[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wrócić na Fhost i o wszystkim zapomnieć - burknął Khedryn, ale nikt nie wziął jego słów
na poważnie. Nie miał wpływu na wydarzenia.
- W ten sposób dostaniecie się na pokład - zauważył Jaden. -A jak zamierzacie wrócić?
Złomiarzowi przeszło przez myśl, że Relin waha się stanowczo zbyt długo.
- Marr odstawi mnie na pokład i wróci. Może potem skoczyć w dowolne miejsce albo lecieć
do pierścieni i poczekać, aż ty i Jaden wrócicie z księżyca - rzucił w końcu Jedi.
Cereanin zajął ponownie miejsce przy stole.
- Wyślą za nami myśliwce, a ja nie dam rady pilotować  Gruchota przez pierścienie. Będę
musiał gdzieś skoczyć, a potem wrócić.
Khedryn uniósł kubek do ust, ale nie zdołał napić się kafu - za bardzo trzęsły mu się ręce.
Zakłopotany, postawił naczynie na stole.
- Naprawdę chcesz na to pójść? To nie jest plan. To szaleństwo!
- To wyjaśnia tylko, jak Marr się wydostanie - powiedział trzezwo Korr i pochylił się nad
stołem. - W jaki sposób ty zamierzasz wrócić?
Tym razem Relin odpowiedział stanowczo zbyt prędko:
- W kapsule ratunkowej, tak samo jak poprzednio.
Jaden i Relin patrzyli na siebie długo, aż w końcu Relin spuścił wzrok i zapatrzył się w
zawartość swojego kubka.
- Kiedy wyruszamy? - zapytał Khedryn, obawiając się odpowiedzi.
Relin spojrzał na niego.
- Teraz.
Kell utrzymywał  Drapieżnika w pewnej odległości od krążownika, śledząc na skanerach,
jak myśliwce nurkują i wynurzają się z powrotem z pierścieni po szaleńczym pościgu za
 Gruchotem . Było ich o kilka mniej, niż wystartowało.
Anzata uznał, że albo straciły trop, albo też pościg odwołano. Wiedział, że nie zniszczyli
frachtowca. Węzeł wici losu był zaciśnięty zbyt mocno. Przeznaczeniem Jadena Korra nie była
śmierć od ognia laserów - miał umrzeć z ręki Kella, kiedy ten posili się jego zupą i dozna
objawienia.
Zadowolony, że wydarzenia toczą się tak jak powinny, włączył pozostawiające słabe
odczyty silniki jonowe Drapieżnika i poprowadził statek do krańca pierścieni. Zakłócanie
sygnatury i szyfrowanie sygnału sprawi, że będzie niewidoczny dla skanerów krążownika. Czekał
jak przyczajony pająk.
Opalizujący księżyc lśnił w czerni przestrzeni. Kell patrzył, jak jego gładka sfera, symbol
rozstrzygnięcia się jego losów, obraca się z wolna. Mógł zbadać księżyc i wysłać wyniki skanu
Darthowi Wyyrlokowi, ale postanowił, że się wstrzyma. Poczeka i zejdzie na jego powierzchnię
dopiero, kiedy zjawi się tam Jaden Korr. Ich linie były połączone ścisłym splotem, związane ze
sobą nierozerwalnie. Nie wyląduje na księżycu, dopóki nie pociągnie go tam nić Jadena. Nie mógł
udać się tam bez niego, tak jak Twi lek nie byłby w stanie oddzielić się od swoich lekku.
Stwierdził, że trzęsą mu się ręce - częściowo z głodu, częściowo z podniecenia. Nie posilał
się od czasu, kiedy opuścił Fhost - i nie zamierzał. Jego następnym posiłkiem będzie - musi być -
Jaden Korr.
Wyłączył wszystkie systemy  Drapieżnika , z wyjątkiem skanerów, systemu
podtrzymywania życia i głośników, w których rozbrzmiewał imperialny sygnał - dzwięk, który
przywiódł ich wszystkich w to miejsce, w ten czas, i czekał cierpliwie.
- Przygotuję  Gruchota - powiedział Marr, wstał i skierował się w stronę drzwi.
Khedryn oparł się o stół i podzwignął z trudem, jakby przygniatał go jakiś niewidzialny
ciężar.
- A ja zajmę się... czymś innym. Stang! Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłem!
Kiedy dwójka Jedi nie odpowiedziała, kapitan ruszył do wyjścia. Stojąc w drzwiach
odwrócił się do Relina i Jadena.
- Słuchajcie, kiedy wrócimy z powrotem na Fhost, usiądziemy wszyscy do partyjki sabaka,
zgoda? Skoro jesteście tak lekkomyślni, może zdołam was ograć na kilka kredytów. O ile
oczywiście Jaden nie będzie oszukiwał. Mieliście tam u was kredyty, Relinie?
- Tak, jasne.
- A więc masz coś, co mogę wygrać. Grasz w sabaka?
- Hm, nie wiem, nie znam tej gry...
- Nauczę cię. - Kapitan  Gruchota zatrzymał się na chwilę, wrócił do jednej z szafek, nalał
i wychylił duszkiem kubek pulkaya. - Pójdę przygotować  Wrak . A potem się pomodlę.
Jaden uśmiechnął się słabo. Kiedy Khedryn wyszedł, Relin wstał, ale Jaden zatrzymał go
gestem dłoni.
- Zaczekaj.
Relin opadł na oparcie krzesła, krzywiąc się z bólu.
W głębi duszy Jaden wiedział, że to nie fizyczny ból był najgorszy dla drugiego Jedi.
Odczekał chwilę, żeby upewnić się, że Khedryn nie wróci.
- Nie musisz tego mówić - odezwał się Relin, zanim Jaden zdążył coś powiedzieć, jednak
mężczyzna nie usłuchał.
- Promieniujesz gniewem - oświadczył. - Czuję go bardziej, niż odczuwałem efekt
obecności lignanu...
- Saes musi zapłacić za to, co zrobił. Mój padawan... - zaczął się tłumaczyć Relin.
- Poświęcasz samego siebie, Relinie. A nie powinieneś. Pamiętaj, że odpowiadasz za Marra.
Ciemnowłosy Jedi uśmiechnął się krzywo.
- On zdaje sobie sprawę z ryzyka. I to twoje słowa zachęciły go do podjęcia się zadania,
które będzie... istotne.
Jaden odkrył w tonie głosu mężczyzny zadowolenie i już wiedział, że go nie przekona.
Mimo to nie mógł pogodzić się z oskarżeniem.
- Musicie wrócić razem - rzucił z mocą. - Słyszysz? Chcę, żebyś dał mi na to swoje słowo.
Relin przeczesał ciemne włosy. Jadena uderzyło, jak blado i słabo wygląda.
- Postaram się.
Jaden wiedział, że nie zyska nic ponad to. W powietrzu między nimi zawisło ciężkie
milczenie. Dzieliło ich więcej niż pięć tysięcy lat...
- Co takiego zrobiłeś, Jadenie? - zapytał w końcu Relin.
Z początku Korr nie wiedział, o co mu chodzi, ale po chwili spostrzegł wyraz twarzy Jedi, a
jego serce ścisnęło się z bólu i poczucia winy.
- Co masz na myśli?
Relin nachylił się w jego stronę. Szkliste, przekrwione oczy wpatrywały się w niego
oskarżycielsko.
- Twierdzisz, że promieniuję gniewem? Cóż, za to od ciebie aż bije wątpliwość,
niepewność. Wiem, skąd się biorą. Co takiego zrobiłeś?
Jaden sięgnął po swój kaf, próbując ukryć twarz w kubku. We wspomnieniu widział oczy
wpatrujące się w niego przez iluminator, błagające go, żeby nie robił tego, co musiał...
Relin uśmiechnął się do niego, ale ten uśmiech wyglądał bardziej upiornie niż przyjaznie.
- Coś, co zdyskredytowało cię we własnych oczach, mam rację?
Jaden odstawił kubek i westchnął ciężko.
- Tak - przyznał.
Relin się roześmiał. Była to pierwsza oznaka prawdziwego rozbawienia, jaką zaobserwował
u niego Jaden.
- Niesamowite, a więc Jedi nie zmienili się przez pięć tysięcy lat! Nasze oczekiwania
względem samych siebie jak zwykle przerastają rzeczywistość. Nie mam dla ciebie żadnej mądrej
rady, Jadenie. - Wstał i wyciągnął rękę. - Powodzenia. Muszę znalezć sposób na naładowanie
mojego miecza świetlnego.
Jaden również wstał i podał mu dłoń, nieco zakłopotany słowami ciemnowłosego Jedi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl