[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przykładu innym dziewczynom. Rozhisteryzowany Roger oświadczył, że po raz ko lejny się
zawiódł, że nie można ufać Brazylijkom. (Mój Boże! Cóż za mania uogólniania! ). Na próżno
zapewniała, że jej nieobecność spowodowana była tylko silną go rączką. Pracodawca nie dał
się udobruchać. Krzyczał, że znów musi jechać do Brazylii po nową tancerkę. Ciskał się, że
lepiej było zrobić spektakl z muzyką bałkańską i tancerkami z
ładniejszymi, a już z pewnością bardziej godnymi zaufania.
Jugosławii, o niebo
Pomimo młodego wieku Maria nie była idiotką - poza tym arabski kochanek wyjaśnił
jej, że w Szwajcarii zatrudnienie jest obwarowane bardzo rygorystycz nymi przepisami i
Maria, broniąc się przed zwolnieniem, może wykorzystać argument, że zmuszano ją do pracy
niemal niewolniczej, bo pracodawca zatrzy mywał lwią część jej wynagrodzenia.
Wróciła do biura Rogera i posługując się tym razem w miarę poprawną
francuszczyzną, wplotła w swoją wypowiedź słowo „adwokat”. Wyszła stamtąd z kilkoma
obelgami pod swoim adresem i pięcioma tysiącami do larów odszkodowania - sumą, o jakiej
nigdy nie śniła, a wszystko to dzięki magicznemu słowu „adwokat”. Mogła teraz swobodnie
spotykać się z arabskim kochankiem, kupić kilka prezentów, zrobić zdjęcia zaśnie żonego
krajobrazu i wrócić do kraju.
Zadzwoniła do sąsiadki rodziców, by oznajmić, że jest szczęśliwa i ma przed sobą
wspaniałą karierę, więc nie ma powodu do zmartwień. Ponieważ lada dzień miała opuścić
pokój w pensjonacie, uznała, że nie po zostaje jej nic innego, jak wyznać kochankowi
dozgonną miłość, przejść na jego wiarę, poślubić go - nawet gdyby musiała nosić tę dziwną
chustkę na głowie. Powszechnie wiadomo, że Arabowie są bardzo bogaci, a
najważniejsze.
to było
Lecz Arab gdzieś się ulotnił. W głębi duszy była wdzięczna Najświętszej Panience, że
nie musi się wypierać swojej wiary. Mówiła już nieźle po francusku, miała pieniądze na bilet
powrotny, pozwolenie na pracę jako tancerka samby i ważną kartę pobytu. Wiedząc, że w
ostateczności może wyjść za mąż za sprzedawcę tekstyliów, postanowiła zrobić to, co
wydawało jej się łatwe: zarabiać pieniądze dzięki swej urodzie.
W Brazylii czytała raz książkę o przygodach pasterza poszukującego skarbu, który
musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnościami, ale właśnie dzięki temu osiągnął wszystko,
czego pragnął. I to był dokładnie jej przypadek. Była teraz w pełni świadoma, że straciła
pracę, by wypełniło się jej prawdziwe przeznaczenie - zostać modelką.
Wynajęła mały pokój (bez telewizora, bo musiała oszczędzać, dopóki nie zacznie
zarabiać) i już następnego dnia postanowiła odwiedzić agencje mody. Wszędzie słyszała, że
powinna zostawić profesjonalne zdjęcia. W końcu była to inwestycja we własną karierę -
wszystkie marzenia mają swoją cenę. Wydała sporą część oszczędności na doskonałego,
małomównego, ale wymagającego fotografa. W studiu fotograficznym miał zasobną
garderobę, więc pozowała w strojach prostych, ekstrawaganckich, a nawet w bikini, na widok
którego jej jedyny znajomy w Rio de Janeiro, portier, tłumacz i impresario w jednej osobie -
Mailson - pękłby z dumy. Dodatkowe odbitki wysłała do rodziny wraz z listem, w którym
zapewniała, że jest w Szwajcarii szczęśliwa. Niech myślą sobie, że jest bogat a, ma stroje,
które mogą wzbudzić zazdrość koleżanek, i stała się najsławniejszą dziewczyną z rodzinnego
miasteczka. Kiedy wszystko pójdzie po jej myśli (przeczytała wiele książek o „pozy tywnym
myśleniu” i nie mogła wątpić w swoje zwycię stwo), to w domu powita ją orkiestra, a prefekt,
być może, nazwie jakiś plac jej imieniem.
Kupiła telefon komórkowy i przez następne dni cze kała, by ktoś zadzwonił i
zaproponował jej pracę. Jadała w chińskich restauracjach (najtańszych) i aby zabić czas,
uczyła się jak szalona.
Ale dni mijały, a telefon milczał. Nikt jej nie zacze piał, gdy spacerowała brzegiem
jeziora, poza kilkoma handlarzami narkotyków, stojącymi zawsze w tym sa mym miejscu, pod
jednym z mostów łączących stary park z nowym miastem. Zaczęła wątpić w sw ą urodę, lecz
jedna ze spotkanych przez przypadek w kawiarni dawnych koleżanek z pracy wyjaśniła jej, że
Szwajcarzy nie lubią być natrętni, a cudzoziemcy jak ognia boją się podejrzeń o
„molestowanie seksualne” - taki termin wymyślono po to, by kobiety na c ałym świecie czuły
się brzydkie i nijakie.
Pamiętnik Marii pisany pewnego wieczoru, gdy nie miała odwagi ani wyjść z domu,
ani czekać na telefon, ani żyć:
Przechodziłam dziś koło wesołego miasteczka. Muszę się teraz liczyć z każdym
groszem, wolałam się więc tylko przyglądać. Długo stałam przed diabelskim mły nem.
Większość ludzi wsiadała do wagoników w po szukiwaniu mocnych wrażeń, lecz gdy tylko
młyn ruszał, ci sami ludzie umierali ze strachu i błagali, żeby zatrzymać maszynerię.
Czego właściwie oczekiwali? Skoro wybrali przygodę, powinni być gotowi pójść na
całość. A może żałowali, że nie kręcą się bezpiecznie na dziecinnej karuze li, zamiast w
szaleńczym tempie jeździć na diabelskim młynie?
Czuję się w tej chwili zbyt samotna, by myśleć o mi łości, lecz muszę wierzyć, że to
minie, że znajdę odpowiednią pracę i że jestem tu, bo taki jest mój wybór. Mo je życie jest jak
ten diabelski młyn. Życie to brutalna, za pierająca dech w piersiach zabawa - jak skakanie ze
spadochronem albo niebezpieczna górska w spinaczka.
Niełatwo żyć z dala od bliskich, od języka, w któ rym umiem wyrazić wszystkie uczucia.
Jednak od dziś, gdy będę przybita, wspomnę to wesołe miasteczko. Gdybym spała i nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]