[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oddychała jakby właśnie przebiegła wyścig.
- Nie było ślicznie, prawda?
Uśmiechnęłam się i najlepiej jak mogłam starałam się ignorować
to, jak przerażona byłam. Cóż, moja babcia zawsze mówiła, że
poprawna gramatyka i dobre maniery sprawiają, że jesteś bardziej
atrakcyjna, więc może zechcesz porzucić nie było i spróbujesz
mówić proszę następnym razem.
- Potrzebuję więcej krwi.
- Mam dla ciebie jeszcze cztery pakiety. Są w lodówce w
miejscu, gdzie się zatrzymasz. Chcesz zmienić ubrania tutaj, czy
poczekasz, aż tam dotrzemy i wezmiesz prysznic? To zaraz w dół
ulicy.
- O czym ty mówisz? Po prostu daj mi ubrania i krew.
Jej oczy nie były już tak jasno czerwone, ale nadal wyglądała ma złą i
szaloną. Była nawet cieńsza i bledsza niż noc wcześniej. Wzięłam
głęboki wdech. To się musi skończyć, Stevie Rae.
- To jest to czym teraz jestem. To się nie zmieni. Ja się nie
zmienię. Wskazała na zarys księżyca na swoim czole. To nigdy się
nie wypełni, a ja zawsze będę martwa.
Patrzyłam za zarys księżyca. Czy on zbladł? Pomyślałam, że
zdecydowanie wyglądał na słabszy, lub ostatecznie na mniej wyrazny,
co nie mogło być dobre. To mną wstrząsnęło. Nie jesteś martwa.
było to wszystko co mogłam wymyśleć.
- Czuję się martwa.
- Dobrze, cóż, wyglądasz jak martwa. Wiem, że gdy wyglądam
jak gówno, również czuje się jak gówno. Może po części dlatego
czujesz się tak zle. Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam jeden z jej
kowbojskich butów. Zobacz co ci przyniosłam.
- Buty nie mogą naprawić świata. był to temat, o który Stevie
Rae i Blizniaczki spierały się wcześniej, a jej głos niósł sugestię jej
dawnego rozdrażnienia.
- To nie to, co powiedziały by Blizniaczki.
Znajomy ton z jej głosie zmienił się w pozbawiony emocji i
zimny. Co powiedziałyby Blizniaczki, gdyby mnie teraz zobaczyły?
Napotkałam czerwone oczy Stevie Rae. Powiedziałyby, że
potrzebujesz kąpieli i poprawy nastawienia, ale również byłyby
niewiarygodnie szczęśliwe, że jesteś żywa.
- Nie jestem żywa. To jest to, co chcę żebyś zrozumiała.
- Stevie Rae, Nie zamierzam tego zrozumieć, ponieważ chodzisz
i mówisz. Nie sadzę, że jesteś czymś martwym myślę, że się
zmieniłaś. Nie tak jak ja się zmieniam stając się tym co rozpoznajemy
jako dorosłego wampira. Przechodzisz inny rodzaj zmiany, i myślę, że
jest ona trudniejsza od tej, która przydarzyła się mnie. To dlatego
przechodzisz przez to wszystko. Mogłabyś dać mi szansę by ci
pomóc? Nie możesz po prostu spróbować uwierzyć, że wszystko
będzie dobrze?
- Nie wiem jak możesz byś tego taka pewna. powiedziała.
Dałam jej odpowiedz, którą czułam głęboko w duszy, i w chwili, gdy
to powiedziałam wiedziałam, że było to właściwe. Jestem pewna, że
będzie z tobą wszystko dobrze, ponieważ jestem pewna, że Nyx nadal
cię kocha i pozwoliła by to się stało z jakiegoś powodu.
Prawie bolesne było patrzenie na nadzieję, która zabłysła w jej
oczach. Naprawdę myślisz, że Nyks nie dała sobie ze mną spokoju?
- Nyks tego nie zrobiła i ja także. zignorowałam jej zapach i
obdarzyłam mocnym uściskiem, którego nie odwzajemniła, ale
również nie odsunęła się ode mnie lub nie ugryzła mnie w szyję, więc
stwierdziłam, ze robimy postępy. Chodz. Miejsce, które dla ciebie
znalazłam jest zaraz w dół ulicy.
Zaczęłam iść wierząc, że podąży za mną, co zrobiła po jedynie
krótkim zawahaniu. Przecięłyśmy teren muzeum i wyszłyśmy na
Rockford, ulicę biegnącą przed nim. Dwudziesta siódma, ulica
prowadząco do rezydencji Afrodyty (cóż, to tak naprawdę rezydencja
jej szalonych rodziców) znajdowała się na prawo od Rockford. Czując
się bardziej niż tylko trochę nierealnie, szłam po środku drogi w
ciemności, koncentrując się na okrywaniu nas ciszą i
niewidzialnością, ze Stevie Rae idącą kilka stóp za mną. Było ciemno
i niezwykle cicho. Spojrzałam w górę poprzez zimowe gałęzie
wielkich starych drzew rosnących wzdłuż ulicy. Powinnam być w
stanie zobaczyć księżyc będący prawie w pełni, ale chmury się
stłoczyły, zaciemniając wszystko poza niewyraznym białym blaskiem
w miejscu, gdzie powinien znajdować się księżyc. Zrobiło się zimno,
a ja cieszyłam się, że mój zmieniający się metabolizm chroni mnie
przed chłoszczącym wiatrem. Zastanawiałam się czy zmiany pogody
przeszkadzają Stevie Rae, i zamierzałam ją spytać, gdy nagle
przemówiła.
- To nie spodoba się Neferet.
- To?
- Moje przebywanie z tobą zamiast z resztą. Stevie Rae
wydawała się pobudzona i nerwowo skubała jedną rękę drugą.
- Spokojnie, Neferet nie dowie się, że jesteś ze mną, lub
ostatecznie nie zanim nie będziemy gotowi na to by wiedziała, -
powiedziałam.
- Dowie się tak szybko jak tylko wróci i zobaczy, że nie jestem z
całą resztą.
- Nie, po prostu dowie się, że zniknęłaś. Wszystko mogłoby ci
się przydarzyć. wtedy uderzyła mnie myśl tak niewiarygodna, że
zatrzymałam się jakbym wpadła na drzewo. Stevie Rae! Nie musisz
przebywać w pobliżu dorosłych wampirów by wszystko było dobrze!
- Huh?
- To dowodzi twojej przemiany! Nie kaszlesz, nie umierasz!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]