[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- We Włoszech.
- Kiedy wracasz?
- Niebawem.
- Wpadnij do mnie omówić szczegóły.
- Serdecznie dziękuję za propozycję. Zadzwonię pózniej.
- Czekam z posadą.
- Jeszcze raz dziękuję. Do usłyszenia.
Rozległy się krzyki, ponieważ ukazali się jezdzcy w kaskach. Polly
poznała Ruggiera.
Nie ryzykuj, poprosiła go w duchu. Wycofaj się.
145
RS
Zrobił parę kroków, przystanął, rozejrzał się. Miała wrażenie, że
utkwił wzrok w miejscu wypadku. Wyglądał, jakby wrósł w ziemię. Czy
znowu zobaczył coś, czego nie ma?
Nieoczekiwanie zdjął kask i odwrócił się do sąsiada. Rozległ się
szmer rozczarowania, ponieważ wskazał swój motocykl, a jego sąsiad
krzyknął z radości.
Ruggiero ruszył w stronę Polly.
- Zamiast mnie pojedzie Enrico - zawołał.
- Dlaczego? Widziałeś ją?
Przecząco pokręcił głową.
- Zobaczyłem ciebie z Mattim na ręce.
Poszedł się przebrać, a Polly zawiadomiła jego rodziców, że
zrezygnował z jazdy.
Wstąpili do pierwszej lepszej restauracji i ledwo usiedli przy stoliku,
Ruggiero zapytał:
- Taką decyzję usiłowałaś mi podpowiedzieć?
- Szukałam mocnych argumentów, ale nie znalazłam.
- Musiałem sam pójść po rozum do głowy. Udało się w ostatniej
sekundzie. Widziałem Mattiego w twoich ramionach, oboje patrzyliście
błagalnie. A przecież jego tam nie było, prawda?
- Został w domu, ale... jakby był ze mną.
- Ze mną też. Pierwszy raz poczułem się odpowiedzialny za syna.
- Nareszcie.
- Wracajmy do domu.
146
RS
Dziadkowie z wnukiem czekali na tarasie. Gdy zobaczyli
nadjeżdżający samochód, powoli zeszli po schodach. Matti zrobił dwa
chwiejne kroki, uczepił się nogi ojca.
Ruggiero przyklęknął.
- Syneczku, ty jesteś najważniejszy - szepnął, obejmując go.
Polly wymownie spojrzała na państwa Rinuccich. Przez kilka godzin
bacznie obserwowała Ruggiera oraz Mattiego. Nabrała pewności, że ojciec
i syn znalezli się na dobrej drodze i odtąd zgodnie pójdą przez życie.
Gdy Ruggiero chciał pomóc dziecku przy chodzeniu, niecierpliwie
odtrąciło ojcowską rękę.
- Nieodrodny syn - skomentował pan Rinucci. - Ty często
przewracałeś się, a mimo to nie chciałeś pomocy.
- Matti rzadko się przewraca - oświadczył Ruggiero z dumą.
Jakby na przekór ojcu malec zachwiał się, siadł na pupie i
niezadowolony zaczął głośno krzyczeć.
- Moja wina - zawołał Ruggiero, przekrzykując wrzask swego
potomka. - Potknął się o mój but.
Po pewnym czasie pani domu oświadczyła:
- Dość zabawy. Polly, czy dzisiaj wstawimy łóżeczko do twojego
pokoju?
- Niech jeszcze zostanie w państwa sypialni.
Podjęła ostateczną decyzję. Podczas kąpania i ubierania Mattiego
stała z boku. Potem wyszła na taras, a Ruggiero przyłączył się do niej.
- Dobrze się składa, że wreszcie poczułeś się ojcem. Dzięki temu
będzie mi łatwiej.
- Nie rozumiem.
147
RS
- Muszę jechać do domu.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem. Teraz powinieneś być sam z dzieckiem.
- Co ty wygadujesz? Bez ciebie nic bym nie zdziałał.
- Ale zdziałałeś i będzie lepiej, jeśli przestaniesz liczyć na mnie. -
Uśmiechnęła się. - Matti cię zaakceptował.
- Nadal jesteś mu potrzebna.
Z bijącym sercem czekała, aby dodał, że on też jej potrzebuje. Tego
niestety nie powiedział.
- Beze mnie też będzie mu dobrze. Tutaj jest jego dom rodzinny.
- Do mnie tylko się przyzwyczaił.
- Nie. Znalazłeś klucz do jego serduszka. Gołym okiem widać, że
tatuś bardzo mu się spodobał. Więz między wami jest coraz silniejsza.
Dziś zrobiłeś pierwszy wielki krok. Ruggiero odwrócił głowę i
zmienionym głosem rzekł:
- Słabo ci to wychodzi. Polly speszyła się.
- Robisz to, co niedawno mi zarzucałaś.
- Czyli?
- Bez przekonania recytujesz słowa. Dlaczego ukrywasz prawdziwy
powód wyjazdu?
Wystraszyła się, że odgadł stan jej uczuć i chce ją sprowokować. Czy
przyznać się, że go kocha?
- Brian robi ci wyrzuty i uważasz, że musisz do niego wrócić.
Zgadłem? - spytał Ruggiero.
- Tak. Wracam ze względu na niego.
148
RS
- Dziewczyno, co ty w nim widzisz? Coś mi się zdaje, że on wcale
nie cierpi z powodu twojej nieobecności.
- Jest lekarzem.
- No, tak. Człowiek służący ludzkości nie ma czasu dla narzeczonej.
Do diaska z nim! Gdyby mocno cię kochał, już dawno zażądałby twojego
powrotu albo tu po ciebie przyjechał.
- Nie każdy awanturuje się, narzuca swoją wolę.
- Tylko taki prymityw jak ja, co?
- Nie chciałam...
- Ale według ciebie jestem prymitywny. Po zniknięciu Sapphire
wariowałem, głodny i brudny, stukałem do wszystkich drzwi. Dlaczego
Brian tego nie robi?
- Przecież wie, gdzie jestem - odparła spokojnie.
- A czy wie, z kim?
- Z pacjentem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]