[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pani Vernon była zaskoczona i pełna niedowierzania. Wiedziała już, co się święci, i
zdawała sobie sprawę, że jej własny plan nie ma szansy powodzenia. Bała się wręcz, że
występując ze swoją propozycją, pogorszy tylko sprawę. Nabrała nieco nadziei dopiero w
chwili, gdy lady Susan zapytała, czy zdaniem bratowej, Fryderyka wygląda teraz równie
dobrze, jak w Churchill, gdyż matka miewa niekiedy wątpliwości, czy Londyn rzeczywiście
służy jej córce.
Pani Vernon wątpliwości te ochoczo podtrzymała, natychmiast proponując, by bratanica
wróciła razem z nią na wieś. Lady Susan nie potrafiła wprost wyrazić swej wdzięczności za
taką troskę, wszelako z różnych przyczyn nie była pewna, czy powinna rozstawać się z córką,
ponieważ jej własne plany nie były jeszcze do końca skonkretyzowane, ufała jednak, iż
wkrótce będzie mogła osobiście przywiezć Fryderykę do domu stryjostwa. Wywód
zakończyła zdecydowaną odmową skorzystania z tak bezprzykładnego dowodu troski. Pani
Vernon wszelako gorąco przekonywała ją do zmiany zdania i choć lady Susan nie przestała
się opierać, jej opór z biegiem dni stawał się coraz słabszy.
41
Z pomocą przyszła epidemia influency. Dzięki niej udało się natychmiast rozstrzygnąć
kwestię, która inaczej bardzo długo czekałaby na rozstrzygnięcie. W lady Susan obudziły się
bowiem zbyt silne macierzyńskie obawy, by mogła myśleć o czymkolwiek innym prócz
zapobieżenia grozbie zarażenia się córki. Zważywszy na fizyczną budowę Fryderyki, spośród
wszystkich chorób świata influenca była tą, której jej matka obawiała się najbardziej.
Fryderyka wróciła tedy do Churchill z ciotką i stryjem, a trzy tygodnie pózniej lady Susan
zawiadomiła ją, iż wkrótce zamierza poślubić sir Jamesa Martina.
Pani Vernon nabrała wówczas przekonania  co wcześniej jedynie podejrzewała  że
mogła sobie z powodzeniem oszczędzić nalegań na wyjazd Fryderyki, lady Susan bowiem
niewątpliwie od początku nosiła się z zamiarem wysłania córki na wieś. Wizyta Fryderyki
miała wedle umowy trwać sześć tygodni, ale jej matka  choć w jednym czy dwóch pełnych
uczucia listach zapraszała ją do powrotu  była aż nadto gotowa wyświadczyć wszystkim
przysługę, zgadzając się na przedłużenie jej pobytu na wsi. Po dwóch miesiącach nie
wspominała już w listach o powrocie córki, a gdy upłynęły dalsze dwa, przestała w ogóle do
niej pisać. Fryderyka należała teraz do rodziny swego stryja i ciotki, co trwało aż do czasu,
gdy można było porozmawiać o niej z Reginaldem de Courcy, który  mile połechtany w
swej próżności  począł z wolna odczuwać afekt ku podopiecznej siostry. Nim to jednak
nastąpiło, upłynął blisko rok, zostawiono mu bowiem czas na otrząśnięcie się z uczucia do
lady Susan oraz na odstąpienie od przysięgi, że nigdy już się z nikim nie zwiąże i zawsze
pogardzać będzie całą płcią niewieścią. Początkowo sądzono, że wystarczą mu na to trzy
miesiące, ale uczucia Reginalda okazały się równie trwałe, jak gwałtowne.
Nie sposób orzec, czy lady Susan czuła się szczęśliwa w swoim drugim małżeństwie, któż
bowiem uwierzyłby jej własnym zapewnieniom w tej materii? Biorąc pod uwagę
okoliczności, trzeba więc samemu udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie, ocenić mógł ją
bowiem tylko jej mąż  i sumienie.
Może się wydawać, że sir Jamesa spotkał los gorszy niż ten, na jaki zasługuje zwykły głupiec.
Zostawmy go przeto otoczonego współczuciem, jeżeli tylko ktoś zechce mu je okazać. Jeśli
chodzi o mnie, żal mi jedynie panny Manwaring, która przyjechała do miasta i próbując
odzyskać ukochanego, wydała na stroje tyle pieniędzy, że przez dwa następne lata cierpiała
biedę. A wszystko tylko po to, by narzeczonego sprzątnęła jej sprzed nosa kobieta o dziesięć
lat od niej starsza.
Korekta: Katarzyna Michalska
42 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl