[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pod warunkiem, że mi powiesz, gdzie znajdę to, czego
szukam.
- Tam, przed tobą, w czerwonym pudełku.
- W tym? Dawniej herbata była gdzie indziej. Ciągle się
coś przestawia... Przepraszam, słucham.
- Ile lat się spotykaliście?
- Z Matyldą?
- Tak.
- Między Hongkongiem i naszą ostatnią rozmową - pięć
lat i sześć miesięcy.
- A dużo czasu spędzaliście razem?
- Nie, już ci to powiedziałem. Kilka godzin, kilka dni...
- I to ci wystarczało?
- ...
- To ci wystarczało?
- Nie, oczywiście, że nie. A właściwie tak, skoro nic nie
zrobiłem, żeby to zmienić. Tak też sobie powiedziałem po
wszystkim. Może to było właśnie to, co mi pasowało? Paso-
wało ... jakie to brzydkie słowo. Może urządzała mnie ta
135
sytuacja - z jednej strony żona, do której mam zaufanie, a z
drugiej - wielkie emocje. W domu czekała na mnie co wieczór
kolacja i uczucie staczania się na dno od czasu do czasu... Syty
żołądek i odpowiednio napięta skóra brzucha. To było prak-
tyczne, to było wygodne...
- Wzywałeś ją, kiedy jej potrzebowałeś?
- Tak, tak mniej więcej było... Postawił przede mną fili-
żankę.
- Właściwie, nie... To nie było tak... Pewnego dnia, na
samym początku, przysłała mi list.
Zresztą jedyny, jaki kiedykolwiek do mnie wysłała. Pisa-
ła:..
Wszystko przemyślałam i pozbyłam się złudzeń. Ko-
cham cię, ale nie mam do ciebie zaufania. Ponieważ
wszystko, co nas dotyczy, jest nierealne, więc umówmy
się, że to jest gra. A ponieważ to jest gra, trzeba ustalić
reguły. Nie chcę się więcej z tobą widywać w Paryżu.
Ani w Paryżu, ani w żadnym innym miejscu, gdzie nie
mogę wziąć cię za rękę na ulicy, ani pocałować w restau-
racji, bo boisz się, że ktoś nas zobaczy. Jestem za stara na
zabawę w kotka i myszkę. Więc albo będziemy się spoty-
kać jak najdalej od Paryża, w innych krajach, albo wcale.
Gdy będziesz wiedział, dokąd wyjeżdżasz, napiszesz do
mnie i wyślesz list pod adres mojej siostry w Londynie, a
ona mnie powiadomi. Nie sil się na miłe słówka, tylko
zwyczajnie mnie zawiadom. Podaj nazwę hotelu, w któ-
rym się zatrzymasz, i datę. Jeżeli będę mogła, spotkam
136
się z tobą, jeżeli nie, trudno. Nie próbuj do mnie dzwonić,
ani dowiadywać się, gdzie jestem, ani jak żyję. Zastano-
wiłam się i uważam, że wybrałeś najlepsze rozwiązanie, i
że powinnam wziąć przykład z ciebie - mieć swoje życie
na boku, kochając cię nadal, ale z daleka. Nie chcę czekać
na twoje telefony, nie chcę sobie odmawiać prawa do za-
kochania się, chcę sypiać, z kim zechcę, i kiedy zechcę, i
nie mieć skrupułów. To ty bowiem masz rację - życie bez
skrupułów jest... it's more convenient. Dotąd patrzyłam na
to inaczej, ale czemu nie? Chętnie spróbuję. W końcu co
mam do stracenia? Tchórzliwego mężczyznę? A do wy-
grania? Przyjemność spania w twoich ramionach od czasu
do czasu... Zastanowiłam się i chętnie spróbuję. Albo zy-
skam, albo stracę...
- O co chodzi? Dlaczego się uśmiechasz?
- O nic. Po prostu bawi mnie, że trafiłeś na godną siebie
partnerkę.
- A właśnie że nie, niestety. Kołysała biodrami i przybie-
rała pozę femme fatale, gdy w rzeczywistości była bardzo
tkliwą istotą. Godząc się na jej warunki, jeszcze o tym nie
wiedziałem, zrozumiałem to o wiele pózniej... Po pięciu latach
i sześciu miesiącach...
A właściwie nie. Kłamię. Domyślałem się tego między
wierszami, domyślałem się, ile ją musiały kosztować podobne
zdania, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać, ponieważ...
bardzo mi te reguły gry odpowiadały. Nawet więcej niż bar-
dzo. Musiałem tylko uaktywnić gałąz import-eksport i
137
przywyknąć do uczucia paniki w chwili startu samolotu, to
wszystko. Dla faceta, który chce bezkarnie zdradzać żonę, taki
list to prawdziwa gratka. Oczywiście, zaniepokoił mnie trochę
ten fragment, w którym pisała o spaniu z innymi facetami i
zakochaniu się w kim innym, ale do tego było jeszcze daleko...
Usiadł u szczytu stołu, na swoim stałym miejscu.
- Sprytnie, prawda? Tak, w tamtych czasach byłem nieli-
chym spryciarzem... Tym bardziej że dzięki tej historii zara-
białem niezłe pieniądze... Dotąd zaniedbywałem kontakty
międzynarodowe...
- Skąd w tobie tyle cynizmu?
- Sama przed chwilą odpowiedziałaś na to pytanie...
Pochyliłam się, żeby wyjąć torebkę z herbatą z filiżanki.
- A ponadto to było takie romantyczne... Wysiadałem z
samolotu z bijącym sercem, zjawiałem się w hotelu z nadzieją,
że klucza do mojego pokoju nie ma już w recepcji, stawiałem
bagaże przy drzwiach i rozglądałem się po wnętrzu, żeby się
przekonać, czy ona już tu była. Wychodziłem do pracy, wraca-
łem wieczorem, modląc się, żeby ją zastać w moim łóżku.
Czasami była, czasami nie. Czasami docierała w środku nocy i
zatracaliśmy się w miłości bez reszty, nie zamieniając nawet
jednego słowa. Zaszywaliśmy się pod kołdrą, śmialiśmy się,
zachwyceni, że się odnalezliśmy. Wreszcie. Tak daleko.
138
Tak blisko. Czasami pojawiała się dopiero nazajutrz, a ja spę-
dzałem noc w barze, nadsłuchując dzwięków z holu. Czasami
brała inny pokój i kazała mi przyjść do siebie o świcie. Cza-
sami nie zjawiała się wcale. Nienawidziłem jej za to. Wraca-
łem do Paryża w złym humorze. Początkowo rzeczywiście
miałem pracę, ale pózniej było jej coraz mniej. Wymyślałem
jakiś pretekst, żeby móc wyjechać. Czasami miałem okazję
zobaczyć nowy kraj, kiedy indziej nie opuszczałem pokoju w
hotelu. Zdarzyło nam się nawet nie wyjść poza teren lotniska...
To było niesamowite. Niepodobne do niczego. Czasami roz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]