[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A właściwie, jakie to miało być przyjęcie?
- Miały być drinki i zimny bufet - zwykle bywał bardzo dobry. Foie gras* i
tosty. Wędzony łosoś. Czasem podawano ciepłe danie z ryżu - Charles miał
specjalny przepis, który dostał na Bliskim Wschodzie, ale jedliśmy je raczej w zimie.
Potem zwykle słuchaliśmy muzyki - Charles miał bardzo dobry sprzęt stereo. Oboje
z mężem i Jock McLaren bardzo lubiliśmy muzykę klasyczną. Była też muzyka
taneczna - państwo Spence owie są zapalonymi tancerzami. To były takie spokojne,
niezobowiązujące spotkania. Charles był bardzo dobrym gospodarzem.
- A czy w tamten wieczór zauważyła pani coś niezwykłego? Coś
odbiegającego od normy?
- Coś niezwykłego? - zmarszczyła brwi. - Kiedy powiedział pan, ja... nie, nic.
Było coś... - potrząsnęła głową.
- Nie. Odpowiedz na pańskie pytanie brzmi: nie. Przez cały wieczór nie
zaszło nic niezwykłego. Bawiliśmy się. Wszyscy wydawali się swobodni i
szczęśliwi.
Wstrząsnął nią dreszcz.
- I pomyśleć, że przez cały czas... Poirot podniósł szybko rękę.
- Proszę o tym nie myśleć. Co pani wie o sprawie, która zmusiła męża do
wyjazdu do Szkocji?
*
fr. Pasztet z gęsiej wątróbki.
63
- Niewiele. Było jakieś nieporozumienie na temat ograniczeń dotyczących
sprzedaży ziemi, należącej do mego męża. Sprzedaż na pozór doszła już do skutku i
nagle wyskoczyła jakaś przeszkoda.
- Co dokładnie powiedział pani mąż?
- Wszedł, trzymając telegram. O ile pamiętam, powiedział:  To okropne.
Będę musiał złapać nocny pociąg do Edynburga i spotkać się z Johnstonem jutro z
samego rana... Fatalnie, bo wydawało się, że sprawa została wreszcie gładko
załatwiona . Potem dodał:  Powinienem zadzwonić do Jocka i powiedzieć mu, żeby
wpadł po ciebie , a ja powiedziałam:  Głupstwo, po prostu wezmę taksówkę , a on,
że Jock albo państwo Spence owie odwiozą mnie pózniej do domu. Spytałam, czy
chce, żebym go spakowała, a on odparł, że już wrzucił parę rzeczy do torby i zje coś
w klubie, zanim pójdzie na dworzec. Potem wyszedł i wtedy widziałam go po raz
ostatni.
Jej głos załamał się lekko przy ostatnich słowach. Poirot popatrzył na nią
surowo.
- Pokazał pani telegram?
- Nie.
- Szkoda.
- Czemu pan tak mówi?
Nie odpowiedział na pytanie.
- Do rzeczy - zaczął energicznie. - Kto jest prawnikiem reprezentującym
majora Richa?
Podała mu firmę i adres.
- Napisze pani do nich parę słów? Spróbuję załatwić widzenie z majorem.
- On... sprawa została odroczona na tydzień.
- Naturalnie. Taka jest procedura. Zechce pani również napisać do kapitana
McLarena i państwa Spence ów? Chcę zobaczyć się z nimi i ważne jest, by nie
pokazali mi natychmiast drzwi.
Kiedy wstała od biurka, powiedział:
- Jeszcze jedno. Będę gromadził własne wrażenia, chcę jednak poznać pani
opinię - o kapitanie McLarenie i pani oraz panu Spensie.
64
- Jock jest jednym z naszych najstarszych przyjaciół. Znam go od czasów,
kiedy byłam dzieckiem. Wygląda na zimnego człowieka, ale naprawdę jest
kochany, zawsze jednakowy, zawsze można na nim polegać. Nie jest wesoły ani
zabawny, ale jest prawdziwą ostoją. Oboje, Arnold i ja, polegaliśmy często na jego
opinii.
- I on jest także, niewątpliwie, zakochany w pani? - Poirot zmrużył lekko
oczy.
- O tak - odparła Margharita z zadowoleniem. - Zawsze był zakochany, ale
teraz przeszło to już w nawyk.
- A państwo Spence owie?
- Są zabawni, bardzo dobrzy kompani. Linda jest dosyć mądrą dziewczyną.
Arnold lubił z nią rozmawiać. Jest przy tym przystojna.
- Przyjaznicie się?
- Ona i ja? Na swój sposób. Nie wiem, czy lubię ją naprawdę. Jest za bardzo
złośliwa.
- A jej mąż?
- Och, Jeremy jest cudowny. Bardzo muzykalny. Zna się też na malarstwie.
Chodzimy często do kina...
- Cóż, teraz muszę zobaczyć wszystko sam.
Ujął jej rękę.
- Mam nadzieję, madame, że nie będzie pani żałowała swojej prośby o
pomoc.
- Dlaczego miałabym żałować? - otworzyła szeroko oczy.
- Nigdy nie wiadomo - odparł Poirot enigmatycznie. - Ja też nie wiem - rzekł
do siebie, schodząc ze schodów. Przyjęcie było jeszcze w pełnym rozkwicie, ale
Poirot nie dał się namówić i wyszedł na ulicę.
- Nie - powtórzył. - Nie wiem.
Myślał o Margharicie Clayton.
Ta dziecięca prostota, szczera niewinność - czy to była prawda? A może
maskowała coś innego? Podobne kobiety żyły w średniowieczu - kobiety, co do
których historia nie jest zgodna. Pomyślał o Marii Stuart, szkockiej królowej. Czy
tamtej nocy w Kirk o Fields zdawała sobie sprawę z tego, co miało się stać? A może
65
była zupełnie niewinna? Może spiskowcy o niczym jej nie powiedzieli? Czy była
jedną z tych dziecinnych, nieskomplikowanych kobiet, które potrafią powiedzieć
sobie  nie wiem i uwierzyć w to? Czuł urok Margharity Clayton. Nie miał jednak
o niej wyrobionego zdania...
Takie kobiety mogły być przyczyną zbrodni, same będąc niewinne.
Takie kobiety mogły być zbrodniarkami z intencji i zamiaru, choć nie z czynu.
Ich ręka nigdy nie trzymała noża... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl