[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niektóre wydania niniejszej powieści kładły w tym miejscu wprost nazwisko Lamartine a. (Przyp.tłum.)
18
Przekład Edward Leszczyńskiego.
30
 Czyż nie można zadowolić się takim szczęściem? A biedny poeta był na tyle głu-
piutki, iż odpowiadał:
 Tak.
Wreszcie rzeczy posunęły się tak daleko, iż Luiza zaprosiła Lucjana na obiad, we troje z
panem de Bargeton.
Mimo tej ostrożności całe miasto wiedziało o tym zdarzeniu, które wydało się czymś
tak niesłychanym, iż każdy pytał sam siebie, czy to może być prawdą. Poruszenie było
straszliwe. W oczach wielu osób zdawało się, iż społeczeństwo znajduje się w przededniu
przewrotu. Inni wykrzyknęli:
 Oto owoc dzisiejszego liberalizmu!
Zawistny du Chatelet dowiedział się wówczas, że pani Szarlota, trudniąca się zawodo-
wo pielęgnowaniem położnic, jest nie kim innym jak panią Chardon, matką  Chateau-
brianda z Houmeau , jak mawiał. Epitet ten obiegł miasto niby na j świetniejszy dowcip.
Pani de Chandour przybiegła pierwsza do pani de Bargeton.
 Czy wiesz, droga Nais, o czym mówi całe Angouleme?
 rzekła.  Matką tego małego wierszoklety jest pani Szarlota, która przed dwoma
miesiącami pielęgnowała moją bratową w połogu.
 Moja droga  rzekła pani de Bargeton przybierając królewską minę  cóż w tym
tak nadzwyczajnego? Czyż nie jest wdową po aptekarzu? Zapewne, smutny to los dla pan-
ny de Rubempre. Przypuśćmy, że która z nas znalazłaby się bez grosza przy duszy... i cóż
robiłybyśmy, aby żyć? Jakżebyś wyżywiła swoje dzieci?
Zimna krew pani de Bargeton położyła koniec biadaniom noblesy. Wielkie dusze zaw-
sze są skłonne podnieść nieszczęścia do wyżyn cnoty. Przy tym wytrwałość w dobrym
uczynku wbrew ludzkim potępieniom ma niewysłowione uroki: rzecz w zasadzie niewinna
nabiera powabów występku. Tego wieczora salon pani de Bargeton napełnił się przyja-
ciółmi, którzy przybyli, aby przemawiać jej do rozsądku. Rozwinęła całą swą ciętość: rze-
kła, iż skoro szlachta nie jest zdolna wydać ani Moliera, ani Racine'a, ani Woltera, ani
Massillona, ani Beaumarchais'go, ani Diderota, trzeba się pogodzić z istnieniem tapicerów,
zegarmistrzów, nożowników, których synowie zostają wielkimi ludzmi.
Rzekła, iż geniusz zawsze jest patentem szlachectwa. Zmyła głowę szlachcicom, że tak
mało mają zrozumienia swoich prawdziwych interesów. Słowem, wytoczyła mnóstwo nie-
dorzeczności, które byłyby oświeciły ludzi mniej ograniczonych, ale tutaj przyniosły za-
szczyt jej oryginalności.
W ten sposób burza została zażegnana strzałami armatnimi. Kiedy Lucjan, wezwany
przez panią de Bargeton, zjawił się pierwszy raz w starym spłowiałym salonie, w którym
grano przy czterech stolikach w wista, przyjęła go z wyszukaną uprzejmością i przedsta-
wiła go tonem królowej, która życzy sobie, aby ją słuchano. Nazwała dyrektora podatków
panem C h a t e l e t i zmiażdżyła go dając do zrozumienia,że nie jest dla niej tajemnicą
improwizowane pochodzenie jego szlacheckiego przydomka. Od tego tedy wieczora Lu-
cjan został przemocą wprowadzony w towarzystwo pani de Bargeton; przyjęto go jednakże
jak jakąś jadowitą substancję, którą kiedy przyrzekał sobie uprzątnąć poddając odczynni-
kom impertynencji. Mimo tego triumfu panowanie Nais zachwiało się: znalezli się od-
szczepieńcy, którzy próbowali się buntować idąc za radą pana du Chatelet. Amelia, inaczej
pani de Chandour, postanowiła przeciwstawić ołtarzowi nowy ołtarz, otwierając u siebie
przyjęcia we środy. Pani de Bargeton przyjmowała co dzień: ci. którzy bywali u niej, byli
tak w to włożeni, tak nawykli spotykać się przy tych samych stolikach, tym samym triktra-
ku, oglądać te same twarze, te same świeczniki, składać płaszcze, kalosze i kapelusze w tym sa-
mym korytarzu, że byli przywiązani do stopni na schodach w tej samej mierze, co do gospodyni
domu. Wszyscy pogodzili się z narzuconym im  szczygłem ze świętego gaju 19, wedle kon-
19
Szczygieł  po francusku: le chardonneret: w oryginale gra słów, aluzja do nazwiska Lucjana Chardon.
31
ceptu Aleksandra de Brebian. Wreszcie prezes Towarzystwa Rolniczego uśmierzył wzbu-
rzenie uwagą:
 Przed wybuchem rewolucji  powiedział  najwięksi panowie przyjmowali u sie-
bie Duclosa, Grimma, Crebillona, ludzi, którzy tak samo jak ten gryzipiórek z Houmeau [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl