[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przykład za tydzień?
- Tak, chętnie to powtórzę!
Obydwoje czekali na taką odpowiedz. Guy nie potrafił ukryć radości;
śmiejąc się, przytulił ją mocno i zasypał pocałunkami. A ona nawet nie
próbowała się bronić. W pewnej chwili przemknęło jej przez myśl, że
zachowuje się jak nastolatka. W ramionach Guya zapomniała o bożym
świecie. Nie obchodziło jej, że stoją na środku ruchliwej ulicy, że mijają ich
dziesiątki przechodniów, wśród których mogą być rodzice szkolnych
koleżanek i kolegów Emily. Zamiast martwić się, że ktoś ją zobaczy, z pasją
oddawała pocałunki. Zapomniała o wszystkim; nawet o tym, że musi
oddychać. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy Guy przestał ją całować. I choć
minęła zaledwie sekunda, już tęskniła za nim i martwiła się, jak przeżyje
tydzień do następnego spotkania.
Dostała od niego tak wiele, to jemu zawdzięczała swoje przebudzenie.
Dzięki niemu ocknęła się z letargu i poczuła, że narodziła się na nowo. To on
RS
75
sprawił, że znów poczuła się kobietą, przypomniała sobie, że ma marzenia i
pragnienia, że brakuje jej mężczyzny.
Teraz stała przed nim na zalanej słońcem ulicy i próbowała wysondować,
czy jest już gotowa zaprosić go do swego życia. On chyba rozumiał, że
właśnie ważą się ich losy. I czekał cierpliwie, dając jej czas do namysłu. Do
niczego jej nie namawiał, nie przekonywał, nie składał żadnych deklaracji. Po
prostu przy niej był. I zdawał się na jej decyzję.
Szala wagi, która mocno przechylała się na jego korzyść, nagle zmieniła
położenie. Wystarczyło jedno niepotrzebne wspomnienie o byłym mężu, i
Madison zaczęła tracić wiarę w sens budowania nowego związku. Zwątpiła,
że zdoła zaufać mężczyznie, nawet takiemu jak Guy.
On jednak potrafił czytać w niej jak w otwartej księdze. Od razu spostrzegł
zmianę, która w niej zaszła. I wiedział, jak z nią postępować i jak rozwiać jej
niepokoje. Jeszcze raz przytulił ją do siebie i mocno objął ramionami.
- Nie musimy się z niczym spieszyć - szepnął wprost do jej ucha. Jego
łagodny głos zagłuszył miejski gwar, dając jej złudne poczucie, że na świecie
są tylko oni dwoje. - Mamy czas, Madison. Mnóstwo czasu. Ja już się nigdzie
nie wybieram.
To właśnie chciała usłyszeć. Szala wagi znów przechyliła się na jego
korzyść, a w niej zapaliła się iskierka nadziei na wspólną przyszłość.
- Emily jedzie w środę do rodziców Marka i będzie u nich nocowała -
powiedziała w wahaniem. - Może wpadniesz do mnie, zjemy kolację. Coś dla
nas ugotuję... - Poczuła, że przytulił ją jeszcze mocniej.
- Ja wszystko zorganizujÄ™ - mruknÄ…Å‚. - I zapomnij o gotowaniu.
Kiedy się wreszcie rozstali, była tak oszołomiona, że aż dostała zawrotów
głowy. Jak na skrzydłach pobiegła do szkoły tańca, w której właśnie kończyła
się lekcja. Zdyszana wpadła do sali w chwili, gdy dwadzieścia dziewczynek
wykonywało wdzięczny ukłon.
Boże, wszyscy na pewno wiedzą, pomyślała spłoszona, przemykając
chyłkiem między grupkami rozgadanych mam. One na pewno widziały, jak
całowała się z Guyem na środku ulicy.
W rzeczywistości nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Nikt nawet
nie spojrzał, gdy rozdygotana i zasapana odnalazła Emily, która już zaczęła
się przebierać. Widząc matkę, uśmiechnęła się i spokojnie zdjęła baletki,
zupełnie ignorując fakt, że Madison spózniła się o całe piętnaście sekund.
- Cześć, mamo! - przywitała ją radośnie. Naraz ściągnęła brwi i przyjrzała
jej się tak podejrzliwie, że Madison struchlała. - Co kupiłaś?
RS
76
Madison spojrzała na nią pytająco.
- Nie masz żadnych toreb - wyjaśniła dziewczynka. - A mówiłaś, że idziesz
po zakupy.
- Nic nie kupiłam, kochanie. Oglądałam wystawy.
- A po co?
- Tak dla przyjemności - odparła, lecz nagle uzmysłowiła sobie, że jej
córeczka nie zrozumie takiego wyjaśnienia. Nie zrozumie, bo po prostu nie
wie, że istnieją rzeczy, które robi się właśnie dla przyjemności, a nie z
obowiÄ…zku.
Kiedy tak patrzyła na jej dziecięcą buzię, dotarła do niej bolesna prawda o
niej samej. O tym, że zajęta przyziemnymi sprawami, które wtedy wydawały
jej się najważniejsze na świecie, zabiła w sobie całą spontaniczność i radość
życia. Pochłonięta zdobywaniem pieniędzy, za które chciała kupić Emily
wszystko to, co jej zdaniem dziecko mieć powinno, zaniedbała coś bardzo
ważnego. Nie stworzyła Emily warunków to swobodnego istnienia i bycia
sobÄ….
- Mamo, po co oglądałaś te wystawy? Nie wiedziałaś, co chcesz kupić? -
dopytywała się Emily.
- Chciałam sobie popatrzeć na różne ładne rzeczy.
- Ale po co?
- Chodz - powiedziała, tknięta nagłym impulsem. Pamiętała, że musi kupić
coś do jedzenia, zdążyć do banku i uprać rzeczy z całego tygodnia, ale
postanowiła odłożyć to na bliżej nieokreślone  potem". - Pokażę ci, na czym
polega zabawa w oglądanie wystaw - rzekła z uśmiechem do córki.
- Przecież mam na sobie strój baletowy!
- I co z tego?
Dziewczynka spojrzała na nią z niedowierzaniem.
Nie rozumiała, dlaczego mama nie mówi, że najpierw trzeba wrócić do
domu, by się przebrać. Albo nie wyjmuje z torby złożonych w równą
kosteczkÄ™ rzeczy na zmianÄ™.
- Właśnie. I co z tego? - powtórzyła rezolutnie i wzięła Madison za rękę.
- To nie było prawdziwe oglądanie wystaw -stwierdziła dwie godziny
pózniej, gdy po zakupach siedziały w tej samej kawiarni, w której Madison
spotkała się rano z Guyem. - Przecież kupiłyśmy mnóstwo rzeczy.
- Zasłużyłyśmy na to - odparła Madison, z przyjemnością popijając
cappuccino.
RS
77
- Bardzo mi się podobają skrzydła wróżki, które mi kupiłaś. Będę mogła je
dzisiaj założyć?
- Pewnie! - odparła bez zastanowienia. - A ja włożę moje nowe buty!
RS
78
ROZDZIAA ÓSMY
- Znasz sudański? - Madison dla przyzwoitości zapukała do drzwi gabinetu,
lecz weszła, nie czekając, aż Guy ją zaprosi.
- SÅ‚abo. Dlaczego pytasz?
- Na porodowym majÄ… emigrantkÄ™ z Sudanu. Jest w Australii od niedawna i
nie mówi słowa po angielsku. Jej mąż też nie. Z dokumentacji medycznej
wynika, że w ogóle nie jest w ciąży, ale...
- Który to tydzień? - Guy od razu przeszedł do sedna.
- Dokładnie nie wiemy, ale ciąża na pewno jest donoszona. Lekarze nie
mogą się z tą kobietą dogadać, a czas nagli. Chcą jak najszybciej zabrać ją na
blok operacyjny, bo ma bliznę po cesarskim cięciu, więc niewykluczone, że
trzeba będzie znów ją operować.
- Dobrze, już idę.
- Pamiętasz, że za godzinę zaczyna się zebranie w sprawie budżetu?
- Nie. Ale powiem tej pani, żeby się pospieszyła z rodzeniem - rzucił,
łagodząc sarkazm uśmiechem. - Nienawidzę tych zebrań.
- Chyba nie bardziej niż ja - odparła, wznosząc oczy ku niebu. Naprawdę
nie znosiła takiego marnowania cennego czasu, bo tym właśnie było niekoń-
czące się omawianie tego, co raz już zostało ustalone.
- Guy? - zawołała. - Mogę pójść z tobą i popatrzeć?
- Oczywiście. - Zawahał się. - Pod warunkiem, że koledzy z porodówki nie
będą mieli nic przeciwko temu.
Na szczęście nie mieli, dzięki czemu Madison miała okazję uczestniczyć w
najpiękniejszym akcie narodzin, jaki w życiu widziała. Kiedy dotarli na
oddział, Juka, bo tak miała na imię młoda Sudanka, była już w stadium
zaawansowanego porodu. Okazało się, że w ogóle nie pozwala się zbadać i
odmawia przyjmowania jakichkolwiek leków. Położna zdołała tylko zmierzyć
jej temperaturę i ciśnienie. Guy zamienił parę słów z mężem rodzącej i
powtórzył kolegom, co od niego usłyszał: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl