[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A komputer?
- Nie, nie będziemy tam zaglądać. Naprawdę, chodzmy już. Poza tym widziałeś go,
nie jest kaleki ani ślepy.
- Skąd wiesz, że nie jest ślepy? Tego nie wiemy.
- Tak, masz rację - mówi Janie. - Ale ręce miał zdrowe.
- A co pisała pani Stubin w swoim zielonym notesie? %7łe to się dzieje około
trzydziestego piątego roku życia, tak? On ma najwyżej czterdzieści. Może jeszcze się u niego
nie zaczęło.
Janie wzdycha. Nie chce o tym myśleć ani o zielonym notesie. Podchodzi do drzwi i
lekko uderza w nie głową. Potem wychodzi na zewnątrz i czeka na Cabela w rozgrzanym
samochodzie.
- Do szpitala? - pyta Cabel z nadzieją w głosie, skręcając na drogę.
- Nie. - Głos Janie brzmi stanowczo. - Koniec z tym. Może sobie nawet być królem
łowców snów. Ale pewnie nie jest. To zwykły facet, który pewnie by oszalał, gdyby się
dowiedział, że kręcimy się po jego domu. - Jest zmęczona.
Cabe kiwa głową.
- Okej, okej. Już milczę. Obiecuję.
Godzina 19.07
Oboje ćwiczą w domu Cabela. Janie wie, że musi być silna. W poniedziałek mają
spotkanie z Kapitanem, to oznacza, że pewnie czeka na nich kolejne zadanie, że po raz
pierwszy Janie nie czuje podekscytowania.
- Nie wiesz, co Kapitan dla nas szykuje? - Podnosi sztangę.
- Z nią nigdy nic nie wiadomo. - Cabel głośno oddycha, unosząc do góry ciężarki. -
Mam nadzieję, że coś twego.
- Ja też - mówi Janie.
- Wkrótce się dowiemy. - Cabel odkłada sztangę na podłogę. - Nie mogę przestać
myśleć o Henrym. To wszystko jest jakieś dziwne.
Janie siada.
- Miałeś o tym nie mówić - przypomina. Drażni się z nim. Ale ciekawość bierze górę.
- Czemu tak mówisz?
- Mówiłaś, że nawiązałaś z nim jakiś kontakt, tak jak z panią Stubin, tak? Nie daje mi
to spokoju. Gość prowadzi dość dziwne życie. Jak jakiś odludek. Ma wprawdzie to stare
kombi, więc pewnie gdzieś jezdzi, ale...
Janie patrzy na niego bystrym wzrokiem.
- Hm... - mruczy.
- Może to tylko zbieg okoliczności - mówi Cabel.
- Pewnie tak - odzywa się Janie. - Po prostu jest odludkiem.
- Ale...
Godzina 22.20
- Dobranoc, skarbie. - Cabel szepcze Janie do ucha. Stoją pod jego drzwiami. Janie nie chce u
niego nocować. To zbyt trudne. Ciężko byłoby utrzymać to wszystko w tajemnicy.
- Kocham cię. - Janie mówi ze smutkiem. I tak myśli. Naprawdę.
- Też cię kochani.
Janie się odwraca. Wyciąga ręce z jego dłoni Niechętnie je opuszcza i powoli idzie
przez podwórka do domu.
Leży na plecach, nie śpi. A jej myśli dryfują od Cabe'a do wydarzeń z całego dnia. Do
Henry'ego.
Godzina 00.39
Nie może przestać o nim myśleć.
Bo jeśli on...
I jak ma się tego dowiedzieć, chyba że...
Janie wysuwa się z łóżka i ubiera. Bierze komórkę, klucze i coś do jedzenia. W
autobusie jest tylko kierowca.
Na szczęście nie śpi.
Godzina 00.58
Na szpitalnym korytarzu panuje absolutna cisza. Słychać jedynie delikatny stukot klapek
Janie. Jakiś sanitariusz z pustym wózkiem kiwa na nią głową, gdy wysiada z windy. Bez
wahania otwiera drzwi na OIOM. Zwiatło jest przygaszone i wokół panuje cisza. Po drodze
Janie walczy z jakimś snem i ponownie analizuje twój plan.
Oddycha głęboko i otwiera drzwi. Wokół robi się ciemno, a po chwili znowu otaczają
ją jaskrawe kolory i niewiarygodny hałas.
Siła snu jest tak potężna, że Janie ląduje na kolanach. Atak na jej zmysły
powoduje, że siła przyciągania wydaje się dziesięć razy silniejsza niż zwykle. Janie
chwieje się na nogach, jakby chciała uniknąć zderzenia z ogromnymi, jaskrawymi,
trójwymiarowymi ścianami, które zmierzają w jej kierunku. Wokół panuje ogromy
hałas i trudno jej usłyszeć własne myśli. Czuje się tak, jakby znalazła się w samym
epicentrum hałasu.
Po chwili czuje, że drętwieją jej dłonie i stopy. Odwraca się na oślep i czołga
do łazienki, żeby w razie potrzeby schować się w środku. Gdy w jej stronę zbliża się
jaskrawożółta bryła, Janie rzuca się do przodu, by uniknąć zderzenia i uderza w
szpitalną ścianę. Skup się! - krzyczy do siebie. Ale hałas jest przytłaczający. Może
jedynie pełznąć do przodu, wdzięczna za to, że w ogóle się jeszcze porusza. Czeka
na jakiś przebłysk, cokolwiek, co mogłoby wyjaśnić tajemnicę Henry'ego.
Nie wie, ile dokładnie czasu upłynęło. Nie może się ruszyć.
Nie jest w stanie dalej walczyć. Nie potrafi odnalezć łazienki i zerwać
połączenia.
Czuje się tak, jakby wpadła do lodowatej wody. Jej ciało i umysł nic nie czują.
Nawet kolory i trzaski wydają się przytłumione.
Nic się nie liczy.
Nie jest świadoma, że rzuca się po podłodze.
Nie wie, że traci przytomność.
Nic jej to nie obchodzi. Chce się tylko poddać. Chce, by ten koszmar wreszcie
ją ogarnął, i wypełnił jej umysł i ciało niekończącym się hałasem i jaskrawym świat-
łem.
I tak się dzieje.
Po chwili wokół robi się ciemno.
A pózniej.
Z ciemności wyłania się obraz szalonego, owłosionego, wrzeszczącego
mężczyzny, który jest jej ojcem.
Wyciąga do niej ręce. Jego palce są czarne i zakrwawione, a wzrok obłędny,
niewzruszony. Janie jest sparaliżowana. Ojciec zaciska na jej szyi lodowa - | te
dłonie, aż w końcu Janie nie może złapać tchu. Nie może się ruszyć, nie może
myśleć. Musi pozwolić ojcu, by ją zabił. Mężczyzna coraz mocniej zaciska ręce, a
jego twarz przybiera alabastrowy odcień. Zaczyna się trząść.
Janie umiera.
Nie ma już sił, by walczyć.
Już po wszystkim.
Poddaje się, a blada twarz ojca zamienia się w szkło i rozsypuje na drobne
kawałki.
Zwalnia uścisk. Jego ciało znika.
Janie opada na ziemię, tuż obok rozsypanych kawałków szkła i próbuje złapać
oddech. Przygląda się im, wciągając powietrze. Wreszcie może się ruszyć.
Podnosi się.
Ale w szklanych odłamkach nie widzi twarzy ojca.
Widzi własne przerażone odbicie.
Znowu słychać trzaski.
Trwa to bardzo.
Bardzo.
Długo.
Janie zdaje sobie sprawę, że może tu utknąć na zawsze. Na zawsze.
Godzina 2.19
A pózniej. Iskierka życia.
Kobieca sylwetka w ciemnej sali, portret mężczyzny na krześle...
I jakiś głos.
Odległy. Ale wyrazny.
Znajomy.
Głos nadziei w ciemnym świecie.
- Wracaj - mówi kobieta. Ma uroczy, młodo brzmiący głos.
Odwraca się do Janie i wkracza w krąg światła.
Mocno stoi na nogach, a jej spojrzenie jest jasne i błyszczące. Jej palce nie są
sękate, ale długie i piękne.
- Janie - mówi poważnym głosem. - Janie, kochanie, wracaj.
Janie nie wie, jak wrócić.
Jest wyczerpana. Zniknęła. Odeszła z tego świata i znajduje się w miejscu, w
którym nie ma żadnej innej ludzkiej istoty.
Z wyjątkiem Henry'ego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]