[ Pobierz całość w formacie PDF ]

od ubytku, i założę tam parę szwów. To miejsce zagoi się błyskawicznie.
Potem bardzo dokładnie dopasuję przeszczep do rany i założę opatrunek
uciskowy po to, żeby ten nowy kawałek skóry dokładnie przylegał do
rany. I to właściwie wszystko.
- Ta łata będzie widoczna? - zaniepokoiła się Becca. - Będzie inna
niż reszta twarzy?
- Jakieś blizny pozostaną - wyjaśnił. - Ale za rok nie znajdziesz
nawet śladu po nich.
- Za rok?! Tak długo będzie się to goiło? - Becca nie kryła
przerażenia.
- To bardzo prawdopodobne. - Spojrzał jej w o-czy. - Dziecko, wiem,
że będzie ci ciężko, ale przysięgam, że z czasem nie zauważysz żadnej
różnicy.
- Ale jak w pazdzierniku pójdę na studia, będę wyglądała jak potwór.
- Zalała się łzami.
Próbował ją ukoić, ale nie pomagały żadne perswazje, więc w końcu
zalecił podać jej łagodny środek uspokajający. Potem poszedł
porozmawiać z jej rodzicami, którzy tego ranka wrócili z urlopu.
Oni także zamilkli z przerażenia, gdy zapoznał ich z sytuacją, co
jeszcze bardziej go przygnębiło. Z całego serca pragnął zrobić dla nich jak
najwięcej, ale nie był cudotwórcą, a jedynie chirurgiem, choć czasami
okazywało się, że to za mało.
Przez resztę dnia chodził jak struty. Zanim wyszedł ze szpitala, raz
jeszcze zajrzał do Becci, ale nie chciała z nim rozmawiać. Wrócił do
51
RS
Penhally i odebrał Freddiego z przedszkola, gdzie się okazało, że jego syn
jest w równie podłym nastroju.
Pojechał do domu, dał mu podwieczorek, po czym zadzwonił do
Lucy. Zorientował się jednak, że trafił na niewłaściwy moment, więc nie
przedłużał rozmowy. Freddie bawił się na podłodze, ale gdy Jack
przykląkł obok, odwrócił się do niego tyłem. Jack westchnął. Miał
wrażenie, że tego dnia nikt go nie lubi.
Szedł do kuchni, by zrobić sobie herbatę, która miała podnieść go na
duchu, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Zdumiony ujrzał na progu Alison z
synkiem.
- Przepraszam, że przychodzę niezapowiedziana, ale przed chwilą się
dowiedziałam, że Sam ma wszy.
- Wszy?
- Tak. W południe, kiedy go odbierałam, jedna z mam w przedszkolu
powiedziała mi, że znalazła wesz we włosach swojej córeczki, więc
postanowiłam to sprawdzić. - Skrzywiła się z niesmakiem. - Chłopcy
razem się bawili, więc uznałam, że powinnam cię ostrzec. Wszy przenoszą
się błyskawicznie, wystarczy, że przyniesie je jedno dziecko...
- Hm. Dziękuję, że mi powiedziałaś.
- Drobnostka. - Odwróciła się, by odejść, ale Jack nagle poczuł, że za
nic w świecie nie chce spędzać tego wieczoru wyłącznie w towarzystwie
własnych myśli.
- Wiesz, jak się ich pozbyć? - zagadnął, żeby ją zatrzymać. - Nie za
bardzo znam się na wszach. O ile pamiętam, środek na wszy kupuje się w
aptece. Zdaje się, że składnikiem większości płynów jest malathion.
52
RS
- Tak, ale ja nie jestem zwolenniczką takich silnych środków
chemicznych. Jak mi się coś takiego trafia w przychodni, zazwyczaj
doradzam odżywkę.
- Do włosów? - zdumiał się. - I to działa?
- Oczywiście. Jak umyjesz Freddiemu włosy, nałóż na nie grubą
warstwę odżywki i wtedy bardzo łatwo wyczeszesz wszystkie wszy.
- To zdecydowanie lepsze wyjście niż chemikalia. Dzięki za radę.
Jak się zapewne domyślasz, takie problemy to dla mnie nowość.
- To jasne. - Wzruszyła ramionami. - Nie podejrzewam, żebyś umilał
sobie wieczory, szukając wszy we włosach Freddiego.
- Jak mam to rozumieć?
- Daj spokój... Zapomnij.
Znowu się odwróciła gotowa odejść, ale on chciał wyjaśnień.
Otworzył szeroko drzwi i cofnął się do środka.
- Teraz to mi nie da spokoju. Zapraszam, wejdzcie. Opowiesz mi
przy herbacie, jak powinienem spędzać wieczory. Kiedy zadzwoniłaś,
szedłem do kuchni nastawić wodę na herbatę - dodał, widząc jej wahanie.
- Nie mam nic do powiedzenia - zaczęła, ale puścił jej słowa mimo
uszu.
W jej wcześniejszej wypowiedzi wyczuł jakąś aluzję, więc niech
powie mu wprost, o co jej chodzi. Z niewyjaśnionego powodu nie chciał,
żeby miała o nim fałszywą opinię.
- Wobec tego wyświadcz mi przysługę. Kiedy zadzwoniłaś,
siedziałem tu i użalałem się nad sobą, więc przyda mi się słowo pociechy.
- Coś się stało Freddiemu? - zaniepokoiła się.
53
RS
- Tak i nie. - Jak jej wytłumaczyć, że poczuł się odtrącony, gdy
Freddie nie chciał się z nim bawić?
- Intrygujące... - rzuciła od niechcenia. Rozpięła Samowi kurteczkę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl