[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamrugałam. Z trudem zbierałam myśli. W końcu rzuciłam się biegiem.
Brzęk tłuczonego szkła, okrzyki przerażenia. Brzmiało to tak, jakby dzwięki dochodziły z holu.
Skręciłam, praNie miałam pojęcia, dokąd gnam. Nastawiłam uszu i usłyszałam jakieś wrzaski na
końcu krętego korytarza. wie staranowałam kobiety z dziećmi w obszarpanych ciuchach, które
oglądały się za siebie.
szarych spodniach i bardzo długim brązowym płaszczu. Wyglądał jak niedzwiedz. Brudna,
potargana, wilgotna broNa końcu korytarza, przy wejściu, koło kontuaru wolontariuszy zobaczyłam
postawnego mężczyznę w luznych -da. Owłosione ręce przypominały rękawice do bejsbolu.
Zombie. Jeden ze stałych bywalców, nawrócony przez Granta.Na ziemi przed nim leżał Byron.
48
patrzyłam, jak brodacz kopie go ciężkim buciorem w plecy. Byłam za daleko, żeby go
powstrzymać.Wytężyłam wzrok aż do bólu. Chłopiec był przytomny, ale mocno poturbowany. Nie
mógł wstać. Z przerażeniem
Inni próbowali interweniować, ale wielki zombie szalał jak dzikie zwierzę. Rex stanął między nim
a chłopcem. Miał rozciętą nogę, mocno krwawił. Na podłodze walało się pełno szkła. W oczach
brodacza płonął gniew. Gniew i głód. Sycił się bólem i strachem - czystą, surową energią. Oczami
wyobrazni zobaczyłam, jak spija je słomką.Zauważył, że się zbliżam, i mina mu zrzedła. Znowu
krzyknął coś do innych zombie
- tym razem ostrzeżenie. ścięłam go z nóg. Poleciał na ścianę. Usłyszałam trzask i łoskot, na głowę
posypał mi się tynk. Zombie jednak nie Za pózno. Rex odskoczył, gdy ja z rozpędu wbiłam się w
brodacza. Wpadłam na niego z takim impetem, że
tak rozwścieczonego.przestał walczyć. Oczy wychodziły mu z orbit. Ogarnęłogo istne szaleństwo.
W życiu nie widziałam żadnego z nich krzyczeć. Chłopcy poruszyli się niespokojnie. Znili o
przemocy. ZniłWstał. Ruszyłam za nim. Zagryzłam zęby, gdy chwycił mnie za ramię i mocno
potrząsnął. Nie puszczał. Zaczął im się zapach zombie.
Złapałam go za krocze. Demony-pasożyty czują ból, gdy są w ludzkiej skórze. Z całej siły
zacisnęłam dłoń. Jego luzne spodnie ułatwiały mi zadanie. Puścił moje ramię i próbował mnie
uderzyć, ale się uchyliłam. Pociągnęłam go przy tym jeszcze mocniej, co tylko sprawiało mu więcej
bólu.Zatoczył się. Upadł do tyłu ciężko jak kłoda. Aż się podłoga zatrzęsła. Postawiłam mu nogę na
szyi, zanim zdążył zwinąć się w kłębek. Nie podniósł na mnie wzroku, więc trzepnęłam go po
policzkach i szarpnęłam za brodę. Zadygotał. Był czerwony na twarzy, oddychał z trudem.
Nagle odzyskał jasność umysłu. Patrzył na mnie tak, jakby właśnie do niego dotarło, że zaraz
umrze.Ledwie się kontrolowałam.
- Rex, zabierz stąd tych ludzi.
- Nie, Tropicielko.
Odwróciłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Rób, co każę, albo będziesz następny.
- Na twoim miejscu bym jej posłuchał - odezwał się Grant.
Zerknęłam na niego przez ramię. Stał za nami cichy, przyczajony jak wilk. Kostki dłoni mu
pobielały od ściskania główki laski. W drugiej ręce trzymał flet.
Zombie pode mną zaczął się szarpać. Opadłam na niego ciężej i huknęłam pięścią w podłogę tuż
przy jego głowie, aż popękały kafelki.
- Nawet nie próbuj zrobić mnie w konia. Tylko pomyśl, żeby wstać, a tak cię załatwię, że się nie
pozbierasz.
Zombie zamarł. Wszyscy zamilkli. Przed oczami tańczyły mi czarne płatki. Rex powiedział coś
ściszonym głosem. Usłyszałam szuranie stóp i przerywane pomruki. Kątem oka widziałam
rozciągniętego na podłodze Byrona. Miał zamknięte oczy. Był nieprzytomny.
policzek, złamany nos. Krew lała się z górnej wargi. Czoło miał pokaleczone i podrapane, jakby
ktoś mu tam zdarł Wszystko we mnie znieruchomiało. Twarz chłopca wyglądała strasznie.
Zapuchnięte lewe oko, pokancerowa-ny może dziesięć minut, odkąd straciłam go z oczu.skórę
podeszwą buta. W głowie mi się to nie mieściło. Nadal widziałam go, jak stoi w tym cholernym
pokoju. Minęło Rex uklęknął obok mnie.
- Już zadzwoniliśmy po pogotowie.
spojrzenie w zombie na podłodze.Zmusiłam się, żeby odwrócić wzrok. Grant nachylił się tak nisko,
jak mu na to pozwalała chora noga, i utkwił
- Pobiłeś tego chłopaka. - Jego głos brzmiał niewiarygodnie cicho i przerażająco lodowato.
Zombie z sykiem wciągnął powietrze do płuc i zadygotał. Oczy zaszły mu krwią, oddychał z
trudem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl