[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cię długo i dopiero po wielu, wielu latach wziąłem konkubinę, abym mógł korzystać z życia
jako mężczyzna jeszcze nie stary.
Ta konkubina wyrządza teraz zło twoim dzieciom. Czy o tym nie wiesz? Być może je-
steś tego nieświadoma.
Z pewnością, jeśli Ashayet się dowie, pośpieszy na pomoc synom z niej zrodzonym.
Czy może Ashayet wie, ale zło dzieje się nadal, ponieważ zła, magiczna moc konkubi-
ny jest silniejsza? Na pewno jednak jest to przeciwne twojej woli, Ashayet. Dlatego przypo-
mnij sobie, że w Królestwie Ofiar masz potężnych krewnych i przyjaciół. Wielkiego i szla-
chetnego Ipiego, Najwyższego Lokaja Wezyra. Wezwij jego pomocy! Także brata twej mat-
ki, wielkiego i potężnego Meriptaha, nomarchę prowincji. Zapoznaj go z haniebną prawdą.
Niech zostanie zaniesiona przed jego sąd. Niech będą zawezwani świadkowie. Niech zosta-
nie wydany wyrok i niech Nofret zostanie skazana i niech będzie jej zabronione czynienie
zła temu domowi.
O, wspaniała Ashayet, jeśli gniewasz się na twego brata Imhotepa za to, że posłu-
chał podłych perswazji tej kobiety i straszył, że uczyni niesprawiedliwość twoim dzie-
ciom, tedy zważ, że nie on sam jeden cierpi, ale także one. Dla dobra dzieci przebacz bratu
Imhotepowi, cokolwiek uczynił...
100
Główny pisarz skończył czytać. Mersu skinął głową z aprobatą.
 Dobrze wyrażone. Myślę, że niczego nie pominięto.
Imhotep wstał.
 Dziękuję ci, czcigodny ojcze. Moje dary zostaną ci przesłane przed jutrzejszym za-
chodem słońca: bydło, olej i len. Czy możemy wyznaczyć dzień ceremonii umieszczenia
czary w komnacie ofiarnej grobowca?
 Niech to będzie za trzy dni od dzisiaj. Na czarze musi być wyryta inskrypcja.
Trzeba też przygotować wszystko do obrzędów.
 Jak sobie życzysz. Zależy mi na tym, żeby nie stało się już żadne nieszczęście.
 Dobrze rozumiem twój niepokój, Imhotepie. Ale nie obawiaj się. Dobry duch
Ashayet z pewnością odpowie na twoją prośbę, a jej krewni mają poważanie, władzę
i mogą przywrócić sprawiedliwość.
 Niechaj Izyda sprawi, aby tak się stało! Dziękuję ci, Mersu, także za twoją tro-
skę i leczenie mojego syna Jahmosego. Chodz, Hori, musimy doglądnąć wielu rzeczy.
Wracajmy do domu. Ach, ta petycja naprawdę zdjęła mi kamień z serca. Znakomita
Ashayet nie zawiedzie swego nieszczęsnego brata.
Gdy Hori wszedł na dziedziniec niosąc zwoje papirusu, Renisenb już go szukała.
Przybiegła znad jeziora.
 Hori!
 Tak, Renisenb?
 Czy pójdziesz ze mną do Esy? Ona czeka na ciebie.
 Oczywiście. Zobaczę tylko, czy Imhotep...
Ale Imhotepa zatrzymał Ipy i zagłębili się w rozmowie.
 Odłożę tylko te zwoje i inne rzeczy i już z tobą idę, Renisenb.
Esa wyglądała na zadowoloną, gdy Renisenb przyprowadziła Horiego.
 Oto Hori, babciu. Znalazłam go od razu.
 Dobrze. Czy miło jest dzisiaj na dworze?
 Tak, myślę, że tak.  Renisenb była lekko zdziwiona.
 Daj mi więc laskę. Pospacerujemy trochę po dziedzińcu.
Esa rzadko opuszczała dom, więc Renisenb była nieco zaskoczona. Poprowadziła sta-
ruszkę pod ramię. Minęli główną salę i wyszli na ganek.
 Czy usiądziesz tu, babciu?
 Nie, dziecko. Pójdziemy aż do jeziora.
Esa posuwała się powoli, ale chociaż utykała, trzymała się mocno na nogach i nie
okazywała zmęczenia. Rozejrzawszy się, wybrała miejsce ocienione sykomorą, obok
kwietnych klombów. Gdy już się usadowiła, odezwała się z ponurym zadowoleniem:
 Tak! Teraz możemy rozmawiać i nikt nie będzie podsłuchiwać.
 Jesteś mądra, Eso  powiedział Hori z aprobatą.
101
 To co powiem, musi pozostać tylko między nami. Ufam ci, Hori. Jesteś z nami
od dzieciństwa. Zawsze byłeś wierny, dyskretny i mądry. A Renisenb jest mi najdroższa
z wszystkich dzieci mojego syna. Jej nie może stać się żadna krzywda, Hori.
 Nic jej się nie stanie, Eso.
Hori nie podniósł głosu, ale jego ton i spojrzenie bardzo uradowały staruszkę.
 Dobrze powiedziane, Hori, spokojnie i bez uniesienia, a jednak czuje się, że wiesz,
co mówisz. Teraz powiedz mi, co dzisiaj postanowiono?
Hori zrelacjonował pisanie petycji i jej treść. Esa słuchała uważnie.
 A teraz, Hori, spójrz na to  wyjęła z sukni naszyjnik z lwami.  Powiedz mu,
Renisenb, gdzie go znalazłaś.
Renisenb spełniła życzenie babki.
 No, Hori, cóż o tym sądzisz?  spytała Esa.
Hori milczał przez chwile, po czym zapytał:
 Jesteś stara i mądra, Eso. Co ty o tym myślisz?
 Nie należysz do tych, którzy wypowiadają nierozważne słowa, nie poparte fakta-
mi  odparła Esa.  Od początku wiedziałeś, jak zginęła Nofret, prawda?
 Podejrzewałem prawdę, Eso. Ale to tylko podejrzenia.
 Właśnie. Teraz też mamy tylko podejrzenia. Ale tutaj, nad jeziorem, miedzy nami
trojgiem, te podejrzenia mogą zostać wypowiedziane  potem można do nich nie wra-
cać. Wydaje mi się, że są trzy wytłumaczenia tragedii, które nas spotkały. Pierwsze jest
takie, że pastuch mówił prawdę i osoba, którą widział, rzeczywiście była duchem Nofret,
który powrócił ze świata zmarłych i postanowił zemścić się, powodując smutek i żało-
bę w naszej rodzinie. Tak być może  kapłani i nie tylko oni powiadają, że to możliwe,
a wiemy przecież, że złe duchy powodują choroby. Ale mnie, starej kobiecie, nie bardzo
skłonnej wierzyć we wszystko, co mówią kapłani, wydaje się, że są inne możliwości.
 Jakie?  spytał Hori.
 Przyjmijmy, że Nofret została zabita przez Satipy, że jakiś czas potem, w tym sa-
mym miejscu wyrzuty sumienia spowodowały, że Satipy wyobraziła sobie, że stoi za nią
Nofret, i że przestraszyła się i spadła. Pózniej ktoś, z przyczyn, których jeszcze nie zna-
my, chciał pozbyć się obu synów Imhotepa. Ktoś liczył na zabobonny strach przypisują-
cy ten czyn duchowi Nofret  co jest bardzo wygodnym założeniem.
 Kto chciałby zabić Jahmosego i Sobka?  zawołała Renisenb.
 Nie służący  odparła Esa  nie śmieliby. To czyni wybór bardzo ograniczo-
nym.
 Ktoś z nas? Ale babciu, to nie może być!
 Spytaj Horiego  powiedziała Esa sucho.  Zauważyłaś, że nie protestuje.
Renisenb odwróciła głowę.
 Hori, na pewno...
102
Hori potrząsnął poważnie głową.
 Renisenb, jesteś młoda i ufna. Myślisz, że każdy, kogo znasz i kochasz, jest dokład-
nie taki, jakim chcesz go widzieć. Nie znasz ludzkich serc i goryczy, i zła, które w nich
mieszka.
 Ale kto... które z nich...?
 Wróćmy do opowieści pastucha  wtrąciła się energicznie Esa.  Widział ko-
bietę w sukni z farbowanego lnu i naszyjniku Nofret. Jeśli nie był to duch, wtedy wi-
dział dokładnie to, co powiedział, co oznacza, że widział kobietę, która specjalnie pró-
bowała wyglądać jak Nofret. Mogła to być Kait, mogła to być Henet  mogłaś to być ty,
Renisenb! Z tej odległości mógł to być każdy ubrany w suknię i perukę. Cicho, pozwól
mi mówić. Inna możliwość jest taka, że chłopak kłamał. Opowiedział historię, której go
nauczono. Słuchał rozkazów kogoś, kto miał prawo mu rozkazywać, a mógł być tak tępy,
żeby nie zdawać sobie sprawy z celu, dla którego został przekupiony lub nakłoniony po-
chlebstwami. Nigdy się tego nie dowiemy, ponieważ chłopak nie żyje  co samo w so-
bie jest godne uwagi. To skłania mnie do przypuszczenia, że chłopak opowiadał wy-
uczoną historyjkę. Mocno przyciśnięty, co by pewnie dzisiaj nastąpiło, mógłby się po-
gubić. Przy odrobinie cierpliwości bardzo łatwo odkryć, czy dziecko kłamie.
 Myślisz więc, że mamy pośród nas truciciela?  spytał Hori.
 Tak  odparła Esa  a ty?
 Ja też tak myślę.
Renisenb patrzyła z przerażeniem to na jedno, to na drugie.
 Ale motyw wydaje mi się bardzo niejasny  ciągnął Hori.
 Zgadzam się. Dlatego jestem niespokojna. Nie wiem, kto następny jest zagrożony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl