[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obejrzysz, a zostaniesz żoną tego Luciana.
W słuchawce rozległ się pisk, łatwy do rozszyfrowania jako wyraz
nieprzytomnej radości, po czym nastąpiła cała seria przytłumionych
dzwięków. Sophie niewątpliwie przekazała wspaniałą wiadomość swemu
ukochanemu.
- Ale nie jesteś na mnie wściekły, Raoul?
- Absolutnie nie!
- Jesteś cudowny! Modlę się codziennie, żeby i tobie trafiła się
jakaś miła dziewczyna...
- A może to już się stało.
- Fantastique!
- Za wszystko należy podziękować Lee.
- Wiem! Biję się w piersi, Raoul, wykorzystałam ją w obrzydliwy
sposób, ale kiedy rodzice powiedzieli mi o ślubie, poczułam się jak w
pułapce. I ty chyba też. Lee zgodziła się mi pomóc, choć z wielkimi
oporami. Nic dziwnego, mój plan był trochę idiotyczny.
- Masz w niej bardzo oddaną przyjaciółkę.
- Ona w ogóle jest nadzwyczajna.
- Tak, jest nadzwyczajna - powtórzył z pełnym przekonaniem
Raoul. - O nic się nie martw, Sophie. Odwiozę Lee do Nyon i gwarantuję,
że do poniedziałku twoi rodzice odwołają ślub! A bientót, Sophie!
- Raoul, poczekaj! Jak ty to zrobisz?
- Kup jutrzejszą gazetę! Ciao!
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Raoul!
Ale książę już wystukiwał następny numer. Do Alexa", gdzie był
najlepszy grill w Zermatt. Stolik na ósmą. Dla kogo? Dla księcia Raoula
Mertiera Bergeret d'Arillac z osobą towarzyszącą. I bardzo proszę zacząć
już mrozić najlepszego szampana, jakiego macie. Zwietnie! Za pięć minut
całe Zermatt będzie wiedziało, że książę Raoul je dziś U
Alexa".Paparazzi zlecą się całą gromadą. Na szczęście jest nadzieja, że
dla Lee, zaprzyjaznionej z Sophie od lat, błysk fleszów i zaskakujące
pytania nie będą nowością. A Raoul po raz pierwszy W życiu nie będzie
przejmował się tymi hubkami. Wyłączył komórkę i sięgnął po słuchawkę
telefonu wewnętrznego. Dopiero po dłuższej chwili usłyszał zdyszane:
- Allo? To ty, Raoul? Przepraszam, właśnie brałam prysznic. O co
chodzi?
- Lee, jak się ubierzesz?
- Nie mam zbyt wielkiego wyboru. Oprócz tego, w czym byłam
dziś rano, mam jeszcze sweter i spodnie, no, te, w których przyjechałam.
- Czarne?
- Tak, czarne.
- Możesz je włożyć?
- Oczywiście.
- Zwietnie! To co? Spotykamy się za pięć minut?
- Tak, będę gotowa.
Kiedy tylko Lee odłożyła słuchawkę, Raoul połączył się z kuchnią.
- Greto, nie wiesz, gdzie jest czarny kardigan mojej matki? Chyba
pona
ous
l
a
d
an
sc
go tu gdzieś zostawiła ostatnim razem.
Zwietnie, że przypomniał sobie o tym kardiganie. Matka go nie
lubiła, jej zdaniem herb rodu d'Arillac wyszyty na kieszonce grubymi
złotymi nićmi za bardzo rzucał się w oczy. Może i miała rację, ale dziś ten
błyszczący herb był Raoulowi bardzo na rękę.
- Oczywiście, że wiem, monsieur - odparła lekko obrażonym
głosem Greta. - Wisi w dużej szafie pod schodami. Ale po co panu...
- Merci!
Tak. Lee w czarnym kardiganie, a on... zaraz... no jasne, w białym
swetrze, który wkłada tylko do rodzinnych fotografii. Te inicjały z lewej
strony przydadzą się jak nic! Przebrał się piorunem i wsunąwszy do
kieszeni dżinsów portfel i komórkę, zbiegł na dół. Najchętniej pokonałby
schody jednym susem, aby jak najszybciej znalezć się przy kobiecie, która
w ciągu dwudziestu godzin zmieniła jego życie. Radykalnie i być może
na zawsze.
Ta kobieta stała właśnie przed lustrem, przyglądając się uważnie
swemu odbiciu. Lee Gresham, za kilka chwil -dziewczyna księcia Raoula.
O, tak. Taką etykietkę przykleją jej natychmiast. Już słyszała te szepty:
- Ty, zobacz! To flama Mertiera!
Nieważne! Za tydzień będzie spacerować po rodzinnym miasteczku,
nie przejmując się burzą, jaką wywołała jej skromna osoba w kręgach
europejskiej arystokracji. Ale co z Raoulem? Przecież on zostanie tu, w
Szwajcarii, skompromitowany, wystawiony na pośmiewisko!
- Lee! Jesteś gotowa?
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Tak.
Stał w progu - smukły, prosty, z wysoko uniesioną głową, w białym
swetrze z inicjałami rodu, który dał Europie takiego księcia. Pięknego i
dumnego Raoula Mertiera Bergeret d'Arillac, nie zasługującego, aby byle
dziennikarzyna wypisywał o nim jakieś brednie.
- Co się stało, Lee?
- Chcę się wycofać - oświadczyła bez żadnych wstępów. - Nie
chodzi o mnie, ale o ciebie, Raoul. Mieszkam w Szwajcarii od dawna i
wiem, jak jesteś popularny. Ludzie lubią cię i szanują. I ty też powinieneś
uszanować ich uczucia. Naprawdę nie można tego załatwić w inny
sposób? Czy ty i Sophie nie możecie po prostu zawiadomić swoich
rodziców, że oboje nie chcecie tego ślubu?
- Nie. Takie wspólne deklaracje są bezcelowe. Zgodnie z naszym
kodeksem honorowym, druga stron musi mieć konkretny powód do
zerwania zaręczyn. Nawet jeśli rodzice Sophie zgodzą się na jej ślub z
tym Lucianem...
- Skąd... skąd ty wiesz o Lucianie?
- Przed chwilą dzwoniłem do Sophie
- Co?! I powiedziałeś jej, co zamierzasz zrobić?
- Dość oględnie. Przede wszystkim, żeby się nie martwiła, bo
wszystko ułoży się po jej myśli.
- Po jej myśli! - krzyknęła Lee niemal histerycznie. - A ty? Czy ty
się nie liczysz? Nie, Raoul. To wszystko jest ponad moje siły! Nie mam
zamiaru bawić się w tę maskaradę. Poszukaj sobie innej partnerki.
pona
ous
l
a
d
an
sc
W błękitnych oczach coś błysnęło, odpowiedz była jednak bardzo
spokojna i konkretna:
- No cóż, jest oczywiście w Zermatt kilka pań, z którymi byłem
kiedyś, hm, dość zaprzyjazniony, i na pewno niejedna z rozkoszą
zgodziłaby się odegrać rolę mojej obecnej przyjaciółki.
Zaprzyjazniony! Dobre sobie! Po prostu dawne kochanki, które i
dziś poszłyby za nim jak w dym!
- ...ale, niestety, Lee, ty, jako najlepsza przyjaciółka Sophie, jesteś
w tej roli niezastąpiona. Oboje znamy Sophie, jesteśmy z nią związani,
kto wie, może od lat potajemnie romansujemy...
- Przestań! To po prostu obrzydliwe! - krzyknęła Lee, bliska łez. -
To wszystko jest nie fair wobec ciebie!
- Mon Dieu, całe nasze życie jest nie bardzo fair! - Jego głos był
teraz jeszcze niższy, jeszcze głębszy i nieskończenie łagodny. - Lee,
spójrz na mnie.
Powolutku uniosła twarz, kierując wzrok do góry, skąd spoglądały
na nią książęce, pełne powagi oczy.
- Potrzebuję cię, Lee.
I jakby ją zaczarował. Naturalnie, z pewnością, tak. Zapytała tylko
jeszcze raz:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]