[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nick ma syna, o którym nic nie wiedział? Jego była
żona chce do niego wrócić?
Słysząc pukanie do drzwi, otworzyła, nie zważając
na łzy płynące jej po policzkach.
- Proszę pani, czy coś się stało? - spytał chłopiec.
- Nie, nic - odparła głosem zdławionym przez łzy,
wręczyła mu napiwek, wzięła nożyczki i zamknęła mu
drzwi przed nosem.
Musiała w końcu przyznać się przed sobą, że miała
nadzieję wrócić do Nicka, kiedy wszystko się uspokoi.
Miała nadzieję, że zostanie jego żoną, nawet jeśli nie
będą mogli mieć dzieci. Może Nick zgodziłby się na
adopcję. Przez cztery minione wieczory, kładąc się do
łóżka, kołysała się do snu tą nadzieją.
Tymczasem okazało się, że Nick ma już dziecko,
ma kogoś, kogo może nauczyć łowić ryby, z kim może
dzielić ważne chwile swojego życia. Komu może stwo­
rzyć prawdziwy dom, z obojgiem rodziców. Z taką
wiedzą nie mogła się dłużej oszukiwać.
Głośne natarczywe pukanie do drzwi wyrwało ją
z przykrych refleksji.
- Proszę pani? Proszę pani, proszę otworzyć!
Nie wiedziaÅ‚a, skÄ…d ta panika, otworzyÅ‚a zatem, pa­
trząc najpierw przez wizjer. Za drzwiami stał dyrektor
hotelu.
- Tak?
- Proszę pani, nic się pani nie stało? - Mężczyzna
lustrował ją od stóp do głów, przerażony.
- Nic mi nie jest - zapewniła, próbując zamknąć
drzwi.
DUET Z SOLISTK 201
- Proszę pani, czy pani wie, że pani płacze?
- Oczywiście, że wiem - warknęła.
- Powiedziała pani, że nic pani nie jest.
- Bo nie! Niech mnie pan zostawi!
Po raz kolejny spróbowała zatrzasnąć mu drzwi
przed nosem, ale mężczyzna postawił nogę na progu.
- Proszę pani, czy potrzebne jeszcze pani nożyczki?
- To po to pan przyszedł? Mam oddać nożyczki?
- Nie, proszÄ™ pani... ale kiedy ktoÅ› jest zdenerwo­
wany... nie wiadomo, co może zrobić.
Liza patrzyła na niego. W pewnej chwili olśniło ją,
zrozumiała, co mówi do niej ten mężczyzna. Bał się,
że ona popełni samobójstwo za pomocą nożyczek!
- Ja nie... Niech pan sobie zabiera te cholerne no­
życzki - żachnęła się, chwytając nożyczki i niemal
rzucając je w jego ręce. - A teraz niech pan sobie
idzie!
- Bardzo przepraszam - mruknÄ…Å‚ pod nosem dy­
rektor hotelu, wycofując się tyłem.
Liza huknęła drzwiami, tym razem z powodzeniem,
i runęła na łóżko. Potem przeprowadziła ze sobą długą,
poważną rozmowę, przypominając sobie o obietnicy,
którą złożyła sobie kilka dni wcześniej: że odejdzie
od Nicka, dając mu tym samym szansę na spełnienie
marzeń.
Na dzwięk telefonu Bonnie przyspieszyła kroku.
MógÅ‚ to być co prawda jakiÅ› wÅ›cibski dziennikarz, któ­
rego pozbyłaby się raz dwa, ale mogła to też być Liza.
- Czy mogłabym prosić Lizę?
202 JUDY CHRISTENBERRY
To coś nowego, stwierdziła ponuro Bonnie, taki
grzeczny ton.
- Nie ma pani co o nią pytać. Wie pani dobrze,
że jej tu nie ma.
- Chwileczkę! Ja jestem... Ona dała mi ten numer.
Kiedy wyjechała?
Bonnie dumała, co robić. Wreszcie powiedziała:
- A kto mówi?
W sÅ‚uchawce zapadÅ‚a cisza. Bonnie chciaÅ‚a prze­
rwać poÅ‚Ä…czenie, kiedy kobiecy gÅ‚os odezwaÅ‚ siÄ™ po­
nownie.
- Jestem Emma Logan.
- Jej kuzynka?
- Tak. Proszę mi powiedzieć, kiedy wyjechała.
- Kilka dni temu. Chyba to byÅ‚ piÄ…tek. Dziennika­
rze dowiedzieli się, że jest u nas i musiała się znowu
gdzieś ukryć. A u pani wszystko w porządku?
- Tak. MówiÅ‚a, że da mi znać, zanim... jeÅ›li wy­
jedzie.
- Dzwoniła tutaj i mówiła, że jest bezpieczna.
- Jest w Nowym Jorku?
- Tak, ale... - Bonnie usłyszała otwierające się
drzwi, to Nick schodził na dół. - Momencik. - Podała
słuchawkę Nickowi. - Kuzynka Lizy.
Nick chwycił słuchawkę.
- Emily, co u ciebie?
- Wszystko w porządku, ale co z Lizą? Obiecała do
mnie zadzwonić, gdyby musiała gdzieś się przenieść.
Nick zmartwił się tonem Emily. Było w nim coś
szalonego.
DUET Z SOLISTK 203
- Na pewno nic ci tam nie grozi? Jeśli potrzebujesz
pomocy, to powiedz. Policja nie zdradzi nikomu, gdzie
jesteÅ›.
- Nie, wszystko dobrze, chodzi mi tylko o LizÄ™.
Nie powinnam dzwonić do jej mieszkania...
- I tak jej tam nie ma - oznajmił Nick. - Już to
przerabialiÅ›my. Wiemy jedynie, że przebywa w jed­
nym z setek nowojorskich hoteli.
- Dlaczego wyjechała?
Nick przełknął głośno.
- Stwierdziła, że nie może dłużej tu zostać. Prasa
znalazła ją w szpitalu. Nie chciała, żeby dowiedzieli
się, że tu była.
- W szpitalu? Nie wyzdrowiaÅ‚a jeszcze? MyÅ›la­
Å‚am...
- Jest zdrowa. OpiekowaÅ‚a siÄ™ dziećmi w przyszpi­
talnym przedszkolu, na ochotnika, ukrywajÄ…c siÄ™ pod
perukÄ….
- Tą z długimi włosami, którą kupiła jej matka?
Nick pomyślał przez chwilę, że znalazł może klucz
do obecnego przebrania Lizy.
- W jakim jest kolorze?
- Prawie takim samym jak jej naturalne wÅ‚osy, tyl­
ko że sięga jej chyba do połowy pleców.
- Nie - odparł spokojnie. - Miała blond perukę.
- Gdyby zadzwoniÅ‚a przypadkiem, proszÄ™ przeka­
zać jej, że czekam na kontakt.
- Oczywiście. Ja też proszę o to samo. Powie jej
pani, żeby zadzwoniła?
- Na pewno jej powiem.
204 JUDY CHRISTENBERRY
Nie mógł spodziewać się innej odpowiedzi, Emilv
nie zdradziÅ‚aby mu kryjówki Lizy, nawet gdyby jÄ… zna­
ła. Nie mógł też uwierzyć, żeby Liza zapomniała
o swojej kuzynce, w koÅ„cu jej bezpieczeÅ„stwo wyda­
wało się dla niej najważniejsze.
Tym bardziej zaczął się martwić o Lizę.
Emily wróciła do kawiarni, jej przerwa dobiegła
koÅ„ca. Nie potrafiÅ‚a udawać tym razem pogodnej bez­
troski. Toby Atkins, popijajÄ…c kawÄ™ na swoim ulubio­
nym stołku, zapytał natychmiast:
- Stało się coś?
PrzejmujÄ…c siÄ™ LizÄ…, Emily caÅ‚kiem o nim zapo­
mniała.
- Co? Nic, nic się nie stało.
- Myślałem, że dostałaś jakieś złe wieści z domu.
Opowiedziała mu kiedyś melodramatyczną historię
o Å›mierci swojego narzeczonego, która staÅ‚a siÄ™ powo­
dem jej wyjazdu z rodzinnych stron.
- Nie. Dzwoniłam do siostry, trochę się przeziębiła.
- Ubrała twarz w zdawkowy uśmiech.
Toby kiwnął głową.
- Aha. - Po czym zaskoczył ją, kładąc swoje ręce
na jej dłoniach. - Wiesz, że możesz na mnie polegać,
Emma? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl