[ Pobierz całość w formacie PDF ]

domu.
Opowiadałem ci, że kiedy byłem w liceum, w czasie wakacji
pracowałem jako ratownik?
Super. Rzuć mi koło ratunkowe i wynoś się! - krzyknęła,
zasłaniając rękoma piersi, gdyż woda w wannie była prawie
przezroczysta. - Czego ty chcesz? No dobrze, jeśli tak bardzo
ci zależy, mogę cię z powrotem przyjąć do pracy.
Woda w wannie, która już dawno wystygła, wydawała się
teraz gorąca nie do wytrzymania.
Skończyłaś? Jeśli tak, to pomogę ci wyjść, żebyś się nie po-
ślizgnęła. Powinienem był przeczytać informację na opako-
waniu, zanim nawrzucałem tyle soli do wanny.
Nie zamierzasz wyjść, tak? - spytała zrezygnowanym głosem.
Wiedziała, co i tak się za chwilę stanie i jakie będą tego kon-
sekwencje. Żadne koło ratunkowe tu nie pomoże.
Zamoczyła ręcznik i owinęła się nim w biuście. Dłonią za-
słoniła dolną część ciała i podała mu rękę. Gdyby się poślizg-
nęła i uderzyła w głowę, na pewno by utonęła. Przynajmniej
miałaby nieszablonową stypę. Bufet ustawiony byłby na gi-
gantycznych półkach, a zgromadzeni w salonie goście mu-
sieliby szukać dla siebie krzeseł, żeby usiąść i opowiadać so-
bie nawzajem, jak biednej Marty Owens odbiło i utopiła się
w wannie.
Kiedy wychodziła, odwrócił głowę i otulił ją ręcznikiem ką-
pielowym. Drugim ręcznikiem przetarł jej delikatnie mokre
włosy.
-Używasz suszarki?
Marty stała zawinięta w ręcznik i drżała. Bynajmniej nie z
zimna. Była gorąca jak ogień. Zbyt blisko mężczyzny, które-
go namiętnie pożądała.
On tymczasem zaczął wycierać jej ramiona. Jego twarz była
tak blisko, że widziała, jak rozszerzają się jego czarne źreni-
ce. Wstrzymała oddech, on również. Powolnym ruchem obję-
ła go za szyję. Zasłaniający nagie ciało ręcznik opadł. Marty
musnęła go delikatnie ustami w szyję.
Pocałujesz mnie w końcu, czy nie? - wyszeptała. Uniosła
twarz, Cole przywarł namiętnie ustami do jej warg. Zaczął
delikatnie pieścić jej piersi. Następnie jego ręce ześlizgnęły
się niżej, na biodra, i przyciągnęły ją bliżej, wywołując falę
niewymownego podniecenia i silną reakcję jego męskości,
która kusząco przyciskała się do jej nagiego brzucha.
Łóżko? - wydusił.
Zaczekaj, mam paczuszkę...
Świetnie. Dużą, mam nadzieję?
Wziął ją na ręce i omijając stosy mebli, zaniósł do sypialni.
Marty podziękowała opatrzności, że w dzieciństwie nauczyła
się zawsze schludnie składać pościel. Cole ściągnął narzutę i
kołdrę i ułożył ją na łóżku. Leżąc, patrzyła, jak w pośpiechu
zrzuca z siebie ubranie.
-Postaram się robić to powoli - powiedział zachrypłym
głosem.
-Nie!
Wyciągnęła do niego ręce, ale on zamiast przyjąć jej za-
proszenie, ukląkł obok niej i zaczął delikatnie całować jej
twarz. Ciężko oddychał, jego płonące z pożądania oczy mo-
głyby stopić stal. Poczuła, że traci zmysły. Cole powoli wsu-
nął się na nią i przywarł do niej ciałem. Tracąc kontrolę, za-
częła odpływać w ocean rozkoszy, błagając o więcej i wię-
cej...
Obudził ich dzwonek telefonu. Marty rzuciła ukradkowe
spojrzenie na twarz leżącego obok niej Cole’a i zdała sobie
sprawę, że patrzy na mężczyznę, którego kocha.
Aparat telefoniczny stał w jej starej sypialni za ścianą. Kiedy
wyślizgnęła się z łóżka, żeby odebrać, przewrócił się na plecy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl