[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zanim Abbey zdążyła przekląć, że usiadła w złym miejscu, Flynn już
ulokował się tuż obok niej, na samym środku kanapy. Podał jej filiżankę.
 Przypuszczam, że pijesz czarną kawę?  Drugą filiżankę podał
Boydowi, który natychmiast poderwał się z miejsca.
Wziął ją z ociąganiem. Pewnie nie chce okazać zdziwienia i niezbyt
dobrze mu to wychodzi, pomyślała Abbey. Trudno, żeby go za to obwiniała.
Flynn krzątający się u Staffordów to dość szokujący widok!
 Właściwie to wszystko mi jedno  odparł.
Flynn wskazał hojnym gestem na tacę.
 Jest śmietanka i cukier, proszę bardzo  powiedział. Ujął kubek w obie
dłonie i wypił łyk.
 Mogłeś wziąć filiżankę  mruknęła Abbey.  Lepiej by wyglądało.
 Byłem pewien, że chcesz, żebym się czuł swobodnie  mówiąc to,
rozwalił się na kanapie, jakby już wcale nie zamierzał z niej wstawać.
Abbey skuliła się w swoim rogu. Kanapa nie była zbyt duża i Flynn zajął
ją prawie całą.
 A jaki dom chciałbyś mieć, Boyd?  spytała.
Flynn posłał jej pełne podziwu spojrzenie.
 Mój Boże, szybko robisz postępy  powiedział pod nosem.
 Zawsze uwielbiałem te ogromne rezydencje. Boyd uśmiechał się
niepewnie.  A najbardziej podoba mi się Ashton Court.
 Masz pecha, niedawno został sprzedany  dociął mu Flynn.  Ale
przypuszczam, że miałbyś chęć zamieszkać w czymś takim jak to?
Tym razem to Abbey przeszyła go wzrokiem.
 Tak, ten dom jest piękny  przyznał Boyd.  Ale właściwie
odpowiadałby mi każdy przy ulicy Armitage.
 No, ja myślę  mruknął Flynn.
Boyd miał niezadowoloną minę, ale mówił dalej.
 Atmosfera tej okolicy tak mnie pociąga.
 Elitarna woń sukcesu.  Flynn pokiwał głową ze zrozumieniem.
 Tak, to prawda. Charakter tej ulicy...  Boyd nie rezygnował.
Abbey pomyślała, że czas się włączyć.
 Wiem, co masz na myśli. Kampus się zmienia, i miasto także. Nawet
pojedyncze domy są przerabiane, jak Ashton Court. A mimo to ulica
Armitage ciągle pozostaje ta sama.
 Rzeczywiście, ulica Armitage nigdy się nie zmienia. Ona pochłania.
Połyka wszelkie odmienności, przeżuwa je i wypluwa odpowiednio
przerobione.
 Gdybyś naprawdę tak myślał  powiedziała zgryzliwie  to już dawno
byś się stąd wyniósł.
 Zapomniałaś, że mieszkam na tyłach, a więc właściwie nie należę do
tej ulicy, chociaż posiadam znakomity adres. Każdy młody człowiek z
planami na przyszłość powinien być wrażliwy na takie sprawy 
wyszczerzył zęby do Boyda.
 Tak  powiedział Boyd i spojrzał na zegarek.  Chyba lepiej będzie,
jeśli zadzwonię do Janice jutro i uzgodnię z nią szczegóły. To tylko kilka
spraw komitetu, gromadzącego fundusze dla wychowanków Chandler. Nie
chciałbym przeszkadzać, jest już bardzo pózno. Ale muszę to załatwiać,
kiedy mam okazję. Tak naprawdę to zupełnie nie mam czasu na ten komitet,
ale można tam poznać tylu ludzi...
 Och, mama z pewnością nie będzie miała nic przeciwko temu, że
zaczekasz!
 Nie musi się pan spieszyć, Boyd. Ja muszę już iść, więc niech pan
zostanie i dotrzyma towarzystwa Abbey, dopóki Janiec nie wróci. Nie
podnoś się, Abbey. Znam drogę.
Po tym, jak wyszedł, w salonie zapanowała głucha cisza.
 Przepraszam. Nie miałem pojęcia, że przeszkadzam  Boyd był
wyraznie zakłopotany.
 Przeszkadzasz? Mnie i Flynnowi?  Abbey mówiła prawie
nieprzytomnie.  Flynn Granger nie wzruszyłby mnie, nawet gdyby
wylądował na Księżycu!
Boyd po raz pierwszy się uśmiechnął i do jego brązowych oczu
powróciło życie.
 Cieszę się  powiedział po prostu.  Widziałem cię na przyjęciu u
Talbotów. Wtedy nie miałem pojęcia, kim jesteś, ale coś sprawiło, że
zapragnąłem bliżej cię poznać.
Podziw w jego oczach wykrzesał w Abbey iskierkę sympatii. To takie
sympatyczne stworzenie, pomyślała. Może spędzi jednak tego lata jakieś
miłe chwile, które wynagrodzą kłopoty z Grangerami.
Kilka minut pózniej usłyszała, jak Janice i Frank wchodzą tylnymi
drzwiami. Poszła uprzedzić matkę o wizycie Boyda.
Kiedy na nich popatrzyła, doszła do wniosku, że nie wyglądają na
zakochaną parę. %7ładnych rozmarzonych spojrzeń ani rozpalonych twarzy 
nic, co by wskazywało, że na spacerze wydarzyło się coś pasjonującego.
Pocałunek, który wymienili na dobranoc, był zaledwie muśnięciem warg 
taką pieszczotą Janice obdarzała cały tłum przyjaciół! Ich pożegnanie nie
trwałoby krócej, nawet gdyby Abbey sama je wyreżyserowała. Wyglądało
na to, że Janice naprawdę chce, żeby Frank już sobie poszedł i spieszy się,
żeby porozmawiać z Boydem.
Frank chyba to zauważył. Ledwo życzył Abbey dobrej nocy i wyszedł na
dwór pogwizdując.
Abbey kręciła głową, zamykając za nim drzwi. A Flynn sugerował, że
Janice i Frank niczym się nie różnią od pary smarkaczy, napalonych, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl