[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie.
- Dlaczego więc zareagowałaś na nie?
- Bo mówiłeś wyraznie do mnie. Nie ma nikogo trzeciego w tym aucie.
Pokręcił głową.
- Uparta jesteś.
- A uwolnisz mnie?
- Nie.
- Więc się nie dziw.
- Dobrze, jeśli mi nie powiesz, nadal będę cię nazywał Allie.
- Nazywaj mnie jak chcesz, a i tak jestem kimś innym.
84
KERRY CONNOR
- Chyba zaczynam cię trochę rozgryzać, Allie - powiedział w zamyśleniu.
- Naprawdę? - zapytała rozbawiona. - A co cię tak oświeciło, jeśli wolno wiedzieć?
- Ta krótka wymiana zdań przed motelem na temat kradzieży samochodów. Przestępca raczej by tak
nie zareagował.
- Mówiłam ci, że nie jestem przestępcą!
- Zabawne, ale naprawdę zaczynam ci wierzyć. Choć bardzo trudno jest mi przyjąć do wiadomości, że
ktoś zamieszany w sprawy Chastaina i Taylora może być niewinny.
Uśmiechnęła się smętnie.
- Nie mówiłam, że jestem zamieszana.
- Och, jasne, nie mówiłaś wielu rzeczy. Tym niemniej jestem skłonny uwierzyć ci, że nie masz na
sumieniu niczego nielegalnego. To zaś z kolei prowadzi mnie do wniosku, iż nie boisz się glin, dlatego
że za coś cię poszukują. Ty boisz się, aby nie kazano ci zeznawać.
- Niezle, Sherlocku.
- Z jakiego jeszcze powodu Chastain miałby pragnąć twojej śmierci?
- Chyba nie oczekujesz, że udzielę ci wyczerpującej odpowiedzi? Proponuję, żebyś sam dopowiedział
sobie resztę tej wyssanej z palca historyjki i przestał mnie nią zanudzać, dobrze?
- Posłuchaj, Allie, obojętnie, co ci grozi, będę cię chronił.
Popatrzyła na niego z kamienną twarzą, a w jej głos wkradł się chłód.
- Jesteś pewien? Powiedz mi w takim razie, Ross,
UCIECZKA W MROK
85
skąd ten człowiek wiedział, gdzie jesteśmy? Jakim cudem z setek autostrad prowadzących do Chicago
wybrał tę konkretną i zajechał do naszego motelu? A przecież oboje wiemy, że z nikim nie
rozmawiałam. Natomiast założę się, że ty tak, prawda?
Wzdragał się pomyśleć o Newcombie; nie chciał myśleć, że mógłby być do tego zdolny.
Milczenie Rossa mogło uchodzić za każdą odpowiedz.
- Niech zgadnę, to musiał być ktoś z policji. Ktoś, komu ufasz, tak? Może nawet osoba, która posłała
cię za Taylorem. Ktoś, komu dotąd nie udało się zdobyć dowodów przeciwko Chastainowi i musiał za
każdym razem puszczać go wolno. Ufasz mu?
Znów zmilczał.
Pochyliła się jeszcze bardziej ku niemu, aż szeptała mu wprost do ucha, jak przysłowiowy wąż,
kuszący, aby uwierzył w coś, w co wierzyć nie powinien.
- Powiedz mi więc jeszcze raz, Ross. Powiedz mi, jak chcesz uchronić mnie przed Chastainem, skoro
nawet nie potrafisz obronić mnie przed glinami?
- Każdy, kto widział cię ze mną, mógł sobie wyobrazić, że pierwsze, o czym pomyślę, będzie
przewiezienie cię do Nowego Jorku. Taylor mnie zna. Jeżeli rozmawiał z kimkolwiek z twoich
sąsiadów, z kimś, kto widział nas razem, powinien wiedzieć, jak postępuję zwykle ze świadkami.
W spojrzeniu Allie pojawił się nikły wyraz współczucia.
- Nadal wierzysz, że wszyscy policjanci to dobrzy chłopcy? Miło z twojej strony. Ale ja już od dawna
muszę mierzyć się z twardą rzeczywistością. To brutalne przebudzenie, mówię ci.
86
KERRY CONNOR
Uśmiechnął się.
- Przyszła pora na opowiadanie o sobie, tak? Odwróciła się od niego i podsunęła się bliżej okna.
- Nie łudz się.
- Bynajmniej. Może teraz ja powinienem opowiedzieć ci pewną historię z mojego życia, która
uświadomi ci, kim są dobrzy i zli chłopcy w tej chytrej grze, w którą grasz. I może zrozumiesz, kogo
tak naprawdę usiłujesz chronić.
- Jedyną osobą, którą usiłuję chronić, jestem ja sama.
- Allie, Chastain jest mordercą. Ma na sumieniu śmierć wielu niewinnych ludzi, których spotkał
straszny koniec tylko dlatego, że jakiś skurwysyn ze slumsów zapragnął czegoś, czego nie może mieć.
Wzruszyła ramionami.
- Zaskocz mnie czymś, czego nie wiem.
- Czy to nic dla ciebie nie znaczy? Naprawdę jesteś aż taką egoistką, że potrafisz przejść do porządku
dziennego nad jego zbrodniami?
Czekał na reakcję Allie, mając nadzieję, że choć trochę ukruszy mur jej ryzykanckiego oporu. Pragnął
choć trochę ją zmiękczyć.
Ale kiedy spojrzała na niego, wzrok miała aż nadto wnikliwy i skupiony.
- Kto dokonał zbrodni, o której mówisz? Cholera! Jest stanowczo zbyt bystra. Przeniósł spojrzenie na
szosę.
- O kim mówisz?
- Ta sprawa ma dla ciebie znaczenie osobiste. Czemu? Która z jego licznych zbrodni tak bardzo tobą
wstrząsnęła?
Syknął ze złością.
UCIECZKA W MROK
87
- Obiecałem ci opowieść, tak? Więc słuchaj, oto ona. Dotyczy łowcy nagród, który nazywał się Jed
Walsh. Zwietny facet, najlepszy. Dobrze wykonywał swoją robotę. Ludzie go szanowali. On zaś
pomagał ludziom i kiedy trafił na dziecko ulicy, zajął się nim.
- Ile lat miało to dziecko? - zapytała tonem tak obojętnym, że nie potrafił rozsądzić, czy naprawdę
interesuje ją ta historia.
- Trzynaście. Prawdziwy łobuz, z takich, w których sprawie ludzie dzwonią na policję, prosząc, aby
coś z tym zrobić. Arogancki. Pewny siebie.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają - mruknęła.
- Ale inne tak. Jed wziął chłopaka pod swoje skrzydła, nauczył go roboty, wpoił mu poczucie dumy i
własnej wartości, nauczył odpowiedzialności. Zrobił z niego mężczyznę.
Ross z wysiłkiem przełknął ślinę. Nie przypuszczał, że ta wiwisekcja wspomnień tak na niego
podziała. Pamięć podsunęła mu twarz Jeda z tamtych czasów, kiedy spotkali się po raz pierwszy;
kiedy jawił mu się jak najbardziej surowa matka. I Jeda w ćwierć wieku pózniej, lekko pochylonego,
uwięzionego w ciele, które nie chciało już funkcjonować tak sprawnie jak dawniej. A mimo wszystko
nadal był najsilniejszym facetem, jakiego znał.
- I co się z nim stało? - zapytała łagodnie Allie.
- W końcu przeszedł na emeryturę, dawno po terminie, głównie dlatego że poważnie zaczęło
szwankować mu zdrowie i wreszcie zmuszony był przyznać, że przyszedł na niego czas. Za
oszczędności całego życia udało mu się wykupić dom, w którym mieszkał, i uważał, że zrobił dobry
interes. Rzeczywiście, miał wyczucie. Po paru latach, kiedy ta lokalizacja zyskała na wartości
88
KERRY CONNOR
i zaczęli się wokół niej kręcić deweloperzy, wykupując wszystko, co się da, ceny skoczyły do nieba. I
okazało się, że Jed ma najbardziej pożądaną działkę w okolicy. A twój kumpel Chastain zaczął
węszyć, kombinując, jakby tu tanio wykupić Jeda.
- On nie jest moim kumplem! - zaprotestowała ostro. W jej głosie zabrzmiała grozba... ostrzeżenie, że
da mu popalić, jeśli zbytnio jej dopiecze.
Zignorował ją.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]