[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kablami do ładowni i zapasów amunicji, spaliła bezpieczniki i wywołała wybuch. Energia zrodziła
energię.
Ułamek sekundy przed pierwszą eksplozją uczeń wyskoczył pionowo w powietrze i
poszybował jeszcze wyżej unoszony przez podmuch gorącego powietrza. Obracając się w
powietrzu, czuł śpiew przepływającej przez niego Mocy. Czuł także uniesienie - oto wzniósł się w
górę, cudem uniknąwszy śmierci.
Zauważył, że pod nim rozprzestrzenia się strefa czerwonego ognia, która dociera do
stanowiska artylerii obok domu. Po chwili poleciały we wszystkie strony ciała żołnierzy w białych
pancerzach.
Starkiller zaczął wreszcie opadać. %7łałował, że musi wylądować, ale nie mógł tak latać w
nieskończoność. Przetoczył się po glebie, żeby wytracić nadmiar impetu, zerwał się na nogi i
poprzez kłęby dymu spróbował zorientować się w sytuacji. Tylko jeden AT-ST wciąż jeszcze stał
na pogiętych łapach, ale z roztrzaskanego iluminatora wydobywały się kłęby gęstego czarnego
dymu. Drugi robot kroczący leżał w kawałkach, rozerwany przez siłę eksplozji amunicji do broni
pokładowej.
Na polu bitwy zapadła cisza, ale uczeń słyszał dzwonienie w uszach jeszcze dobre pół
minuty. Od czasu do czasu rozlegały się tylko trzaski stygnącego metalu pancerzy machin AT-ST.
Imperialni żołnierze już nie stawiali oporu. Uczeń domyślił się, że albo wszyscy nie żyli, albo ci,
którzy ocaleli, wycofali się i zajęli inne pozycje.
Uniósł do ust komunikator.
- Co mi przedtem mówiłaś? - zapytał Juno, podchodząc do głównych schodów. Chroniąca
kiedyś drzwi pancerna płyta wisiała na jednym stopionym zawiasie, zniszczona przez energię
odbitych przez niego strzałów i eksplozje granatów udarowych.
- Stacja orbitalna jest miejscem przesiadki dla schwytanych niewolników rasy Wookie -
poinformowała go Juno.
- To na razie nieważne - wtrącił się ochrypłym głosem Kota. - Gdzie jesteś?
Uczeń opisał dom na wzgórzu i ruszył w górę schodów. Wszedł przez drzwi do
zrujnowanego przedsionka. Trzymał przed sobą gotowy do użycia świetlny miecz, ale czekały tu na
niego tylko trzy zdezorientowane androidy protokolarne.
- Wygląda na to, że nikogo tu nie ma - zdziwił się Starkiller.
- Jesteś bardzo blisko celu - poinformował go generał. - Nie pozwól, żeby cokolwiek
odwróciło twoją uwagę.
- A może byś mi tak powiedział, czego mam szukać?
- Cierpliwości, chłopcze. Już niedługo się dowiesz.
Uczeń potwierdził mruknięciem, że go usłyszał. Idąc głównym korytarzem, kopniakami
otwierał mijane drzwi pokojów. Posługiwał się Mocą, żeby wyostrzyła jego zmysły. Z kuchni
napływał swąd przypalonej żywności, ale uczeń go zignorował.
- Coś... - zaczął i urwał. Instynkt kierował go w stronę najdalszego kąta domu. - Ktoś...
Skręcił za róg i wszedł w długi korytarz o wykładanych drewnianą boazerią ścianach,
ozdobiony płaskimi, ceramicznymi dziełami sztuki. Na końcu korytarza dostrzegł drzwi, których
strzegli dwaj szturmowcy i jeden imperialny gwardzista. Na jego widok obaj żołnierze unieśli
blasterowe karabiny, a uzbrojony w świetlną pikę gwardzista zapalił ognistą klingę.
- Bądz czujny - powiedział uczeń do Koty. - Chyba robi się gorąco.
%7łołnierze otworzyli ogień, jak tylko zdążył zrobić krok w ich stronę. Zanim dotarł do drzwi,
obaj zginęli, trafieni przez odbite błyskawice własnych strzałów. Imperialny gwardzista rozstał się z
życiem równie szybko, kiedy uczeń czterokrotnie ciął go klingą swojego miecza świetlnego, a na
koniec poraził błyskawicą. Uczeń pokiwał głową zadowolony, że od czasu wydarzeń nad
księżycem Nar Shaddaa poziom jego umiejętności wyraznie się poprawił.
Obejrzał się za siebie i z jeszcze większą satysfakcją stwierdził, że podczas krótkiej potyczki
nie ucierpiało żadne ceramiczne dzieło sztuki na ścianie.
To mój dzisiejszy dobry uczynek, pomyślał. Wypalił ostrzem dziurę w zamku drzwi i
dopomógł sobie Mocą, żeby je wepchnąć do środka.
Pomieszczenie za nimi było luksusowo i gustownie urządzone. Wszędzie widniały
dziesiątki drewnianych rzezb. Z okna w wykuszu w przeciwległej ścianie rozciągał się widok na
lasy. Na tle błękitnego nieba płonęła wyraznie widoczna linia stacji orbitalnej.
Zamiast miejscowego kacyka, którego spodziewał się tu zastać, uczeń zobaczył, że w
wykuszu siedzi kobieta w białym płaszczu z kapturem i wygląda przez okno. Obok niej stał
niebiesko-biały astromechaniczny robot. Kobieta nawet się nie odwróciła, żeby sprawdzić, kto się
włamał do pokoju, ale uczeń był pewien, że nieznajoma dobrze wie o jego obecności.
Podszedł bliżej i włączył komunikator, żeby Juno i Kota mogli słyszeć ich rozmowę.
- Powinnam się była spodziewać, że Imperium przyśle skrytobójcę - odezwała się kobieta
gniewnym tonem. - Tak zwykle postępują tchórze.
- Nie jestem sługą Imperatora - wyjaśnił uczeń.
Kobieta się odwróciła i zdjęła kaptur z głowy. Okazało się, że to kilkunastoletnia
dziewczyna. Miała brązowe włosy związane w dwa warkocze i zwinięte po bokach głowy w taki
sposób, że opadały na ramiona. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]