[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A Scott tak naprawdę jej nie pokochał.
- Cecily! - wrzasnął tata. -Co ty wyprawiasz? Szybko wsiadła do samochodu, ociekając wodą.
- O fuj.' - wzdrygnęła się Kathleen. Siedziała pośrodku tylnego siedzenia, przytulona do Scotta,
który uśmiechał się do niej trochę bezmyślnie. - Nie mocz mnie!
Cecily nie odpowiedziała. Bała się choćby spojrzeć na dziewczynę, żeby się z niczym nie
zdradzić.
Właściwie to dość zabawne: zawsze uważała Pruitt za potwora. A teraz wyszło na jaw, że wcale
się nie myliła, Kathleen okazała się nie tylko próżną, płytką i okrutną dziewczyną, ale przede
wszystkim złą czarownicą.
Cecily zerknęła na nią kątem oka. Kathleen siedziała z głową opartą o ramię Scotta i uśmiechnęła
się zadowolona z siebie, gdy zobaczyła, że koleżanka na nią patrzy.
Cecily zdołała się uśmiechnąć w odpowiedzi, ale w głowie wirowały jej myśli. Uśmiechaj się,
uśmiechaj, dopóki możesz, bo to, co zrobiłaś, nie ujdzie ci na sucho.
część III
SAMODOSKONALENIE - LISTA POPRAWIONA: STAN ALARMOWY Nadszedł czas próby. Zamierzam:
" porozmawiać z mamą o tym, jak uwolnić Scotta z mocy zaklęcia, bo odczarowanie uroku tale
silnego, że zmusił go do zakochania się w kimś takim jak Kathleen, najprawdopodobniej mnie
przerośnie
" powstrzymać się od powiedzenia mamie a nie mówiłam", kiedy cała niegodziwość Kathleen
Pruitt nareszcie wyjdzie na jaw i to jako niepodważalny fakt
" cieszyć się chwilą triumfu nad tą godną pogardy istotą, ale nie na tyle, by nie nauczyć się
niczego przy okazji Jamania zaklęcia; to będzie wysokiej klasy magia w najlepszym wykonaniu
- Cecily. - Matka skrzyżowała ręce na piersiach. -Przestań gryzmolić kolejne listy akurat teraz,
kiedy wszyscy dobrze się bawimy.
- Musimy porozmawiać. - Cecily pospiesznie wsunęła serwetkę do kieszeni spódnicy.
- Nie. Teraz jest czas na zabawę. - Matka położyła ręce na ramionach córki, obróciła ją delikatnie
i zmusiła, by spojrzała na małą scenę w głębi pizzerii -karaoke Mario.
Panowie, w tym ojciec Cecily i Thea, zgodnie wyli piosenkę We Are the Champions.
W innych okolicznościach ten widok przyprawiłby dziewczynę o skurcz żołądka ze wstydu, ale
w tej chwili miała poważniejsze zmartwienia.
- Chodzi o Kathleen, mamo. Ona... Wiesz... Trzeba coś z tym zrobić, bo...
- Ale co, Cecily? Zerwać znajomość? Jak za każdym razem, kiedy się poprztykacie?
- Nie o to mi chodzi.
Mama najwyrazniej jej nie rozumiała.
- Zachowujesz się tak, jakby Kathleen była najgorszym potworem w historii ludzkości. Tak jest
zawsze, odkąd skończyłyście cztery lata i Kathleen przewróciła się o twój zamek z piasku.
Cecily czuła się naprawdę dumna z tego zamku.
- Ale mamo...
- Nie chcę tego słuchać. Tak, wiem, że czasem mówi wredne rzeczy. Ja też mam uszy. Nigdy nie
była tak dojrzała jak ty i podejrzewam, że minie kilka lat, zanim cię dogoni. Ale chciałabym,
żebyś wydoroślała
na tyle, żeby w końcu przestać się tym przejmować. -Mama ściszyła glos. - Widzę, że jest ci
trudno, bo... no cóż, Scott bardzo ci się spodobał. Ale to jeszcze nie powód, żeby w kółko
skarżyć się na Kathleen Pruitt. A teraz dołącz do nas, dobrze? Wystarczy, że posiedzimy razem,
nie musisz śpiewać.
Mama odeszła, a Cecily została sama na końcu długiego stołu. Policzki płonęły jej z gniewu i ze
wstydu.
Z gniewu, bo matka ją zignorowała. Ze wstydu, ponieważ znów narzekała na Kathleen.
Niedawno usiłowała przecież w ogóle wymigać się od wyjazdu na Wybrzeże. Kiedyś zamknęła
się w pokoju, gdy Kathleen wpadła z wizytą. A jako bardzo mała dziewczynka wstrzymała
oddech i groziła, że się udusi, jeśli Kathleen usiądzie z nimi przy kolacji. Obie się nienawidziły,
ale Pruitt nie robiła takich scen.
Cecily zbyt pózno zorientowała się, że skarżyła się na Kathleen tak często i z tak błahych -
chociaż zupełnie słusznych - powodów, że nawet matka nie mogła tego wytrzymać.
Jak ta czarownica z bajki, która zbyt wiele razy żartowała, że widzi wilka, pomyślała Cecily.
Super. Teraz Kathleen naprawdę stała się złą wiedzmą, a nikt mi nie uwierzy.
Zerknęła w stronę grupy. Scott z głupawym uśmiechem na twarzy siedział obok swojej
ukochanej. Polał jej keczupem frytki, tworząc czerwone serce. Cecily postanowiła coś zrobić,
choćby po to, by uratować resztki jego godności.
Ale musiała poradzić sobie sama.
WeAre the Champions szczęśliwie dobiegło końca; mężczyzni unieśli ręce nad głowy, a Theo
podskakiwał z emocji. Po chwili rozległ się gromki aplauz, do którego Cecily bezmyślnie
dołączyła. Niemal nie usłyszała kolejnej zapowiedzi:
- A teraz wystąpi Cecily Harper! Co takiego?
- Cecily Harper? Gdzie jesteś? - Zapowiadający zaczął się rozglądać po sali i uśmiechnął się, gdy
Theo wskazał siostrę. - Pomóżmy tej pięknej młodej damie wspiąć się na scenę!
Rzucić się do ucieczki? To nie najlepsza opcja. Schować się - za pózno. Cecily wstała
zdezorientowana, ale po chwili zobaczyła, że Kathleen skrywa złośliwy uśmieszek za
wymanikiurowaną dłonią.
To ona mnie wrobiła. Czemu nie przypatrywałam się jej uważniej?
- Do boju, skarbie! - wrzasnął tata, klaszcząc energicznie.
Rodzice mieli zachwycone miny, najwyrazniej ucieszyli się, że Cecily dołączyła do zabawy.
Popatrzyła na tłum. W pizzerii stało co najmniej sto osób. Wszyscy czekali, by usłyszeć jej
śpiew. Wkurzeni i znudzeni z powodu pogody potrzebowali rozrywki. Cecily nie wyróżniała się
talentem wokalnym, ale dawała radę. Może gdyby trafiła na jakąś fajną piosenkę, zdołałaby
dociągnąć do końca. Jak na Kathleen Pruitt Samo Zło, to wcale nie było jeszcze takie okropne.
Cecily z ociąganiem weszła na scenę i ujęła mikrofon. Na ekranie pojawiły się słowa piosenki,
którą... wybrała dla niej Kathleen.
Ku swojemu przerażeniu Cecily zobaczyła refren My hump, my hump, my lovely lady lumps.
Black Eyed Peas. Czyli miała śpiewać o cyckach. Wspaniale.
Zcisnęła mikrofon tak mocno, jakby chciała go użyć w charakterze maczugi. A potem zmusiła się
do uśmiechu. A więc wojna, pomyślała.
Tej nocy wrócili do domków dość pózno. Deszcz nie przestał padać, ale w końcu przeszedł w
lekką mżawkę. Po drodze nikt nie otwierał parasolki. Cecily szła z bratem. Mały niemal potykał
się ze zmęczenia - rzadko markował po nocy. Chociaż sama czuła się wykończona, gonitwa
myśli i tak nie pozwoliłaby jej zasnąć.
Muszę złamać zaklęcie, które więzi Scotta. Ale jak? Mama nie pomoże. Co mi pozostało?
Najlepszym zródłem informacji wydawała się matczyna Księga Cieni.
Każda wiedzma taką miała. Cecily jeszcze nie dorosła, by zacząć tworzyć swoją, bo do tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]