[ Pobierz całość w formacie PDF ]

POSKLEJANE SZCZZCIE
97
nie będzie drążył tego tematu i dopytywał o szczegóły,
ale nie musiaÅ‚. Najwyrazniej Katie powiedziaÅ‚a wystar­
czająco dużo.
- Pracujesz przez cały tydzień, a potem bierzesz
nocne dwunastógodzinne dyżury i znowu wracasz do
szpitala - burknÄ…Å‚ gniewnie. - To nie jest w porzÄ…dku
wobec Katie, wobec twoich pacjentów i współpracow­
ników. A przede wszystkim jest nie w porządku wobec
ciebie. Nie powinnaś tego robić.
- Nie mam wyboru - odrzekła łamiącym się głosem.
- Hipoteka jest bardzo obciążona, a dopóki nie wyre­
montujÄ™ kuchni, nie stać mnie na sprzedaż domu i wy­
najęcie czegoś mniejszego. Krzyk nic tu nie pomoże.
- Nie krzyczałem na ciebie.
- Tak to odebrałam.
Zamiast odpowiedzi przytulił ją mocno.
- Nie zamierzałem. Annie, pozwól sobie pomóc.
Mógłbym wykończyć dla ciebie tę kuchnię.
Odepchnęła go z twardym postanowieniem, że nie
ustąpi, choćby pokusa była nie wiem jak wielka.
- Nie mogę. Zresztą mam już zaoszczędzoną prawie
caÅ‚Ä… kwotÄ™. Jeszcze tylko dwa weekendy, za dwa tygo­
dnie i kolejny. Ostatnim razem będą to cztery noce.
Powinnam wtedy mieć dosyć pieniędzy.
- I przestaniesz?
- Wtedy przestanę - przytaknęła.
PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… delikatnie, jakby chcÄ…c przypieczÄ™to­
wać tę obietnicę.
- NastawiÄ™ wodÄ™ na herbatÄ™. Napijesz siÄ™, a Katie
opowie ci, co robiliśmy na spacerze.
- Spotkajmy siÄ™ na kawie.
CAROLINE ANDERSON
98
- Sal, nie dam rady w tej chwili. Daj mi jeszcze
dziesięć minut. - Annie niespokojnie zerknęła na ze­
garek.
- Pięć i ani sekundy więcej. Pózniej będę miała
urwanie gÅ‚owy i nie wyrwÄ™ siÄ™ nawet na chwilÄ™. Spot­
kamy się w stołówce.
Sally czekała już na miejscu. Na stoliku stały dwie
kawy cappuccino i kilka kawałków ciasta.
- Bierz, bo pewnie nie zdążyłaś zjeść śniadania.
Potem wytłumacz mi, co ty u licha wyprawiasz. Dzisiaj
od rana Patrick napadÅ‚ na mnie o to, że pracujesz dodat­
kowo na zlecenia. Nie zaczynaj, że nie miał prawa
wtrącać się do twoich spraw. Nie obchodzi mnie to.
Obchodzisz mnie ty. Obiecałaś mi, że zrezygnujesz.
- I tak zrobiłam - zawstydziła się Annie.
- Ale tylko na chwilÄ™.
- Na trzy miesiące. Potem agencja skontaktowała
się ze mną. Rozpaczliwie poszukiwali pracowników.
Sama wiesz, w jakim stanie jest dom. MusiaÅ‚am wyko­
rzystać okazję.
- GdybyÅ› tylko nie byÅ‚a tak piekielnie uparta! - Sal­
ly spojrzała na nią z troską i pokręciła głową.
- To mój problem.
- To był problem Colina. Nie powinnaś czuć się za
niego odpowiedzialna.
- Był chory. Uzależniony.
- Wiem. - Zcisnęła jej rękę i podsunęła talerzyk
z ciastem. - Jedz. Mamy mało czasu.
Ciasto było znakomite. Słodkie i orzezwiająco kwas-
kowate, pełne kalorii. Do tego kawa. Tego jej było
potrzeba. A zaraz, kiedy skończy jeść, pójdzie i urwie
Patrickowi głowę.
POSKLEJANE SZCZZCIE
99
- Ile ci jestem winna? - zapytała, ale Sally zmroziła
jÄ… wzrokiem.
- Nie zaczynaj - zagroziła. - Czy pracowałaś na
zlecenia parÄ™ tygodni temu, podczas urlopu?
Do diabła. Zdecydowanie udusi Patricka. Bawiła się
widelczykiem, usiłując zyskać na czasie.
- Annie - westchnęła Sally - wykańczasz się.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój. Najpierw moi
rodzice, potem Patrick, teraz ty.
- WyglÄ…dasz jak cieÅ„ czÅ‚owieka. Musisz dbać o sie­
bie, choćby ze względu na Katie. Poza tobą nie ma
nikogo innego.
Annie poczuÅ‚a dÅ‚awienie w gardle i z trudem prze­
łknęła ślinę.
- Wiem. Obiecałam już Patrickowi. Jeszcze tylko
dwa weekendy.
- Mnie też obiecałaś i nie przeszkodziło ci to znowu
brać zlecenia - zauważyła jej najlepsza przyjaciółka.
- Tym razem na pewno dotrzymam - odparÅ‚a z prze­
konaniem, a Sally uścisnęła ją.
- Kocham ciÄ™. JesteÅ› taka dzielna. Nie wiem, skÄ…d
bierzesz siły. Podziwiam cię. Chybabym się załamała.
- PoradziÅ‚abyÅ› sobie. CzÅ‚owiek czasem nie ma wyjÅ›­
cia i pcha swój wózek dzień po dniu.
- Co robisz w piÄ…tek wieczorem?
- Nie wiem. Nie mam żadnych specjalnych pla­
nów. - Zamrugała oczami, zaskoczona naglą zmianą
tematu.
- Przyjdz na kolację. Zaprosiłam Whittakerów
i Maguire'ów. Dzieciaki bÄ™dÄ… miaÅ‚y bal. JeÅ›li pozwo­
lisz, zabiorÄ™ Katie ze szkoÅ‚y razem z chÅ‚opakami. Prze­
nocuje u nas. Po kolacji Patrick odwiezie ciÄ™ do domu,
100 CAROLINE ANDERSON
będziesz miała całą noc i przedpołudnie na dekadenckie
lenistwo.
- Skąd u licha przyszło ci do głowy, że chcę spędzić
noc z Patrickiem? - spytała, kiedy udało jej się wydobyć
głos, a Sally zaśmiała się triumfalnie.
- Nie powiedziaÅ‚am nic takiego. WspomniaÅ‚am tyl­
ko, że będziesz miała noc dla siebie. Zanim zaczniesz
oskarżać Patricka o niedyskrecjÄ™, przyjmij do wiado­
mości, że nie powiedział na wasz temat ani słowa.
- Ja też nie.
- Znam ciÄ™. Masz to wypisane na twarzy. Wystarczy
na ciebie spojrzeć, gdy ktoÅ› wymienia jego imiÄ™. Na­
prawdÄ™ siÄ™ cieszÄ™.
- Nie rozumiem, co insynuujesz - zaprotestowała,
ale Sally przejrzała ją bez wysiłku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl