[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czy nic się pani nie stało?
Zaczęła płakać.
 Nic  odpowiedziała, próbując się opanować.  Nic mi nie jest. Ale kiedy pomyślę o
tej dziewczynie, którą porwał... szkoda, że pan nie słyszał, co mówił. Nie chcę nawet myśleć,
co z nią zrobi.
 Spokojnie  powiedział Sejer.  Nie wybiegajmy myślami tak daleko. Zabrał ją,
żeby nikt mu nie przeszkadzał w ucieczce. Czy widziała ją pani kiedyś?
 Nigdy.
 Może mi pani powiedzieć, co powiedział, kiedy stanął przy ladzie?
 Powiem panu dokładnie, co mówił  odparła.  Nigdy tego nie zapomnę. Zaszedł ją
od tyłu. Najpierw chwycił ręką za szyję i odciągnął od lady, a potem przewrócił na podłogę i
położył jej nogę na głowie. Do mnie krzyknął:  Jedna chwila wahania, a rozwalę dziewczynie
łeb!". Potem strzelił. Znaczy, strzelił w sufit. Płytki na suficie popękały i poleciały na
wszystkie strony. We włosach mam pełno gipsu.
Otarła pot z czoła rękawem bluzki, a Sejer przerwał na chwilę przesłuchiwanie, żeby
przyjrzeć się Karlsenowi, który zdejmował kamerę z sufitu i wyciągał z niej kasetę wideo.
 Mówił po norwesku?
 Tak.
 Bez akcentu?
 Bez. Miał wysoki głos. Może trochę ochrypły.
 A dziewczyna  mówiła coś w ogóle?
 Ani słowa. Była śmiertelnie wystraszona. Bandyta wiedział, co robi. Pogarda dla
wszystkiego i wszystkich. Jestem pewna, że ma już na koncie napady z bronią.
 Zobaczymy  Sejer przerwał kobiecie i wziął taśmę.  Mam nadzieję, że nie będzie
pani miała nic przeciwko temu, żeby pojechać z nami na komisariat i obejrzeć taśmę.
 Muszę zatelefonować.
 Możemy to załatwić.
Karlsen popatrzył na nią.
 Czy da się mniej więcej oszacować, ile dała mu pani pieniędzy?
 Dałam?  krzyknęła, patrząc na niego, jakby zwariował.  Jak może pan tak mówić?
Niczego mu nie dałam, on mi je ukradł!
Sejer mrugnął i spojrzał w górę na sufit.
 Przykro mi  powiedział Karlsen.  Czy wie pani, ile pieniędzy zabrał?
 Dzisiaj jest piątek  mówiła urażonym tonem.  W kasie mogłam mieć jakieś sto
tysięcy.
Sejer wyjrzał przez otwarte drzwi.
 Porozmawiajmy z tymi na zewnątrz, którzy ich widzieli. Było kilkoro świadków.
Może przynajmniej dostaniemy jakiś przydatny rysopis.
Westchnął ciężko, wypowiadając te słowa. Sam widział bandytę z odległości kilku
kroków. Ciekawe, jak wiele będzie mógł sobie przypomnieć?
 Samochód był biały i wyglądał na nowy. Raczej mały  dodała.  Poza tym nie
zauważyłam nic specjalnego. Był otwarty, a kluczyki musiały być w środku, bo ruszył,
jeszcze zanim zamknął drzwi. Przez rynek, między klombami i dalej do głównej ulicy.
 Nie można wykluczyć, że ten samochód ukradł, a własny zaparkował gdzieś indziej.
Może być niebezpieczny. Musiał wziąć zakładnika powodowany impulsem. To znaczy, jeżeli
rzeczywiście tak zrobił. Pewnie nie sądził, że jakiś klient przyjdzie tutaj zaraz po otwarciu. A
ona... czy weszła do banku drugimi drzwiami?
 Tak.
Sejer spojrzał w górę na dziurę ziejącą w suficie i zmarszczył brwi.
 Szybko podejmuje decyzje. Albo jest zdesperowany.
Kolejny wóz patrolowy zatrzymał się przed bankiem i dwaj technicy kryminalistyczni
w kombinezonach weszli do środka. Ich uwagę natychmiast przykuła dziura po kuli w suficie.
 Ciekawe, ile mu jeszcze zostało  powiedział jeden z nich.
 Nawet nie chcę o tym myśleć  mruknął ponuro Sejer.  Ale bez dwóch zdań, to
twardziel. Najpierw bierze zakładnika, a potem strzela na postrach w godzinach porannego
szczytu.
 Bardzo skuteczny  przyznał technik.  Wszyscy stoją bez ruchu. Myśli tylko o
jednym, o tym, żeby się szybko ze wszystkim uporać. Nie marnować czasu, cala naprzód.
Nosił rękawiczki?
Kasjerka skinęła potwierdzająco głową.
 Cienkie.
Sejer przeklął się w myślach za to, że nie został dłużej w banku i nie udaremnił
planów bandyty. Jednak wtedy mężczyzna poczekałby, aż on wyjdzie, albo wrócił innego
dnia. Po raz kolejny spojrzał na kasjerkę. Oczy kobiety lśniły tym szczególnym blaskiem,
który zdradzał, że jej dotychczasowe życie się skończyło. Zrozumiał, niczego nie rozumiejąc.
 W porządku  stwierdził.  Mamy masę roboty. Ruszajmy.
Oddychał ciężko. Pochylił się na siedzeniu, jakby chciał zmusić samochód do
szybszego wyjazdu z miasta. Planował wszystko od bardzo dawna, w myślach wiele razy
analizował napad, przewidując szczegóły, i zastanawiał się, jak mu się to wszystko uda. A
jednak pomylił się. Wydarzenia rozegrały się z zawrotną szybkością. Miał pieniądze, ta część
poszła zgodnie z planem, ale jedno się nie zgadzało. W samochodzie na miejscu pasażera ktoś
siedział.
Ulice były pełne ludzi. %7ładen z nich nawet nie spojrzał na biały samochód. Wcisnął
sprzęgło i minął skrzyżowanie, wpatrując się z tłumioną wściekłością w drogę przed sobą.
Wypuścił gorące powietrze z płuc. Po piętnastu minutach ściągnął kaptur, chociaż
natychmiast poczuł się nagi. Jednak nie odwrócił się, żeby popatrzeć na zakładniczkę. Nie
miał wyboru, nie mógł jechać dalej z kapturem na głowie. Zbliżający się kierowcy
zobaczyliby go i zapamiętali kierunek jazdy, samochód i numer rejestracyjny. Zakładniczka
siedziała obok nieruchomo ze zwieszoną głową. Minęli sklep z artykułami weselnymi.
Zwolnił, pozwalając mercedesowi się wyprzedzić, i skupił się na utrzymaniu wzroku przed
sobą. Dopiero teraz, po kilku minutach, gdy jego tętno trochę zwolniło, uświadomił sobie, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl