[ Pobierz całość w formacie PDF ]

smakował jak uryna, ju\ raczej jak woda ska\ona jakimiś minerałami i metalami  woda,
przez którą człowiek nagle blednie i traci dech w piersiach.
Odstawiłem kubek. No dobrze. Najwy\szy czas zabrać stąd świece i przestudiować
stosowne teksty.
76
Wyszedłem. Korytarz był pusty, rozjaśniony nieznacznie przez blade światło
wpadające tam z okienek nad nisko sklepionymi celami.
Skręciłem w prawo i podszedłem do drzwi biblioteki. Nikt ich nie zakluczył.
Wszedłem do środka ze swoim świecznikiem. I raz jeszcze architektoniczny projekt
Michelozza napełnił mnie ciepłem, wiarą i ufnością. Dwa rzędy spojonych łukami jońskich
kolumn tworzyły między sobą szeroką nawę, zakończoną widniejącymi w oddali drzwiami.
Po obu stronach znajdowały się stoły, a pod ścianami rozstawiono regały z rękopiśmiennymi
tomami i zwojami pergaminu.
Idąc boso po uło\onych w jodełkę kamieniach posadzki, uniosłem świecznik nieco
wy\ej, aby oświetlić sklepienie sufitu. Cieszyłem się, \e jestem tu sam.
Okna po obydwu stronach wpuszczały do środka blade światło, które przenikało przez
zapełnione ksią\kami regały. Jak\e niebiańsko spokojny był ten wysoki sufit! I jak odwa\nie
Michelozzo to wszystko zaprojektował, czyniąc z tej sali małą bazylikę!
I skąd miałem wtedy  jako dziecko jeszcze  wiedzieć, \e styl ten będzie potem
imitowany w mojej umiłowanej Italii? W tamtej epoce istniało tak wiele cudownych rzeczy,
które miały przetrwać po wsze czasy.
A ja? Kim jestem ja? Czy \yję? A mo\e jestem chodzącym trupem, który zakochał się
w upływie czasu?
Zatrzymałem się. Jak\e oczy me kochały ten księ\ycowy blask! Jak\e pragnąłem stać
tam ju\ zawsze w tym rozmarzeniu, tak blisko przedmiotów związanych z umysłem i z duszą,
a jednocześnie tak daleko od tamtego zniewolonego miasteczka na przeklętej górze wraz z
pobliskim zamczyskiem, nad którym unosiła się pewnie w tej chwili owa odra\ająca, upiorna
poświata.
Czy będę w stanie nie zgubić się wśród takiej obfitości tytułów, które skatalogował
swego czasu odpowiedzialny za to zakonnik, czyli obecny papie\ Mikołaj V.
Przemieszczałem się wzdłu\ regałów po prawej stronie, trzymając wysoko swój
świecznik. Czy tomy ustawiono tu w porządku alfabetycznym? Pomyślałem o Akwinacie,
którego znałem raczej słabo, ale znalazłem dzieła św. Augustyna. Zawsze go uwielbiałem,
kochałem jego barwny styl, wszystkie typowe dlań osobliwości i dramatyczny sposób pisania.
 Och, tyś napisał o demonach więcej, wolę ciebie!  powiedziałem.
Miasto Bo\e! Kopia za kopią. Znalazłem chyba ze dwadzieścia przepisanych ręcznie
egzemplarzy tego arcydzieła, a ponadto inną wspaniałą księgę tego wielkiego świętego, czyli
Wyznania, które wywarły na mnie większe jeszcze wra\enie ni\ rzymski dramat. Niektóre z
tych woluminów były ju\ bardzo stare, a gruby pergamin, z którego je wykonano, ulegał
powolnemu rozkładowi. Inne z kolei miały okazałą oprawę, a jeszcze inne, nowsze,
oprawiono prosto i surowo.
Musiałem kierować się rozwagą i szacunkiem dla tych dzieł, a zatem wybrać
najsolidniejszy z egzemplarzy, świadom tego, \e pomimo staranności przepisujących ten tekst
mnichów mogą się w nim znajdować błędy. Wiedziałem, który tom jest mi potrzebny.
Pamiętałem tom traktujący o demonach, gdy\ onegdaj zafascynował mnie on jako tekst
zabawny i nonsensowny. Och, jakim ja byłem głupcem!
Wyjąłem z regału opasły tom dziewiąty, wsunąłem go pod pachę i podszedłem do
najbli\szego stołu. Następnie ustawiłem świecznik w taki sposób, by cienie mych rąk nie
padały na tekst, po czym otwarłem ksią\kę.
 Tutaj jest wszystko!  wyszeptałem.  Powiedz mi, święty Augustynie,
czym były owe stwory. Pragnę bowiem przekonać Ramiela i Seteusa, aby przyszli mi z
pomocą. Albo daj mi mo\liwość, abym przekonał florentczyków, którzy zajęci są obecnie
tylko wojną z najemnikami spokojnej Republiki Weneckiej. Pomó\ mi, o święty. Proszę cię.
Tak, rozdział dziesiąty tomu dziewiątego. Wiedziałem... Augustyn cytował tam
Plotyna lub streszczał jego poglądy:
 A więc to, \e ludzie mają śmiertelne ciała, uwa\ał za wynik miłosierdzia Boga Ojca,
który nie chciał, aby to nędzne \ycie trwało wiecznie. Za nie zasługujące na takie miłosierdzie
uznane zostały niegodziwe demony, które obok nędznej, ulegającej namiętnościom duszy
otrzymały nie ciało śmiertelne, jak ludzie, lecz ciało wieczne .
77
 No tak!  powiedziałem sam do siebie.  Właśnie to oferował mi Florian,
chwaląc się, \e ich ciała nie ulegają procesom starzenia się czy rozkładu i \e nie imają się ich
choroby. Mówił, \e mógłbym \yć z nimi przez całą wieczność. Zło, wcielone zło. Otó\ i
dowód. Mam go tutaj i mogę pokazać mnichom!
Czytałem dalej. Przeglądałem tekst w poszukiwaniu najbardziej treściwych
fragmentów  takich, które będę mógł wykorzystać jako argument. Rozdział jedenasty: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl