[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myszą.
- Nate! - jęknęła; głos uwiązł jej w gardle. Chybotliwym krokiem podeszła do baru,
szarpnęła turkusowy wisiorek i cisnęła nim w Nate'a z całej siły.
- Jennifer, przepraszam... - Nate zaczął się jąkać, ale w jego oczach nie było \alu, a
Jenny nie chciała słuchać. Blair spiorunowała ją wzrokiem, lecz to te\ jej nie przeszkadzało.
- Pieprz się - szepnęła.
Gorące łzy płynęły jej po policzkach. Odwróciła się. \eby znalezć łazienkę, gdzie
mogłaby przemyć twarz zimną wodą i potem wyjść z imprezy z godnością.
Nate pochylił się i schował wisiorek do kieszeni. Wyglądał na zmęczonego i był taki
niezdarny. Blair wło\yła do ust kolejnego papierosa i potarła zapałką o draskę. Pocierała tak
kilka razy bez skutku, a\ w końcu odrzuciła zapałkę z pełnym irytacji westchnieniem.
Nate otworzył zapalniczkę i podał jej ogień, ale Blair go zignorowała.
- Co jest? - zapytał, chocia\ dobrze wiedział.
Blair zmru\yła oczy. W ustach nadal trzymała niezapalonego papierosa. Nie był jej
mę\czyzną. To tylko jej eks. A na świecie czeka tyle obiecujących młodych gwiazd - czego
ona od niego chciała?
- Jesteś kolejnym powodem, dla którego nie mogę doczekać się wyjazdu do college'u.
- Chciałem tylko dać ci ogień - odparł Nate słabo.
- Dobra.
Zapalił jej papierosa. Blair zaciągnęła się mocno. Wydmuchnęła dym prosto w jego
twarz.
- A teraz odpieprz się.
Nate zmarszczył brwi. Zamknął zapalniczkę, gasząc płomień. Blair zawsze
przesadzała. Ludzie wokół zaczęli odliczać: Dziesięć! Dziewięć! Osiem!
- Blair? - Nate zrobił krok. Musieli tylko pocałować się i wszystko wróci do normy.
Jak za starych dobrych czasów.
Ale Blair ju\ zniknęła, rzucając zapalonego papierosa Nate'owi na stopy. Ciemny
kucyk kołysał się między jej łopatkami, gdy ruszyła w stronę przesuwanych szklanych drzwi
prowadzących na taras. Dochodziła północ i miała lepsze rzeczy do roboty ni\ całowanie
kolejnego frajera.
S dostaje serenadę
Serena tańczyła tak ostro, \e czuła się, jakby przebiegła maraton. W ustach jej zaschło,
nogi ją bolały, a ręce opadły bezwładnie. Ktoś wypluł drinka prosto w jej włosy, ale miała to
gdzieś. Obok jej tyłka kołysał się zgrabny tyłeczek, ubrany w zielone wojskowe spodnie,
który nale\ał do bardzo milusiego chłopaka z krótkimi ciemnymi dredami.
- Siedem! Sześć! Pięć!
Aaron złapał Serenę za rękę.
- Chodzmy na taras! - wrzasnął, ciągnąc ją w stronę szklanych drzwi.
- Serena! - ktoś krzyknął, zatrzymując ich w pól kroku.
Serena się odwróciła W jej niebieskich oczach malowało się niedowierzanie. Flow!
Wysiadł z windy w zamszowym jasnobrązowym płaszczu i niósł futerał na gitarę. Oczy miał
podkrą\one, kręcone ciemne włosy z jednej strony trochę mu oklapły po długim locie z LA,
ale nadał wygląda! prześlicznie. Dziewczyny na imprezie zamarły i zaczęły się gapić.
Podobnie większość facetów.
- Cześć. - Serena uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
Flow oddychał nią jak świe\ym powietrzem. W bikini, skąpych szortach i boso
wyglądała jak bogini z jego najdzikszych snów. Przyklęknął i otworzył futerał.
- Po drodze napisałem piosenkę dla ciebie.
Serena puściła dłoń Aarona i splotła ręce na piersi. Nie chciała być niegrzeczna, ale
kiedy w końcu Flow sobie odpuści i wróci do domu?
Aaron zgarbił się obok niej i schował ręce do kieszeni. Chętnie posłucha Flowa. Tak
samo jak pozostali goście.
- Nazywa się Moja słodka dziewczyna - mruknął cicho Flow. Przewiesił sobie gitarę
przez ramię, zacisnął powieki i zaczął śpiewać.
Skradłaś mi serce, a ja za to płacę.
Zostawiłaś bez niczego, a ja grunt tracę.
Moja miłość jest słodka, w twych dłoniach się stopiła,
Gdybyś jej spróbowała, nigdy byś nie zwątpiła.
Fuj! Ale pamiętajcie, on był naprawdę przystojny.
To pewnie najgorsza piosenka, jaka kiedykolwiek powstała, ale goście nadal tłoczyli
się wokół, oczarowani muzyką i urodą Flowa. Wszystkie dziewczyny miały nadzieję, \e je
zauwa\y i zaimprowizuje piosenkę dla nich, faceci myśleli, \e gdyby pokręcili się z Flowem,
to na pewno tej nocy by im się poszczęściło.
Serenę kusiło, by wrzucić dolara do futerału gitary, ale wystarczy, \e złamała Flowowi
serce, nie musiała go jeszcze upokarzać.
- Chodz - szepnęła do Aarona, wycofując się z tłumu i szarpiąc go za rękę. - Wyjdzmy
na taras.
Blair nic była zaskoczona, gdy Chuck Bass znalazł ją na tarasie. Zajadała ze złością
oliwki, paliła papierosy, popijała veuve clicquot i odmra\ała sobie tyłek. Właśnie dochodziła
północ i Chuck szukał kogoś, kto zrobi mu usta - usta, gdy zaczną strzelać fajerwerki.
- Szczęśliwego Nowego Roku! - Podszedł do Blair i pocałował ją w usta. Miała w buzi
pestkę od oliwki, ale jemu to nie przeszkadzało.
Blair wypluła pestkę na ziemię.
- Oby był taki.
Chuck powoli zjechał dłonią z jej pleców na pupę.
- Wiesz, jak najlepiej świętować Nowy Rok?
Odsunęła się i wskazała przez szklane drzwi na Kati i Isabel, które stały na małym
stoliku i odliczały sekundy do północy.
- Te dwie zawsze na ciebie leciały - stwierdziła, próbując zachować powagę. - Je\eli
chcesz z kimś świętować Nowy Rok, to czemu nie z nimi?
Chuck uśmiechnął się szeroko.
- Serio?
Kiwnęła głową.
- Zmiało. Ja... - Ale nim skończyła zdanie. Chuck ju\ wpadł do środka i objął obie
dziewczyny.
- Cztery! Trzy! Dwa!
V i D mają własne przedstawienie
Mróz był spory. Za kwadrans północ zawodnicy ruszyli powoli trasą wokół parku.
Vanessa biegła obok nich z kamerą, próbując uchwycić mieszaninę determinacji, bólu i
uniesienia na ich twarzach. Koniec starego roku i początek nowego - mo\e to nawet początek
nowej ery!
Biegli powoli i nadą\ała za nimi bez trudu, ale zostawiła torbę ze sprzętem w śniegu i
obcierały ją buty, więc postanowiła wrócić do mety, \eby złapać zawodników na finiszu.
Dan i Ken Mogul nadal czekali na ławce.
- Nominowano mnie kilka razy - mówił Ken - ale nigdy \adnej nagrody nie zdobyłem.
Mo\e praca z Vanessą to zmieni. - Prowadził swój monolog od chwili, gdy Dan usiadł obok
niego.
Danowi to nie przeszkadzało. Siedział z otwartym notatnikiem na kolanach i
wpatrywał się w poświatę wokół latarni rozpraszającą się w śniegu. Szukał właściwych słów,
aby opisać płatki lecące w świetle tak wolno, \e chyba wcale nie spadały na ziemię.
Nagle w kręgu światła pojawiła się Vanessa z policzkami zaró\owionymi od biegu. Jej
wielkie brązowe oczy błyszczały. Uśmiechnęła się, patrząc na śmieszny obrazek: Dan z
jakimś starszym gościem w eleganckiej kurtce narciarskiej siedzą razem na ławce z
kilkucentymetrową warstwą świe\ego śniegu na ramionach. Ujmujące oczy Dana spojrzały na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl