[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdrajcą. Może Bobby trafił na jej ślad samodzielnie, popytał taksówkarzy, pracowników w
wypożyczalniach aut... Ale wątpliwości pozostały, toteż wolała nie ryzykować.
- Chyba nikt nie oczekuje, że przyjdę na tę rozprawę. Wszyscy zainteresowani
prawdopodobnie przypuszczali, że jeśli się zjawię, to dokładnie w swoje urodziny. Wtedy nie
wróciłam, więc wujostwo złożyli wniosek o uznanie mnie za zmarłą. Zazwyczaj musi minąć
siedem lat, lecz oni twierdzą, że pewnie popełniłam samobójstwo, ponieważ mój stan
psychiczny bardzo się pogorszył po śmierci Stephena.
- Przecież oni wiedzą, że żyjesz. Usiłowali cię zabić.
- Ale sędzia nie ma o tym pojęcia. A Roger i Millie nie spodziewają się mnie
zobaczyć. Mają nadzieję, że zdążą załatwić niezbędne formalności, zanim przyjadę. Jeśli w
ogóle to nastąpi.
- Skąd wiesz, jak rozumują?
- Zgaduję.
- Chwileczkę. - Allie usiadła po turecku. - Co będzie, jeśli postanowią cię zabić, gdy
się pojawisz? Och, nie w sali sądowej, oczywiście, ale trochę pózniej, zanim formalnie
staniesz się właścicielką posiadłości? Bo jestem pewna, że spróbują odroczyć decyzję
sędziego. Użyją argumentu, że jesteś niepoczytalna i miną całe tygodnie, nim położysz łapkę
na swoich dobrach.
- Zamierzam zlecić Whitowi sporządzenie mojego testamentu. Zapiszę dosłownie
wszystko największej organizacji dobroczynnej, jaką zdołam znalezć. Takiej, która zatrudnia
najbardziej bezwzględnych prawników. Dwie minuty po udowodnieniu sędziemu, że żyję,
posiadłość stanie się moją własnością, chociaż sprawy papierkowe jeszcze nie będą
załatwione. Załóżmy, że w międzyczasie umrę. Wówczas mój testament natychmiast nabierze
mocy urzędowej, a jeśli ktoś go zakwestionuje, to rozpęta się sądowe piekło. Kiedy opadnie
kurz, Millie i Roger zostaną z niczym. A poza tym mam zamiar dokładnie wyjaśnić sędziemu,
dlaczego przez te lata się ukrywałam i czego się obawiam. Nawet jeśli uzna mnie za wariatkę,
a ja umrę, zanim wszystkie papierki zostaną skompletowane, to on z pewnością każe wszcząć
dochodzenie.
- Fiuuu... - Allie gwizdnęła z podziwu. - To niezłe zagranie.
- Jest pewien haczyk.
- Jak zawsze.
- Whit musi przygotować niezbędne dokumenty. - Celestine dokładnie to przemyślała.
Jej życie zależało od tego, jak rozegra tę partię. Od wyjazdu z Kentu nie przespała porządnie
ani jednej nocy.
- Dlaczego on?
- Ponieważ dysponuje wszystkimi danymi na temat posiadłości i majątku po moich
rodzicach, a ja nie mogę sobie pozwolić na jakikolwiek błąd w dokumentach. Mój testament
musi być nie do obalenia... lub jestem martwa. Jeśli zwrócę się do jakiegoś adwokata z ulicy,
to on i tak będzie musiał iść do kancelarii Flinders, Billett & Crane , aby otrzymać
niezbędne informacje. To nie tylko przedłuży sprawę, ale i zasygnalizuje Whitowi, że jestem
tutaj. Lepiej więc zwrócić się od razu do niego. A pózniej najwyżej poproszę eksperta o
sprawdzenie dokumentu.
- Jak zlecisz Whitowi napisanie testamentu?
- Pomożesz mi, Allie?
- Wiesz, że tak. Dla ciebie przeszłabym po rozżarzonych węglach.
- Pójdziesz do Whita i powiesz mu, że potrzebuję testamentu. Nie mów, gdzie
przebywam, ani po co mi ten papierek. Niech go sporządzi dokładnie tak, jak to kiedyś
ustaliliśmy. Potem wez kopię, którą zaniosę do sądu.
- Tylko tyle? - Allie była wyraznie rozczarowana. - Liczyłam na coś w stylu Maty
Hari. Miałam nadzieję, że przynajmniej będę musiała sprzedać moje ciało.
- Zwrócisz się do Whita?
- Jasne, że tak.
- Dziękuję.
- Zaraz powinnam zmykać. Chyba nikt mnie nie śledził, bo uważałam, żeby jakiś
szpieg Millie i Rogera nie siedział mi na ogonie, ale lepiej nie ryzykować.
- Ten motel to nie miejsce w twoim stylu.
- Przeciwnie! Twoja rodzinka uważa, że właśnie w takie miejsca jeżdżę, żeby się
zabawić. Zawsze uważali mnie za ladaco.
- Nie warto nawet o nich mówić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]