, jak mocno bije jej serce, wiedziała już, czego pragnie. Mężczyzny, który ją
kocha taką, jaka jest. Który nie boi się wyznać jej miłości i spędzić z nią życia.
Bardzo by chciała, by tym mężczyzną był Tristan. Pamiętała też jego słowa: Nie
musisz szukać. Ktoś cię znajdzie. Miłość cię znajdzie. A jeśli on się myli?
Tristan skierował obiektyw na tradycyjne wiejskie spotkanie. Mężczyzni i kobiety
siedzieli na podwórzu, gdzie odbywała się uroczystość. Barwne szale kobiet kontrasto-
wały z brązowymi domami, które przypominały pokryte strzechą chaty. Nacisnął przy-
cisk migawki.
Właśnie takie zlecenia lubił najbardziej. Przyleciał do Johannesburga, po czym
przez miniony tydzień podróżował po Botswanie, robiąc zdjęcia do artykułu o wpływie
turystyki na rozwój ekonomiczny kraju. Nie było to tak niebezpieczne i ekscytujące, jak
R
L
T
towarzyszenie żołnierzom na Bliskim Wschodzie, za to miał czas na wybranie idealnego
kadru.
Słońce w środku dnia prażyło. Wioska znajdowała się na pustyni Kalahari i wy-
glądała jak z innej epoki. Odwiedzały ją tylko poszukujące pożywienia zwierzęta i tury-
ści, którzy przyjechali na safari. Jayne spodobałoby się to miejsce. Podobałby jej się kra-
jobraz, zapachy gotowanego na podwórku jedzenia i dzwięki muzyki - śpiewu przy wtó-
rze instrumentów smyczkowych. Podobałyby jej się także zwierzęta. Może nie żmija,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]