[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stało. Do licha, ja też czuję się winny. Ale oboje jesteśmy
tylko ludzmi i popełniamy błędy. Może zachowaliśmy się
nieodpowiedzialnie...
- Może?! - wykrzyknęła. Zlękła się, że obudzi Josha i
zniżyła głos, lecz gdy zaczęła mówić cicho, jej złość jeszcze
bardziej się uwydatniła. - Nie ma żadnego  może". Byliśmy
tak zajęci sobą, że zupełnie zapomnieliśmy o dziecku. Tylko
niezwykłemu szczęściu zawdzięczam, że nic mu się nie stało.
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przecież chodzi o mego syna,
za którego jestem odpowiedzialna. A ty jesteś tylko jakimś
dyrektorem agencji reklamowej, któremu zależy na szybkim
zrobieniu dużych pieniędzy. Wcale się nami nie przejmujesz,
zapomnisz o nas w tej samej chwili, kiedy ukończysz ten swój
drogocenny film. Więc lepiej zostaw nas w spokoju. Po prostu
wynoś się i trzymaj od nas z daleka. Nie potrzebujemy ciebie.
- Mnie nie, tylko moich pieniędzy, prawda? - Nie mógł
się powstrzymać od drwiny. - Erico, dlaczego? Tak bardzo są
ci potrzebne pieniądze, że wbrew sobie godzisz się na pracę
Josha w reklamie?
- Nie twoja sprawa - odparła gniewnie. Wstała z sofy i
podeszła do drzwi. Zdjęła łańcuch i otworzyła je szeroko.
- Do widzenia, Alex. Zobaczymy się w środę.
Trzeba iść, pomyślał. Miała rację. Oni oboje stanowili dla
niego tylko środek do celu. Po nakręceniu filmu zapomni o
nich. Będzie dalej realizował swe życiowe plany. I gdy tak
przekonywał sam siebie, powrócił myślą do rysunku Eriki. Do
diabła, przecież nie był potworem!
Wstał gwałtownie i ruszył w stronę drzwi. Kiedy się przy
nich znalazł, zatrzasnął je i założył łańcuch. A potem porwał
Ericę w ramiona i przywarł do jej ust. Niech się przekona, kim
on naprawdę jest.
Chciała mu się wyrwać, lecz on jeszcze mocniej ją objął i
przycisnął do ściany. Bezskutecznie usiłowała odwrócić
twarz, gdyż wplótł palce w jej włosy i przytrzymywał głowę.
Starała się go kopnąć, ale udem unieruchomił jej nogi.
Odpychała jego ramiona, a on nawet nie drgnął. Równie
dobrze mogłaby próbować poruszyć ceglaną ścianę.
Z jej oczu popłynęły łzy bezsilnej złości. Jednak to nie na
niego teraz się gniewała. Była wściekła na siebie, ponieważ ku
swemu przerażeniu poczuła, że jej ciało już zareagowało na
ten atak. Przepłynęła przez nie fala żaru, ramiona same objęły
szyję mężczyzny, a palce z własnej woli zanurzyły się w jego
gęste włosy.
- Tak, właśnie tak - zachęcał ochrypłym głosem, między
pocałunkami. Wsunął dłoń pod bawełnianą koszulkę i zaczął
pieścić jej piersi. Erice zdawało się, że pożera ją płomień.
Scałował z jej warg namiętny okrzyk.
- To jest właśnie to, co ja sobą konkretnie przedstawiam,
prawda? - spytał, gdy zwolnił uścisk. W jego głosie brzmiało
niemal zatroskanie.
W milczeniu skinęła głową. Nie patrzyła mu w oczy,
upokorzona, że dała się wciągnąć w tę miłosną grę, a zarazem
zakłopotana jego pożądaniem.
- Erico, seks nie jest czymś potwornym. To normalna,
zdrowa funkcja organizmu.
Uśmiechnęła się gorzko. Tę prawdę w różnych wersjach
słyszała niejednokrotnie od Marka.
- Powtarzasz to pewnie wszystkim dziewczynom
- szepnęła, usiłując go odepchnąć.
Ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz do góry.
- To dlatego ciągle nie chcesz przyznać, że my siebie
pragniemy? - Patrzył badawczo Erice w oczy.
- Myślisz, że jestem notorycznym uwodzicielem?
- Nie zaprzeczaj. Jesteś wolnym i bardzo atrakcyjnym
mężczyzną. O swoich przygodach mógłbyś pewnie napisać
tomy.
Zaśmiał się cicho, a potem przytknął swoje czoło do jej
czoła.
- Przyznaję, nie jestem święty, ale prawdę mówiąc, nie
wiem, czy opis moich przygód byłby wystarczającym
tematem do krótkiej nowelki.
Erica bardzo pragnęła w to uwierzyć, ponieważ uczciwość
była nieodłączną cechą jej natury. Niestety, wierność też.
Jednak gorzkie doświadczenia małżeńskie pokazały jej, jaką
wagę do wierności przywiązują mężczyzni. Mark stale
powtarzał, że miłość i pożądanie to dwie różne sprawy i gdyby
mężczyzna miał być monogamistą, to natura nie obdarzyłaby
go tak nieopanowanym popędem seksualnym.
Być może wybaczyłaby Markowi romanse, ale z jednego z
pewnością nie mogła go rozgrzeszyć. Kiedy ona w męce
wydawała na świat ich dziecko, on grzał łóżko innej kobiecie i
pozostał w nim nawet po otrzymaniu wiadomości, że żona
urodziła mu syna i dziedzica.
- Alex, puść mnie. - W jej przytłumionym głosie
zabrzmiała taka dziwna nuta, że tym razem opuścił ramiona,
choć pożądanie, które nie znalazło ujścia, nadal domagało się
spełnienia. Gdyby chodziło tylko o niego, w jednej chwili
zaciągnąłby ją do łóżka. Dostrzegł jednak łzy w jej oczach. I
to był problem numer jeden.
- Mnie potrzeba czegoś więcej - powiedziała cicho.
- Więcej?! - wykrzyknął niecierpliwie. - Pragniemy się i
w łóżku będzie nam wspaniale, oboje jesteśmy tego pewni.
Czego chcesz ode mnie? Deklaracji dozgonnej miłości?
- Nie, ale jeśli mam pójść z kimś do łóżka, to nie mogę
myśleć tylko o sobie. Nie wolno mi zapominać, że mam syna,
a cokolwiek się dzieje w moim życiu, ma na niego wpływ.
Chcę, żeby wyrastał w poczuciu szacunku dla kobiet. Pragnę
go nauczyć, że powinien kochać się z kobietą wtedy, gdy
zażąda tego serce, a nie to, co ma między nogami. A ten cel
mogę osiągnąć tylko w jeden sposób - dając mu dobry
przykład. Wskakiwanie do łóżka z tobą, dlatego że mnie
fizycznie pociągasz, nie byłoby wzorem do naśladowania. Czy
rozumiesz, o czym mówię, czy tylko marnuję czas?
- Nie marnujesz czasu. - Odsunął się od niej ze złością i
przeszedł parę kroków po pokoju. Kiedy się do niej odwrócił i
dojrzała w jego oczach niewygasłe pożądanie, zadrżała.
Najprościej byłoby rzucić mu się w ramiona. Gdyby nie
Josh. Zawsze miała na względzie przede wszystkim dobro
synka. I tak już pozostanie.
- Alex, myślę, że czas na ciebie.
Popatrzył na nią zawiedzionym wzrokiem. Bardzo dobrze
ją rozumiał. I, co gorsza - nawet się z nią zgadzał, choć nie
chciał się do tego przyznać. Pragnął jej wprost rozpaczliwie,
wiedział, że tej nocy nie zaśnie. Lecz równocześnie zdawał
sobie sprawę, że ona oczekuje uczuciowego zaangażowania.
Nigdy nie był zdolny zaufać kobiecie na tyle, aby oddać jej
swe serce. A Erica w końcu tego by od niego zażądała.
Podszedł do drzwi i otworzył je.
- Do widzenia. - Wyszedł. Nie obejrzał się za siebie.
- Do widzenia - szepnęła, odprowadzając go wzrokiem.
Zamknęła drzwi. Była tak słaba, że osunęła się na podłogę.
Usiadła z kolanami przyciągniętymi do piersi.
- Nie będę płakać - szeptała, czując zbierające się pod
powiekami łzy. - Nie będę płakać.
Powstrzymała łzy, powtarzając sobie, że dokonała
właściwego wyboru. Dlaczego więc była tak straszliwie
nieszczęśliwa?
ROZDZIAA 7
Erica popijała poranną kawę, gdy do kuchni wpadł Josh.
Zwykle budził się pierwszy, więc na widok matki stanął jak
wryty.
- Dzień dobry, kochanie - powitała synka. - Dobrze się
spało?
- Uhm - potwierdził i ukradkowym spojrzeniem obrzucił
całe pomieszczenie.
- Szukasz czegoś? - spytała Erica.
- Nie. - Przykucnął i rozglądał się po kątach.
- Na pewno? - Przykryła połą szlafroka kotka, śpiącego u
niej na kolanach, gdyż poszukiwania Josha przeniosły się pod
stół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl