[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niej, mówiąc zdyszanym głosem. Była to Anthea Bradbury Scott.
 Och, pani Marple! Dowiedziałyśmy się właśnie, że jednak nie pojechała pani
z wycieczką. Nie wiedziałyśmy, że zostaje pani tutaj. Clotilde i Lavinia
przysłały mnie po panią. Mamy nadzieję, że wróci pani do  Starego Dworu i
zostanie z nami przez kilka dni. Z pewnością będzie przyjemniej niż tutaj. Pełno
tu różnych ludzi, szczególnie podczas weekendu. Naprawdę, bardzo byłybyśmy rade,
gdyby pani chciała przyjąć nasze zaproszenie.
 To bardzo miło z pani strony  odparła Marple.  Naprawdę bardzo miło, ale&
to znaczy, miałam tu spędzić tylko dwa dni i dalej pojechać z wycieczką. Ten
tragiczny wypadek spowodował, niestety, że nie byłam w stanie jechać dalej.
Pomyślałam; że przyda mi się przynajmniej jeden dzień odpoczynku.
 Ale byłoby znacznie przyjemniej i wygodniej spędzić ten dzień u nas.
Postaramy się zapewnić pani najlepsze warunki.
 Nie wątpię w to. Byłam zachwycona poprzednim pobytem. Naprawdę, czułam się
fantastycznie. Taki wspaniały dom. Wszystko było takie piękne, zastawy, meble. O
wiele milej spędzić dzień w domu niż w hotelu.
 A więc musi pani do nas przyjść. Koniecznie. Pójdę na górę i spakuję pani
rzeczy.
 Och, dziękuję bardzo. Zrobię to sama.
 Czy mogę pani pomóc?
 Chętnie, dziękuję.
Poszła do pokoju. Anthea zaczęła nerwowo upychać rzeczy do walizki. Marple,
bardzo czuła na punkcie porządku, musiała opanować się, żeby nie okazać
niezadowolenia.
Anthea poprosiła portiera, aby zaniósł bagaże aż do  Starego Dworu . Marple
dała mu napiwek. Powtarzając słowa podzięki i zachwytu, dołączyła do sióstr.
 Trzy siostry  pomyślała.  No i znowu tu jestem . Usiadła w salonie, zamknęła
oczy i głęboko odetchnęła. Czuła się zmęczona. To naturalne w jej wieku, tym
bardziej, że Anthea i portier szli dość szybko. Ale tak naprawdę, starała się
wczuć w atmosferę tego domu. Czy było w nim coś złowróżbnego? Raczej wyczuwała
tu smutek. Smutek tak głęboki, że aż przerażający.
Otworzyła oczy i spojrzała na siostry. Glynne wyszła właśnie z kuchni. Niosła
na tacy herbatę. Jak zwykle, nie można było wyczytać z jej twarzy żadnych uczuć.
Może dlatego, że była ich zupełnie pozbawiona. A może po prostu przystosowała
się. do życia pełnego stresów i przeciwności i nauczyła się nie pokazywać
niczego po sobie, zachowywać rezerwę i nie pozwalać nikomu wkraczać w swoje
życie wewnętrzne.
Spojrzała na Clotilde wzrokiem Klitajmestry. Z pewnością nie zamordowała
męża, bo nie miała męża, którego musiałaby mordować. Raczej też nie zamordowała
dziewczyny, do której była tak przywiązana. Tego Marple była całkiem pewna.
Pamiętała ten potok łez spływający po twarzy Clotilde, gdy wspomniała o śmierci
Verity.
A Anthea? Wysłała paczkę. Przyszła, by ją zaprosić. Anthea  co do niej miała
duże wątpliwości. Lekko roztargniona. Za wcześnie jak na jej wiek. Rozbiegane
oczy widzące to, czego inni nie mogli zobaczyć.  Bała się  pomyślała Marple. 
Czegoś się bała. Czy to przypadek choroby umysłowej? Przerażała ją może myśl, że
będzie musiała resztę życia spędzić w zakładzie specjalnym. A może bała się
70
sióstr, które uważały, że nie powinna zostawać na wolności. Siostry nigdy nie
były pewne, co Anthea zrobi lub powie .
Dopijając herbatę, zastanawiała się, kim naprawdę są Cooke i Barrow. Czy
rzeczywiście zamierzały zwiedzić kościół, czy też był to tylko wykręt. Dziwne to
wszystko. Dziwny był sposób, w jaki Cooke patrzyła na nią w St. Mary Mead.
Chciała
ją zapamiętać, ale pózniej próbowała się nie przyznać, że ja kiedykolwiek
widziała. Było wiele niejasności w całej sprawie.
Glynne wyszła, by odnieść tacę, a Anthea udała się do ogrodu. Marple została
z Clotilde.
 Zna pani Archdeacona Brabazona?  zapytała Marple.
 O, tak  odpowiedziała Clotilde.  Był wczoraj w kościele na nabożeństwie.
Pani go zna?
 Właściwie nie. Wczoraj przyszedł do mnie do hotelu porozmawiać. Pojechał do
szpitala, aby dowiedzieć się o panią Temple. Zastanawiał się, czy nie zostawiła
dla niego jakiejś wiadomości. Podobno miała złożyć mu wizytę. Poinformowano go,
że widziałam ja tuż przed śmiercią.. Powiedziałam mu oczywiście, że chociaż
byłam w szpitalu, jedyne co mogłam zrobić, to siedzieć przy jej łóżku. Była
nieprzytomna. W żaden sposób nie mogłam jej pomóc. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl