[ Pobierz całość w formacie PDF ]

był naćpany i nie zauważył, że uderzenia nie
były wystarczająco mocne. Tuż przed tym,
zanim upadłam, rozbił butelkę o podłogę
magazynu. Chyba chciał mnie pokaleczyć.
- Stał nad tobą z szyjką butelki w ręce
przypomniał sobie Cash. - Ale ty chyba
upadłaś twarzą na potłuczone szkło.
- Te skaleczenia nie zagojÄ… siÄ™ tak szyb­
ko... bez względu na to, w jaki sposób się
pokaleczyłam. Przez kilka miesięcy nie będę
mogła pracować. Joel Harper pewnie będzie
musiał mnie kimś zastąpić.
Nie wspomniaÅ‚a o tym, że taka perspek­
tywa oznaczaÅ‚a dla niej zupeÅ‚ny brak pieniÄ™­
dzy.
- Martw siÄ™ tylko o to, żeby jak najszyb­
ciej wyzdrowieć - powiedział Cash cicho.
- Ja się zajmę całą resztą, włącznie z Rorym.
- DziÄ™kujÄ™ - odrzekÅ‚a ze Å›ciÅ›niÄ™tym gard­
Å‚em.
- Wiem, że nie lubisz być od nikogo
zależna. Ja też nie lubię. Ale teraz musisz się
zająć wyłącznie sobą.
- Teraz rozumiem, co to znaczy  wytnij
i wklej" - mruknęła ironicznie.
- Potrzebujesz jeszcze czegoÅ› z domu?
- Oprócz karty ubezpieczeniowej? Szlaf­
rok, trochę bielizny i kapcie. Rory będzie
184
wiedział, gdzie co jest. Trochę drobnych do
automatu z napojami i coÅ› do czytania - od­
powiedziała, nadal na niego nie patrząc.
Podszedł o krok bliżej do łóżka i zauważył
jej napięcie.
- Rory, czy mógłbyś zostawić nas na
chwilÄ™ samych?
- Nie ma potrzeby, żeby wychodził
- odezwaÅ‚a siÄ™ Tippy, zanim chÅ‚opiec zdÄ…­
żył zareagować. - Cash, ja i ty nie mamy
sobie nic do powiedzenia. Zupełnie nic.
Będę ci bardzo wdzięczna, jeśli po prostu
przywieziesz mi te rzeczy z domu. Rory,
policjant, który tu byÅ‚, mówiÅ‚ mi, że jed­
nemu z tych bandytów udało się uciec. Nie
możesz zostać ze mnÄ… w szpitalu. Nie mo­
żesz też być w moim mieszkaniu ani u Do-
na, żeby nie narażać jego rodziny. Bardzo
mi przykro, że stracisz resztÄ™ ferii, ale mu­
sisz wrócić do szkoÅ‚y. Tam komendant za­
dba o twoje bezpieczeÅ„stwo. Cash, czy mó­
gÅ‚byÅ› porozmawiać z komendantem i wyja­
śnić mu, co się dzieje?
- Oczywiście. Tippy ma rację - zwrócił
siÄ™ Cash do Rory'ego. - W Maryland bÄ™­
dziesz bezpieczny, a tutaj nie.
- Ja nie chcę wyjeżdżać - skrzywił się
chłopiec.
Tippy wzięła go za rękę.
185
- Wiem. Mamy tylko siebie - uÅ›miech­
nęła siÄ™ blado. - Ale obiecujÄ™ ci, że wy­
zdrowiejÄ™. Nie poddam siÄ™. Dobrze?
Rory z trudem przełknął ślinę.
Dobrze.
Wakacje już niedaleko - przypomniała
mu. Zorganizujemy sobie jakÄ…Å› wyjÄ…tkowÄ…
wyprawÄ™.
Może pojedziemy na Bahamy?
Zobaczymy. Jedz teraz z Cashem do
domu i pomóż mu znalezć moje rzeczy. Sam
też możesz się od razu spakować. Zadzwoń
na lotnisko i zamów sobie bilet. Mam wy­
czerpany limit na karcie kredytowej, ale wy­
piszÄ™ czek na nazwisko Casha.
- Ja się tym wszystkim zajmę - obiecał
Cash. - Nie musisz mi zwracać pieniędzy.
Chciała się sprzeciwić, ale na jej twarzy
pojawił się tylko bolesny grymas.
- Co się stało? - zaniepokoił się Cash.
- %7łebra - odrzekła z trudem. - Bolą, kiedy
chcę się poruszyć. Jedzcie już, a ja spróbuję
się przespać. Dziękuję, Cash- dodała cicho.
Rory pociągnął go za rękaw.
- Chodz.
Wyszedł za chłopcem, nie oglądając się za
siebie.
Mieszkanie Tippy wyglądało jak po przej-
186
Å›ciu tajfunu; widocznie agenci federalni szu­
kali tu śladów nieproszonych gości. Sporo
czasu minęło, zanim Cash i Rory uporzÄ…d­
kowali z grubsza rzeczy Tippy i spakowali
chłopca do wyjazdu.
- Wiem, że nie chcesz wracać do szkoły
- powiedział Cash cicho. - Ale nie mogę się
jednocześnie zajmować tobą i nią.
- Ona i tak nie będzie chciała, żebyś się
nią zajmował - skomentował Rory.
- Nie będzie miała wyjścia, bo nie ma
nikogo innego. ZostanÄ™ przy niej w szpitalu
przez kilka dni, a potem zabiorÄ™ jÄ… do siebie
do Teksasu.
Rory popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- Ona z tobÄ… nie pojedzie.
- Pojedzie - westchnął Cash. - Wiem, że
mnie nienawidzi, i nie winiÄ™ jej za to, ale nie
ma innego wyjścia. Nie może tu zostać sama.
- JesteÅ› tam komendantem policji - przy­
pomniaÅ‚ mu Rory. - JeÅ›li ona u ciebie za­
mieszka...
- MyÅ›laÅ‚em już o tym. WynajmÄ™ pielÄ™g­
niarkę, która będzie przy niej dzień i noc.
W ten sposób unikniemy plotek.
Rory powoli wkładał koszule do walizki.
- Ty też możesz do mnie przyjechać zaraz
po zakończeniu roku szkolnego - dodał Cash.
Chłopiec podniósł głowę.
187
- NaprawdÄ™?
- Oczywiście będziesz musiał pomagać
w domu. - Cash się uśmiechnął. - Tippy
będzie musiała unikać wysiłku fizycznego co
najmniej przez sześć tygodni, co oznacza, że
dopóki ty się nie pojawisz, cały dom będzie
na mojej głowie. A ja nie cierpię odkurzaczy.
W tym miesiącu musiałem kupić już trzeci.
- Dlaczego? - zdumiał się chłopiec.
Cash skrzywił się zmieszany.
- Rury i kable ciÄ…gle siÄ™ ze sobÄ… splÄ…tujÄ….
Odkurzacze są jak słonie: trzeba je ciągnąć za
sobÄ… za trÄ…bÄ™.
Chłopiec roześmiał się po raz pierwszy od
dnia porwania.
- Zmiej siÄ™, Å›miej - mruknÄ…Å‚ jego towa­
rzysz ponuro. - Poczekaj tylko, aż sam za­
plączesz się w dziesięć metrów kabla, a rura
owinie ci siÄ™ wokół nóg. WÅ‚aÅ›nie tak skoÅ„­
czył mój poprzedni odkurzacz. Rozdeptałem
go, chociaż wÅ‚aÅ›ciwie powinienem go za­
strzelić.
- Ja lubię odkurzacze - oświadczył Rory.
Mogę odkurzać, nie mam nic przeciwko
temu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl