[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jakie to wszystko dziwne - mruknęła.
- Spodziewałem się innej reakcji.
- Mam powiedzieć, że jesteś wspaniały, niepow
tarzalny, biegły w pieszczotach i niesłychanie mę-
ski? - spytała prowokacyjnie, patrząc mu prosto
w oczy.
- Powiedz prawdÄ™.
- Jesteś... doskonały - szepnęła i oplotła nogami
jego biodra.
Gdy zaczął pieścić jej piersi, odchyliła głowę. Zo
baczyła ciemniejące niebo i pierwsze gwiazdy. Potem
zapatrzyła się na spokojnie falującą powierzchnię
wody, która obmywała łagodnie ich ciała. Poczuła,
jak Wade wchodzi w niÄ… delikatnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał. Gdy zoba
czył, że nie jest w stanie odpowiedzieć, zaśmiał się
ochryple. - Jak rozumiem, to była odpowiedz twier
dzÄ…ca.
- Tak, w porządku. Wade, mam do ciebie prośbę.
- O co chodzi?
- Przestań wreszcie gadać.
- Już się robi - zdołał jeszcze wyszeptać, zanim
zatracili siÄ™ w rozkoszy.
Nie umiałaby powiedzieć, jak się zachowywała
i co dokładnie robili. Pamiętała, że kilka razy krzyk
nęła z rozkoszy, domagając się gwałtowniejszych
pieszczot. Ponaglała Wade'a, stała się dzika i niepo
skromiona. Przestała myśleć, całkowicie poddała się
emocjom, i całe szczęście, bo pewnie tylko dzięki
temu nie umarła potem ze wstydu.
Przeszłość i przyszłość już nie istniały, liczyło się
tylko tu i teraz. Wade był bliski, a jednocześnie daleki
i obcy. Każdy pocałunek, dotyk i pieszczota stawały
się nowym doznaniem. Gdy wychrypiał jej imię,
wiedziała, że jest zgubiona. Już nie mogła się wyco
fać. Musiała podążać za nim aż na szczyt rozkoszy.
Potem powoli wracali do rzeczywistości, obmy
wani łagodnymi falami. Półleżąc na schodkach base
nu, wpatrzeni w rozgwieżdżone niebo próbowali
uspokoić oddech. Kylie czuła dziwny ból w piersi
i narastające pragnienie, by ponownie kochać się
z Wade'em.
Nie, nie powinna aż tak się zatracać. Musi wrócić
do domu, by w samotności lizać rany. Usiadła,
i dopiero teraz uświadomiła sobie swoją nagość.
Poczuła się zakłopotana.
Wade usiadł tuż obok niej i objął ją ramieniem.
- Chyba nie żałujesz?
Owszem, już tego żałowała i miała wyrzuty
sumienia, ale jeszcze nie umiała mu tego powiedzieć.
- Wade...
- Muszę ci coś powiedzieć - wyznał nagle bardzo
poważnym tonem, patrząc jej prosto w oczy. - Ko
cham cię, i to nie od dzisiaj. Słyszałaś, czy mam
powtórzyć?
- Nie! To znaczy nie lubiÄ™ tych gadek na deser.
- Potykając się i ślizgając, weszła na pierwszy stopień,
naga, drżąca i przerażona. - Nie możesz... to niemoż
liwe... - jąkała się bezradnie.
- Nie mogę cię kochać? Dlaczego?
- Bo nigdy nie odwzajemniÄ™ tego uczucia. Moje
życie... - Uniosła dłonie i zaśmiała się niewesoło.
- Moje życie to jeden wielki chaos. Nie chcę dodat
kowych komplikacji. Jestem odpowiedzialna za zbyt
wiele osób i...
- Przecież już ci powiedziałem, że umiem o siebie
zadbać i nie będę dla ciebie ciężarem. - Podał jej
koszulę i kombinezon i wyszedł z basenu.
- Zwietnie! -Wyrwała mu ubrania. - Niech każde
z nas troszczy siÄ™ o siebie. Najlepiej zapomnijmy
o wszystkim i...
- I co? - Podszedł bliżej. - Będziemy udawać, że
nic się nie stało? Spójrz mi prosto w oczy i powiedz,
że to był tylko wypadek przy pracy. Nieistotny
incydent, chwila zapomnienia.
Wciągnęła kombinezon na wilgotne ciało, nie
patrzÄ…c na Wade'a.
- Kylie...
- WychodzÄ™.
- Ale...
- Do widzenia.
Dopiero w domu zauważyła, że jest na bosaka.
Następnego dnia po wejściu do biura Kylie znalaz
ła na biurku swój stanik i majtki. Złożone w schludną
kostkę, bez żadnego liściku.
Jasne, nie ma potrzeby niczego pisać, pomyślała
ponuro. Przecież wszystko i tak wiadomo. Najbar
dziej seksowny i inteligentny mężczyzna, jakiego
kiedykolwiek poznała, wyznał jej wczoraj miłość.
Spełniły się jej najskrytsze marzenia.
Stało się to, czego tak bardzo się obawiała.
- Dzień dobry, kochanie. - W progu pojawiła się
Daisy. Dzisiaj ubrana była w różowy kostium, miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]