[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiłam ci, że chodzi mu o ciebie.
Twarz Mandelyn była zmęczona i zaczerwieniona.
- Już nie - odpowiedziała
- Czy przestaje się kochać tylko dlatego, że jest się na
kogoś wściekłym? - zapytała Patty.
PANNA Z CHARLESTONU
131
Jasne, że nie, pomyślała udręczona Mandelyn. Nigdy nie
przestanie kochać Carsona, ale co jej to da? Po prostu umrze
z powodu nieodwzajemnionej miłości.
Konkurencja ujeżdżania koni była pasjonująca. Wię-
kszość z uczestników dosiadała wspaniałych wierzchowców,
więc punktacja była wysoka. Jednak kiedy Carson wjechał
pełnym galopem na koniu o imieniu Trotyl, wszędzie dooko-
ła słychać było szepty i okrzyki.
Jeździ wspaniale, pomyślała rozmarzona Mandelyn, ob-
serwując zgrabną sylwetkę Carsona. Szerokie rękawy koszuli
falowały, a ciało wdzięcznie dostosowywało się do dzikich
ruchów konia. Nawet zanim zadźwięczał róg, wszyscy wie-
dzieli, że Carson zdobędzie główną nagrodę.
- Jest cholernie dobry, prawda? - mruknął Jake.
- Myślałam, że tym razem ty też weźmiesz udział w za-
wodach? - zauważyła Mandelyn.
Jake popatrzył rozmarzonym wzrokiem na Patty.
- Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Patty, szczęśliwa, mocno przytuliła się do swojego męż-
czyzny. Mandelyn poczuła się osamotniona.
Powoli zachodziło słońce, podczas gdy zawodnicy zma-
gali się w konkurencjach ujeżdżania byków i chwytania cie-
laków na lasso. A potem nastąpiła konkurencja powalania na
ziemię byka. Carson występował jako ostatni. Publiczność
głośno wiwatowała, kiedy zeskoczył z konia tuż przy rogach
byka. Mocno się zaparł stopami, chwycił zwierzę za rogi
i zgiął jego potężny kark. Byk natychmiast się przewrócił.
Na trybunach rozbrzmiały oklaski, ale Mandelyn wstrzymała
oddech, póki Carson nie zakończył walki ze zwierzęciem.
Inny byk zmierzał prosto na niego.
PANNA Z CHARLESTONU
- Nie! - wrzasnęła Mandelyn rozdzierająco, podrywając
się na nogi. -Carson!
Ale to wszystko było niepotrzebne, bo zanim dopadło go
zwierzę, wskoczył na ogrodzenie zwinnie jak kot. Klown
z rodeo odstawił niezłe przedstawienie, odciągając byka od
Carsona. W końcu komik wskoczył do beczki i pozwolił,
żeby byk wyładował swoją frustrację, obracając ją dookoła
i tocząc we wszystkie strony.
Mandelyn udało się jakoś usiąść, ale była bardzo blada.
Patty objęła ją ramieniem.
- Hej! - powiedziała z uśmiechem. - Carson robi to, od
kiedy pamiętam. Nic mu się nie stało.
- Oczywiście, że nie - powiedziała Mandelyn, walcząc
ze stresem. Siedziała z mocno zaciśniętymi dłorimi, póki nie
skończyły się wszystkie konkurencje.
Później, kiedy zamierzała iść do samochodu, Patty chwy-
ciła ją za ramię i pociągnęła ze sobą. Carson już wprowadził
konia do przyczepy. Jake podszedł, by mu pogratulować.
- Świetnie się spisałeś, szefie. - Jake uśmiechnął się sze
roko. - Moje gratulacje.
- A ciągle powtarzasz, że jesteś na to za stary - dodała
Patty i go uścisnęła. - Byłam z ciebie taka dumna.
Odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się do niej w taki spo-
sób, że Mandelyn poczuła ucisk w sercu. Przynajmniej on
i Patty nadal pozostali przyjaciółmi. Nie chciała stać tak bli-
sko niego, bo nie potrafiła z nim rozmawiać.
Raptem spojrzał na nią. Wyraz jego twarzy W ciągu kilku
sekund zmienił się z radosnego na ponury.
- Idziemy zobaczyć się z Billem! - zawołała Patty. - Za-
raz wracamy!
132
PANNA Z CHARLESTONU
Pociągnęła Jake'a ze sobą, wyglądając przy tym na bardzo
zadowoloną. Mandelyn okręcała naszyjnik wokół palca, pod-
czas gdy Carson przeszywał ją wzrokiem.
- Świetnie sobie poradziłeś - powiedziała, nienawidząc
tej nagłej ciszy.
Dookoła nich rżały konie i słychać było rozmowy.
- Nie spodziewałem się, że cię spotkam na rodeo - po-
wiedział Carson, przypalając papierosa. - To zupełnie nie
w twoim stylu, prawda?
- Właściwie to lubię rodeo - odparła. Jej oczy powędro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]