[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciałabym być młoda, kiedy się tam znajdę.
Heike nie mógł sobie pozwolić na przypomnienie jej, że ona nie należy do dotkniętych ani
wybranych. Nie chciał myśleć o śmierci teraz, kiedy ma dwadzieścia lat.
- Czego chce ciocia Ingrid?
- %7łebyśmy sobie stąd poszli. Mówi, że nic tu po nas.
- Uff, to brzmi, jakby chodziło o jakieś zwłoki czy coś takiego.
- Nie, nie, to coś zupełnie innego. Ingrid powiada, że mamy do wykonania bardzo ważne
zadanie i na nim powinniśmy się skupić.
- %7łeby odebrać dwory? Czy tylko chodzi jej o skarb?
- O jedno i o drugie. Postaraj się milczeć choć przez chwilę, kiedy dorośli rozmawiają!
Powiedział to jednak z błyskiem w oczach, który złagodził szorstkie słowa.
54
Na strychu było ciemno. Ale gdyby stał przed nimi człowiek, Vinga widziałaby jego sylwetkę.
A nie widziała nic.
Słyszała, jak Heike mamrocze pytania i komuś odpowiada, ale zbyt cicho, aby mogła
rozróżnić słowa.
Często się uśmiechał, poznawała to po głosie, czasami nawet dość głośno się śmiał.
Vinga zaczynała się niecierpliwić. Czuła się niepotrzebna. To nie należało do przyjemności.
Ale się nie bała. I to ona, która tak naprawdę zawsze śmiertelnie bała się duchów!
Tyle tylko że pewnie swoich przodków z Ludzi Lodu nie uważała za duchy. Zwłaszcza po
tym, co jej Heike o nich opowiedział. Duchy opiekuńcze, można by rzec. A opiekuńcze duchy
są przecież dobrymi istotami.
Nareszcie rozmowa dobiegła końca. Heike wziął ją za rękę i pociągnął za sobą.
Vinga się odwróciła.
- Wszystkiego dobrego, ciociu Ingrid!
Jeszcze raz usłyszała ten cichy, wesoły śmiech.
- Ona bardzo cię kochała, kiedy byłaś dzieckiem, wiesz - powiedział Heike. - Byłaś
rozpieszczonym i upartym dzieckiem, ale...
- Wcale nie byłam rozpieszczona!
- Nie, ale zachowywałaś się tak, jak byś była.
- Możliwe. Kiedy się nad tym zastanowić...
- W dalszym ciągu czasami się tak zachowujesz. Ale to nic nie szkodzi. Czasami może to
być oznaką silnej woli. Trudności w podporządkowaniu się.
- O, tak - westchnęła.
Potem zmieniła temat.
- Dlaczego ja nie mogłam zobaczyć cioci Ingrid? - marudziła, kiedy skradali się przez strych.
- Ponieważ ty należysz do zwyczajnych ludzi.
Wcale nie jestem zwyczajna, chciała powiedzieć, ale roztropnie przemilczała to.
- Więc oni zwyczajnym nie mogą się ukazywać?
55
- Oczywiście, że mogą. Przecież Peter widział ich w Stregesti, ponieważ to było konieczne.
Ale nie czynią tego zbyt chętnie. Trzeba wiele, żeby do tego doszło.
- Rozmawialiście tak długo. Co ciocia Ingrid mówiła?
Heike roześmiał się, przystanął na moment i oświadczył:
- Powiedziała mi, że będę miał z tobą kłopoty.
- Nnie - skrzywiła się Vinga rozczarowana.
- Ale Ingrid była bardzo rozbawiona, kiedy to mówiła, więc nie wiem, co miała na myśli.
Powiedziała też, że powinienem bardzo o ciebie dbać.
- No, to ładnie z jej strony.
- Czujesz się urażona? Nie masz najmniejszego powodu. Poza tym rozmawialiśmy
przeważnie o skarbie i o Grastensholm.
- A o Elistrand nie?
- Niezbyt dużo tym razem. Ale chodz już, idziemy!
- Jeszcze moment. Dlaczego nie wolno nam pójść do tego narożnika i zobaczyć, co tam
jest?
- Nie posiadam na to dostatecznej siły, moje zdolności są zbyt małe.
- Tego nie rozumiem.
- Czy nie pamiętasz, na kogo Ludzie Lodu czekają? Nie słyszałaś o tym, który będzie miał
większą ponadnaturalną siłę niż ktokolwiek przedtem?
- Oczywiście, że pamiętam. Ale czy to nie jesteś ty?
- Nie! Co też ci przychodzi do głowy! Ja jestem po prostu Heike! Nie, tylko ten człowiek
będzie w stanie poradzić sobie z tamtymi sprawami, wiesz...
- Dlaczego? Czy to takie niebezpieczne?
- Sama w sobie sprawa bardzo niebezpieczna nie jest, ale prowadzi ona do Tengela Złego.
- Oj!
- Tak, tak właśnie jest. Teraz się o tym dowiedziałem. Wiesz, początkowo Ludzie Lodu nie
pojmowali, jakie to, co znajduje się na tym strychu, jest grozne, nie przejmowali się niczym,
56
dopóki dwaj z naszych przodków nie znalezli tego i nie wykorzystali. Kosztowało to ich obu
życie.
- Kto to był?
- Kolgrim i Tarjei.
- Ach, tak! Oni rzeczywiście znalezli coś na strychu, można o tym przeczytać w książkach
Mikaela.
- O, tak! W tych książkach. Ale to też jest tragedia. Te książki zaginęły.
- Zaginęły? Coś ty! Przecież są u mnie!
Heike patrzył na nią oniemiały.
Wyjaśniła mu zatem:
- Rozumiesz chyba, że nie mogłam ich zostawić w Elistrand. Zabrałam je więc ze sobą.
- Do chaty komornika? A teraz do domu Simena? Ale jakim sposobem? Muszą być przecież
okropnie ciężkie.
- Sam je niosłeś. W pojemnikach do sera.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]