[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dla was dwojga.
 Tato, jest jeden duży problem...  wyszeptała
przez łzy.
 Co znowu?  Zdenerwował się.
Ręce tak mocno jej drżały, że niechcący upuściła do
zlewu patelnię. Hałas zagłuszył odgłos kroków Con-
nala, który  wszedłszy do domu frontowymi drzwia-
mi  już miał wejść do kuchni, gdy usłyszał zdławiony
głos Pepi.
 Powiem ci, jaki to jest problem  mówiła,
połykając łzy.  Connal mnie nie kocha. Nie kochał
i nie kocha  powtórzyła z rozpaczą.  Niby wiedzia-
łam o tym, więc nie powinnam na nic liczyć, ale
łudziłam się, że może...
Ojciec przytulił ją mocno, by się wypłakała.
 Biedactwo  mruczał, gładząc ją po drżących
plecach.  Podejrzewam, że mu nie powiedziałaś, jak
bardzo go kochasz.
Connal poczuł, że z wrażenia brakuje mu tchu.
Chciał się poruszyć, ale nie mógł zrobić kroku.
 Nigdy mu tego nie mówiłam  szlochała.  Po-
myśl, tato, trzy beznadziejnie długie, koszmarne lata.
A potem ten idiotyczny ślub. Po co ja się zgodziłam?!
Diana Palmer 219
Przecież wiedziałam, że Connal nie zechce takiej
przeciętnej, grubej dziewczyny jak ja. Tato, ja go tak
bardzo kocham! Powiedz mi, co ja mam teraz zrobić?
Connal, blady jak ściana, wszedł cicho do kuchni.
 Po prostu mu to powiedz.  Głos drżał mu z emocji.
Na jego widok Ben odsunął się od Pepi i pospiesz-
nie zerknął na zegarek.
 Na mnie już czas  mruczał pod nosem, skrywa-
jąc chytry uśmieszek.  Wrócę po lunchu.
Nawet nie zauważyli, jak wyszedł.
 O ?oj Boże!  jęknęła przez łzy.  Musiałeś tu
stać i podsłuchiwać?!
 Nie wolno?  powiedział. Podszedł do niej
i przytulił ją tak mocno, że przez dżinsy czuła twarde
rzemienie i sprzączki skórzanych osłon, które miał na
dżinsach.  Powiedz mi to prosto w oczy. Powiedz, że
mnie kochasz!  nalegał.
 Kocham cię!  wrzasnęła.  I co?! Masz satys-
fakcję?
 Jeszcze nie, ale zaraz ją sobie sprawię.  Pochylił
się i pocałował ją w usta. Tak bardzo za nim tęskniła!
Zniła o nim co noc i marzyła za dnia, wspominając ich
cudowną miłość. Kiedy znowu poczuła go blisko,
zupełnie straciła głowę. Zarzuciła mu ręce na szyję.
 Zaczekaj  wykrztusił, odrywając ją od siebie
niemal siłą. Zamknął drzwi na klucz, a potem odpiął
skórzane osłony i drżącymi rękami zaczął ją rozbierać.
Pomagała mu gorliwie, szamocząc się z guzikami jego
koszuli i sztywnym materiałem spodni.
220 MEKSYKACSKI ZLUB
Gwałtownym ruchem przysunął sobie krzesło
i opadł na nie całym ciężarem. Po chwili o podłogę
stuknęła klamra jego kowbojskiego pasa i rozległ
się charakterystyczny zgrzyt rozsuwanego suwaka.
Wyciągnął do niej ręce, oparł na jej biodrach
i delikatnie posadził ją na sobie. Kiedy poczuł
jej wilgotne ciepło, gwałtownie nabrał powietrza
do płuc.
 Wybacz mi  jęknął.  Już nie mogę dłużej...
 Ja też  szepnęła między pocałunkami.  Ko-
cham cię...
 To ja cię kocham...  Przygarnął ją do siebie.
 Bardziej, niż potrafię powiedzieć...
Odurzona, zachłysnęła się powietrzem. Słyszała,
jak Connal bezustannie powtarza te dwa słowa, na
które tak długo czekała. Falowała nad nim rytmicznie,
tak jak jej nakazywały niecierpliwe ruchy jego rąk,
którymi na zmianę podnosił ją i dociskał do swoich
bioder. W tym samym rytmie zaczęła kołysać się
ziemia i niebo. Eksplozja, jaka ich połączyła, rzuciła
ich na podłogę. C.C., śmiejąc się, spojrzał w jej
rozbawione oczy.
 Oto do czego prowadzą techniki wymyślone pod
wpływem zaślepienia pożądaniem  parsknął.  Chodz-
my do twojej sypialni i zróbmy to jeszcze raz, w łóżku,
jak Pan Bóg przykazał.
Kilka godzin pózniej znowu siedzieli w kuchni, tym
razem spokojnie jedząc szarlotkę i pijąc kawę.
 I to ma być niewinna i cnotliwa wiejska panna
Diana Palmer 221
 mruczał Connal, wspominając miłosne korepetycje,
jakich udzielił jej na górze.  Jesteś obłudna!
 Kto z kim przestaje, takim się staje!  odcięła się.
 Słuchaj, mężu, mamy problem!
 Jesteś w ciąży?  zapytał, nie kryjąc nadziei.
 To nie jest żaden problem. Jeszcze nie wiem.
Chodzi o to, że jestem twoją żoną, ale nie mam
obrączki.
Uśmiechnął się chytrze i wsunął dłoń do kieszeni.
 Nie masz?  powiedział, podając jej malutkie
pudełko. W środku znajdował się pierścionek z dużym
brylantem i złota obrączka wysadzana brylancikami.
 Piękne  szepnęła wzruszona.  A gdzie jest
twoja obrączka?  Spojrzała na niego pytająco.  Nie
myśl sobie, że nie będziesz musiał jej nosić. Nie
pozwolę, żeby wszystkie panny, wdowy i rozwódki
z całego Teksasu wyciągały łapy po moją zdobycz!
 Dobrze, dobrze  mruknął pojednawczo.  Tro-
chę pózniej pojedziemy do miasta i pozwolę się
zaobrączkować.
Zajęci rozmową, nie usłyszeli, że do domu wszedł
Ben Mathews.
 Wielkie nieba!  zawołał, stając w progu.
 Zobaczyłeś moją obrączkę i pierścionek  domy-
śliła się Penelopa, promieniejąc ze szczęścia.
 Może ochłonie, jak mu powiesz, że wieczorem
wprowadzamy się do tego wolnego domu  pod-
powiedział C.C.
 Słyszałeś, tato? Hej, tato! Co ci się stało?
222 MEKSYKACSKI ZLUB
Dlaczego nic nie mówisz? Nie cieszysz się, że wresz-
cie się dogadaliśmy? %7łe będziemy razem mieszkać
i że będziesz miał wnuki? Powiedz coś! Cieszysz się
czy nie?
 Oczywiście, że się cieszę, Pepi, ale...
 Ale...?  zaniepokoił się Connal. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl