[ Pobierz całość w formacie PDF ]

218
sokich temperatur. Temat Okropnej Trójki mogli odłożyć na potem. Teraz chciała poznać całą treść
jego myśli o niej. - Powiedz mi więcej, Simon. I możesz się nawet rozgadać. Bądz paplą, gadułą,
pleciuchem. Ostatecznie jesteś mi coś winien po tym tygodniu milczenia.
- Pózniej, Andi. - Pochylił się i dotknął ustami jej włosów. Miały smak i zapach oceanu. Bał się, że
jeśli tutaj, na plaży, wezmie ją w ramiona, to konsekwencje tego mogą się wymknąć spod jego
kontroli. - A teraz powiedz, co o tym sądzisz?
Miranda otrząsnęła się ze snu na jawie, w jaki zaczęła już zapadać. A był to sen prawdziwie wiosenny.
W wyśnionym krajobrazie latały pszczoły, alejkami między kwietnymi rabatami spacerowały wróżki,
a Elise Manchester, ocieniona krzewem jaśminu, opowiadała historię o miłości od pierwszego
wejrzenia.
Simon pokazywał brodą prosto przed siebie. Spojrzała w tamtym kierunku.
Po drugiej stronie ulicy, frontem zwrócony ku morzu, stał długi piętrowy budynek, którego pionowe
zielone rynny dzieliły go na trzy blizniacze segmenty. W sumie nic nadzwyczajnego. Dość
nowoczesny i przyzwoity dom.
- Czy chodzi ci o te szare  blizniaki"? - zapytała, niemal pewna, że Simon zaprzeczy.
Ale on kiwnął głową z miną chłopca, któremu udał się figiel.
- Tak, dokładnie o nie mi chodzi. W każdym takim segmencie są dwie sypialnie, nowocześnie
wyposażona kuchnia, kombinacja salonu i jadalni, oddzielne pomie-
Nad brzegiem oceanu 219
szczenie przeznaczone na pralnię i mnóstwo innych udogodnień, których nie będę teraz wymieniał. A
wszystko z myślą o samotnych starych ludziach, przyszłych lokatorach tego domu.
Miranda raz jeszcze spojrzała na szary budynek, tym razem uważniej. Powoli, bardzo powoli
zaczynała rozumieć, co właściwie powiedział jej przed chwilą Simon, czy też co chciał powiedzieć,
nie dopowiadając rzeczy do końca. Wezbrała w niej radość połączona ze wzruszeniem. Serce
przyśpieszyło swój rytm. Dom, pomimo szarej elewacji, wydał się jej nagle najcudowniejszą budowlą
pod słońcem.
Odwróciła się ku mężczyznie. W jej oczach błyszczały łzy.
- Simon... - Chciała powiedzieć dużo, dużo więcej, ale napór wzruszenia tamował słowa, więc tylko
kręciła głową i powtarzała jego imię. - Simon, och, Simon...
Podparł się pod boki, co upodobniło go trochę do konkwistadora, który spogląda ze szczytu góry na
podbity kraj.
- Pan Pantoni zamieszka w środkowym segmencie. Jest jedynym mężczyzną w Okropnej Trójce, więc
należy mu się miejsce centralne. Zresztą, podczas mojej pierwszej wizyty pani 0'Shaughnessy
powiedziała mi, że nie przeszkadzają jej wycia Pucciniego. Natomiast pani Stein, przekonaliśmy się o
tym dzisiaj, zawsze będzie miała możliwość wyłączenia swojego aparatu, jeśli nie spodoba się jej
jakaś aria.
- Doprawdy, ciągle nie mogę uwierzyć w to wszystko.
220
- Powinnaś. Zresztą ty położyłaś fundamenty pod ten dom. Ja tylko go kupiłem. Co nie znaczy, żebym
wycofywał się z zapłacenia Okropnej Trójce za ich dotychczasową własność. Dom, na który
patrzymy, to tylko coś w rodzaju przeprosin. Przy następnej mojej inwestycji najpierw pomyślę o
ludziach, a dopiero potem o szczegółach projektu. I dziękuję ci za wszystko, Mirando.
- Mnie? Przecież ja tylko napisałam list.
- Tylko bez nadmiernej skromności - rzekł, biorąc ją w ramiona. - W gruncie rzeczy muszę
podziękować ci za mnóstwo różnych rzeczy. Czy pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt lat dziękowania
wystarczy? Oczywiście, o ile zechcesz zostać moją żoną. Tylko pamiętaj! Mając Elise za teściową, nie
możesz urodzić mniej niż pół tuzina dzieciaków.
Uniosła ku niemu zalaną łzami szczęścia twarz.
EPILOG
- Dobry wieczór państwu - recepcjonista powitał uprzejmie państwa Prescott. - Znów mamy piękne
dni, nieprawdaż?
- Oby całe lato było takie, Jack - rzucił Simon w stronę recepcji.
- Mam dla państwa list. Nadszedł dosłownie przed pięciu minutami.
- Dziękuję, Jack - Simon, odebrał kopertę. - Dobranoc.
- Dobranoc, Jack - dodała ze swej strony Miranda.
Prescott objął żonę i poszedł z nią przez hol w kierunku prywatnej windy. Miesiąc miodowy spędzili
w Paryżu, a teraz wrócili do Cape May, gdzie Simon musiał doglądać budowy swojego nowego
hotelu, który dzwignął się już podobno ponad fundamenty i miał być skończony w rekordowym
terminie.
Od trzech miesięcy Miranda była szczęśliwą małżonką. Na jutro umówiła się z Bonnie, która przejęła
od niej firmę. Planowały wybrać się na zakupy, lecz było więcej niż pewne, iż większość czasu spędzą
na miłej paplaninie.
- Czy to coś ważnego, kochanie? - zapytała, wskazując na kopertę.
222
- Nie wiem. Nadane w Grecji. Czy znamy tam kogoś? - Simon rozdarł kopertę i wyjął z niej równo
złożoną, pojedynczą kartkę papieru. - Niech to licho porwie! - wykrzyknął po chwili ze śmiechem.
- I na pewno tak się stanie, jeśli zaraz nie pokażesz mi tego listu.
Na próżno jednak Miranda wspinała się na palce i usiłowała wyrwać list z ręki męża. Simon, ciągle
chichocząc, trzymał go wysoko w górze.
I tak, zajęci swoją zabawą, uparci w zdobywaniu i bronieniu, weszli do windy. Prescott wolną ręką
nacisnął guzik ostatniego piętra. Przebywali w Cape May dopiero od kilku godzin. Wpadli na moment
do hotelu, zostawili bagaże i od razu pośpieszyli z wizytą do Okropnej Trójki. Teraz wracali stamtąd
w świetnych humorach, można by rzec, w operowym nastroju.
Dopiero gdzieś na wysokości czwartego piętra udało się Mirandzie dosięgnąć koperty. Już na
pierwszy rzut oka poznała pismo teściowej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl