[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Larry nigdy nie lubił, gdy wystawiała swoje ciało na pokaz; a od kiedy pracowała, bardzo
dbała o to, by ubierać się w zrównoważony sposób. Byłaby zakłopotana pokazując się w
ryzykownych czy wyzywających kreacjach.
Nagle przypomniała sobie o czymś.
Dotyczyło to rzeczy, którą zrobiła w wieku lat siedemnastu, może osiemnastu, a o której nie
myślała od lat.
Pojechała na wakacje do Europy z dwójką przyjaciół i tak się złożyło, że utknęli na Orły.
Były jakieś kłopoty: strzelanina czy podłożenie bomby - w każdym razie musieli wałęsać się
po poczekalni kilka godzin. Tego dnia było szczególnie gorąco. Słońce prażyło przez szklane
płytki dachu, a w kawiarni skończyły się zimne napoje. Poczekalnia była przepełniona
spoconymi, zmęczonymi i zirytowanymi ludzmi, z których każdy pilnował swojego bagażu.
Josephine i jej przyjaciołom udało się zdobyć dwa miejsca siedzące. Zajęli je siedząc i stojąc
na zmianę. Zastanawiali się, czy w ogóle kiedyś się stamtąd wydostaną.
Josephine odeszła trochę dalej i znalazła niski stopień pomiędzy koszem na śmieci i ścianą, na
którym można się było usadowić. Niepewnie przycupnęła, opierając plecy o ścianę,
podciągając kolana pod brodę a stopy pod siebie, aby nie sterczały w przejściu. Była to
pozycja daleka od wygody, ale zawsze lepsza od stania.
Chwilę pózniej, rozglądając się z roztargnieniem wśród krzeseł i tobołków, zauważyła
starszego mężczyznę, który siedział kilka metrów od niej. Josephine starannie skryła się w
swoim kącie, a on był jedyną osobą w pomieszczeniu, spoglądającą wprost na nią. Wzięła go
na celownik. Udawał, że czyta gazetę, a w rzeczywistości wpatrywał się w nią. Kolana
trzymała lekko rozchylone, aby utrzymać równowagę na stopniu, i nagle zdała sobie sprawę,
że on może patrzeć prosto pod jej sukienkę.
W każdym innym momencie uznałaby to prawdopodobnie za wystarczający powód do
opuszczenia tego miejsca, wstałaby i dołączyła do swoich przyjaciół. Ale z jakiegoś powodu,
może dlatego, że była na wakacjach, w obcym miejscu, gdzie nikt jej nie znał, czując się
względnie bezpieczna w zatłoczonym pomieszczeniu, myśl, że ten dystyngowanie
wyglądający mężczyzna w niebieskim garniturze i krawacie w kratkę, patrzył na jej rajstopy -
wydała jej się nagle szczególnie podniecająca.
Próbując nie pokazać po sobie że go zauważyła, obróciła się trochę w bok i skierowała wzrok
ku górze, wpatrując się w szklany dach nad głową, jakby układała jakieś plany. Oparła się o
kosz i rozsunęła kolana nieco szerzej.
Spojrzała ukradkiem na swojego obserwatora, aby sprawdzić efekt. Była zachwycona widząc
go, jaki wierci się na twardym, lotniczym krzesełku i czyni ukradkowe wysiłki, by zakryć
połą marynarki okolice swojego łona. Wiedziała, co to znaczy. Miał erekcję! Jej widok
doprowadził go do wzwodu! Josephine poczuła zawrót głowy pomieszany z radością.
21
To ona do tego doprowadziła! Ogarnął ją szał.
Podniosła się ze swojego kąta, otrzepała sukienkę i nie patrząc na mężczyznę, przeszła przez
tłum do damskiej toalety.
Musiała stanąć w kolejce. A czas mijał. Wracać do poczekalni, czy wytrwać na erotogennym
posterunku?
Postanowiła wytrwać.
Gdy nadeszła jej kolej, zamknęła się w kabinie, zsunęła rajstopy i usiadła na niskim sedesie.
Było to bezcelowe, gdyż ogarnęło ją takie napięcie, że nie mogła nawet siusiać. Wstała,
spuściła wodę i wtedy, zamiast podciągnąć rajstopy, zdjęła je i schowała do torebki. Wyjęła
okulary słoneczne i wcisnęła je na nos.
Wówczas wróciła z powrotem do poczekalni.
Miała nadzieję, że w międzyczasie nikt nie zajął jej niezbyt nęcącego kącika, i tak było w
istocie. Tak jak przedtem, zniżyła się do poprzedniej pozycji, ale tym razem kolana trzymała
złączone.
Zakryta słonecznymi okularami, spojrzała w tłum znudzonych i zniecierpliwionych
podróżnych.
Mężczyzna wciąż tam był, czytał swoją gazetę.
Odczekała do czasu, aż upewniła się, że zauważy! jej powrót. Wtedy, podciągając ukradkowo
sukienkę na biodrach o cal lub dwa, rozchyliła nogi.
Zobaczyła, że ponownie wierci się na siedzeniu, trzymając gazetę przed sobą i zerka
potajemnie znad lśniących kartek. Wiedziała, że teraz może patrzeć wprost pomiędzy jej
nagie, opalone nogi, aż do gniazda skręconych włosów łonowych. Dlaczego to robiła?
Dlaczego wystawiła się na spojrzenia zupełnie obcego mężczyzny, przynajmniej na tyle
starego, że mógłby być jej dziadkiem? Tego Josephine nie wiedziała. To była jakaś pasja, żar
wiszący w suchym, przeciążonym powietrzu. Cokolwiek to było, czuła, że wilgotnieje na jego
widok, pod wpływem spojrzeń" baraszkujących na jej najintymniejszych częściach ciała.
Nie życzyła sobie spotkać go lub nawet uchwycić jego wzrok. Gdyby wstał i podszedł do niej,
uciekłaby. Ale w jej umyśle był mile widziany. Wyobraziła go sobie pózniej, zapalczywie
onanizującego się na wspomnienie panienki z obnażonym kroczem i całowanymi przez słońce
udami. Garstka jego nasienia byłaby hołdem, wystarczającą zapłatą za jej obnażenie się.
Wspomnienie sprawiło, że przyjemność napłynęła znajomą, silną falą.
Rozejrzała się po ścianach opustoszałego biura. Jej wzrok spoczął ponownie na pierrocie. Był
wychylony przez poręcz balkonu, spoglądał na nią przez ramię, przez małe dziurki wycięte w
masce. "Czy przyjdziesz? - wydawał się pytać. - Odważysz się?"
"Odważę się pomyślała. Podeszła do drzwi. Cicho nacisnęła klamkę i znalazła się na
schodach.
Gdy szła do góry, nie zauważyła, jak bardzo skrzypią przy każdym kroku. Pomału schodziła
na dół, na palcach, z nadzieją, że nikogo nie spotka. Zastanawiała się, co będzie, gdy w
drodze do taksówki ktoś ją spostrzeże.
Minęła biuro towarzystwa sportowego. Ktoś wewnątrz wolno wystukiwał literki na maszynie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]