[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rękami na biodrach i niecierpliwie ponaglała mę\a.
NOC MYZLIWEGO 157
- Zrób to, Tanner.
- Sama zdejmij kaptur.
Wyciągnęła rękę i zdjęła płachtę z głowy ptaka.
George, oślepiony jaskrawym światłem, gwałtownie
zamrugał, ale nie odleciał. W dalszym ciągu siedział
na ramieniu Tannera.
- Hej - powiedziała Charly - jesteś wolny. Zawsze
tego chciałeś.
George nastroszył pióra i ponownie zamrugał.
- Myślisz, \e jest jeszcze zbyt słaby? -spytała
Tannera.
- Myślę, \e jest rozpuszczony jak dziadowski bicz.
Zupełnie go zepsułaś nadmiarem uczuć. I nie tylko
jego - uśmiechnął się do niej czule. Spojrzał na nią z
miłością, a po chwili znowu zerknął na sowę. Cofnął
ramię i gwałtownie podrzucił ją w powietrze.
George rozpostarł swoje wspaniałe, śnie\nobiałe
skrzydła i wzbił się w powietrze. Tanner objął \onę
ramieniem, a drugą ręką przesłonił oczy od słońca.
George leciał nisko i machał nieco nieskładnie
skrzydłami. Na chwilę przysiadł na suchej gałęzi.
Charly wstrzymała oddech. Po paru sekundach wzbił
się znowu i pewnie poszybował w górę, na wolność.
- Zmiały, odwa\ny i piękny - szepnęła. Równie\
chroniła dłonią oczy przed nadmiarem światła. - A ty
mówiłeś, \e sowy nie mogą wysoko latać.
- Myślałem o ludziach.
- Co takiego? - zerknęła na niego. Tanner milcząc
wyciągał do niej ramiona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl