[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niej, że Mal ją złapał.
Ale nie postawił jej z powrotem na ziemi. Zaczął ją nieść w stronę domu. Eve
postanowiła po prostu cieszyć się chwilą i objęła go za szyję. Uśmiechnęła się
do Luke'a, kiedy go mijali. Luke spojrzał znacząco na jej szpilki. Wiedziała, że
uważał je za absurdalne. Ale nie obchodziły jej jego opinie na jakikolwiek
temat. W każdym razie nie w tym momencie. Teraz była skupiona na tym, jak
cudownie było mieć własnego rycerza w lśniącej zbroi. Właściwie to Mal miał
na sobie koszulę, ale to nawet lepiej, bo gdyby był w zbroi, nie byłoby jej aż tak
wygodnie w jego objęciach.
86
Mal wniósł ją do środka, a potem zgrabnie manewrował między stłoczonymi
ludzmi, nie zważając na uśmiechy i gwizdy, jakie im towarzyszyły, gdy
przechodzili przez kolejne pokoje, aż w końcu zaniósł ją na górę, do małego
gabinetu. Delikatnie posadził Eve na zabytkowej francuskiej sofie.
Poczuła się odrobinę skrępowana, kiedy dotarło do niej, że teraz byli zupełnie
sami.
- Dzięki, eee... - Skupiła się, próbując przypomnieć sobie kolejne imię
zaczynające się od Mal", jakie znalazła na internetowej liście. - Malik.
Mal uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Zobaczmy twoją kostkę. - Przyklęknął obok sofy i ostrożnie zdjął jej but,
sprawiając, że Eve poczuła się zupełnie jak Kopciuszek. Co prawda w bajce
książę nie zdjął pantofelka, tylko go włożył, ale to szczegół. Całe szczęście, to
nie była ta stopa z plastrem na pięcie, to dopiero by zepsuło jej wizerunek...
- Skręcona - stwierdził Mal, delikatnie przesuwając palce po jej kostce. Jej
spuchniętej kostce. Dopiero teraz Eve poczuła ból.
- Zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd. - Mal wyszedł z pokoju, cicho zamykając za
sobą drzwi.
Eve zastanawiała się, czy Luke pomógłby jej chociaż wydostać się z basenu,
gdyby do niego wpadła. Mogła sobie wyobrazić, jak bardzo by się z niej śmiał.
On i Mal całkowicie się od siebie różnili. Luke zwykle sobie z niej żartował.
Mal zawsze spieszył jej z pomocą, gdy tego potrzebowała; usunął z jej palca
szklany odłamek, przegonił kolesi, którzy ją napadli, a teraz, kiedy skręciła
kostkę, wniósł ją na górę. Do tej pory myślała, że dziewczyny nosi się na rękach
tylko w filmach. A tu proszę. Ale swoją drogą, Mal wyglądał, jakby zszedł
prosto z ekranu. Był tak przystojny, że aż kręciło się jej w głowie.
Eve zamknęła oczy i uśmiechając się do siebie, zaczęła wyświetlać w myślach
film o nich. Ich kolejne spotkania, zebrane razem, to było zupełnie jak montaż z
komedii romantycznej. Eve uwielbiała te montaże. I te z metamorfozą, kiedy w
ciągu pół minuty dziewczyna przymierzała z piętnaście strojów.
- I jak?
Eve nie słyszała, kiedy Mal wrócił. Otworzyła oczy i zobaczyła, że obwiązał jej
kostkę chustą wypełnioną lodem.
- Dobrze - odparła, poruszając na próbę palcami stopy. - Bardzo dobrze. -
Zaczęła się podnosić, ale Mal przytrzymał ją w miejscu, kładąc dłonie na jej
ramionach.
- Jeszcze nie. - Jedną ręką złapał dwie poduszki z sofy, drugą uniósł nogę Eve.
Ostrożnie wsunął poduszki pod jej stopę. - Posiedz tak trochę. - Usiadł na
drugim końcu sofy. I patrzył na nią. Po prostu patrzył.
- Wiesz, czasami bym wolała, żebyś nie był aż taki gadatliwy - zażartowała Eve.
Uśmiechnął się tym swoim cudownym, seksownym uśmiechem. Eve
wstrzymała oddech. Mal nachylał się do niej. Przechylił głowę. Jeszcze chwila i
jego usta zetkną się z jej ustami. Serce zaczęło jej szybciej bić...
87
Drzwi otworzyły się z łoskotem. - Eve, wszędzie cię szukałem! - powiedział
Luke, wchodząc do środka. - Zamówiłem taksówkę. Nie sądzę, żebyś mogła
pieszo wrócić do domu.
Mal wstał. Przez jego twarz przemknął cień irytacji. Odwrócony tyłem do
Luke'a, spojrzał Eve prosto w oczy.
- Jeśli chcesz zostać, zadbam, żebyś dotarła bezpiecznie do domu.
- Byłoby... - zaczęła Eve.
- Jess ma doła - przerwał jej Luke. - Widziała, jak Seth całował się z jakąś
dziewczyną z Sagaponack.
Eve poczuła złość na Luke'a; znowu się wciął. Ale zaraz stłumiła to uczucie.
Jeśli Jess miała kryzys, wszystko inne schodziło na dalszy plan. Podniosła się
powoli. Dla niej i Jess ich przyjazń zawsze była ważniejsza niż chłopcy.
- Sorry. Muszę iść - powiedziała Malowi. Skinął głową. W jego spojrzeniu było
coś takiego,
że Eve miała wrażenie, jakby przesuwał palcem po jej policzku. Pocałujemy się,
przyrzekła mu w myślach. I to wkrótce.
Rozdział 17
Zapytać czy nie? - rozważała Eve w poniedziałek przed szkołą, spoglądając
ukradkiem na Jess.
Albo Jess była o wiele bardziej zdołowana tym, że Seth całował się z jakąś laską
na imprezie, niż Eve myślała - na tyle zdołowana, żeby przepłakać niedzielną
noc - albo znowu miała te koszmary. Jej oczy były czerwone i spuchnięte, a
twarz tak blada, że róż wydawał się zle dobrany, za mocno się odcinał.
Eve spała u niej po imprezie i z soboty na niedzielę, ale nie zeszłej nocy. Jess
[ Pobierz całość w formacie PDF ]