[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasach, gdy wszelkie zainteresowania zwrócone były tylko ku wartościom materialnym, fakt ten świadczy
wymownie o dalekowzroczności i wielkości człowieka, którego chyba tylko brak zrozumienia może piętnować
jako okrutnego zbrodniarza.
Przyznać, co prawda, należy, że jego indywidualności nie można mierzyć zwykłą, mieszczańską miarą. Ale
miara taka, zastosowana do wielkich ludzi, w ogóle zawodzi. Albowiem w wielkich naturach obok największych
wyżyn, na jakie człowiek zdoła się wznieść, istnieją najniższe głębie, do jakich może spaść. Nie inaczej było u
Corteza. Miał dziewiętnaście lat, gdy przybył do Nowego Zwiata. Pełen temperamentu, urodzony i wychowany
na pana, targany był silnymi namiętnościami. Pierwsze lata pobytu w nowej ojczyznie nie stanowią świetlanych
stron jego życia; westchnienie Las Casasa, że wyrosłe jakby z ziemi bogactwo Corteza było prawdopodobnie
okupione życiem niejednego Indianina, wydaje się aż nadto uzasadnione. Ale gdy wybiła wielka godzina, gdy w
listopadzie 1518 roku podniósł na wybrzeżu kubańskim kotwicę do wyprawy na zachód, był człowiekiem
zdolnym wziąć na siebie jej ciężar i odpowiedzialność. Umiał on krótkim przemówieniem, jednym spojrzeniem,
uściskiem ręki stopić zbieraninę różnych ludzi w nierozerwalną całość. Cortez jest jak wszyscy wielcy ludzie
zjawiskiem historycznym w gruncie rzeczy niewytłumaczalnym.'
W roku 1540 przybył jeszcze raz do Hiszpanii. Spędził tu siedem lat, otoczony szacunkiem, choć nie miał
żadnej władzy. Gdy z końcem 1547 roku postanowił powrócić do Meksyku, zapadł w Sewilli na czerwonkę. W
piątek, 2 grudnia 1547 roku, ze stoickim spokojem ducha anarł w wieku sześćdziesięciu trzech lat.
Jemu to przede wszystkim Hiszpania zawdzięczała swą wielkość. Wolno jednak wątpić, czy wyświadczył
tym istotnie przysługę swej ojczyznie. Lud hiszpański był zbyt mały, ciemny i rozdarty, aby móc wchłonąć
olbrzymie obszary, które zdobyli dla niego Kolumb, Cortez
i inni śmiali awanturnicy. Rodził on przy tym bezustannie ludzi, dla których Europa była za ciasna i którzy
potrzebowali całego świata, ażeby móc wyżyć się zgodnie ze swym wewnętrznym prawem. Państwo samo
trzymało się wprawdzie z reguły z dala od jakiejkolwiek działalności odkrywczej, ale ostatecznie nie miało
innego wyjścia, jak położyć rękę na nowych częściach świata i dla ich opanowania oddawać ciągle najlepszych
ludzi, jakimi rozporządzało. O rzeczywistej penetracji posiadłości kolonialnych, jak to przed Hiszpanią umiało
uczynić imperium rzymskie, a po niej angielskie, nie mogło tu być mowy. Hiszpania, wprzęgnięta siłą w bieg
wypadków, próbowała jedynie siłą rządzić. Dla rozumnych obserwatorów było już wówczas jasne, że ta próba
musi skończyć się niepowodzeniem. Nie przeczuwali oni jednak, jak straszliwy będzie upadek Hiszpanii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]