[ Pobierz całość w formacie PDF ]
innego wyjaśnienia dla tego, co się stało.
Szybko rosną - powiedział Alec.
Odetchnęła z ulgą widząc, że nie zamierza robić kwestii z jej
chwilowego zapomnienia.
-
Ach tak? No cóż, dzięki za uroczy wieczór, ale muszę
już iść do łóżka.
Nie rozmawiali do momentu, kiedy stanęli u drzwi jej
mieszkania. Twarz Aleca była ukryta w mroku.
-
Dobranoc, Caity. Śpij dobrze.
Żałowała, że nie widzi jego twarzy i nie może zorientować się w
64
jego myślach. Usta Aleca były bardzo blisko. Gdyby odrobinę
podniosła głowę, nie mógłby uniknąć pocałunku. Ale przecież
ona wcale nie chciała całować się z Alekiem. Przez cały tydzień
była na niego wściekła właśnie dlatego, że postanowił ją
pocałować. Lepiej powie dobranoc i odejdzie.
A jednak podniosła głowę. Jej usta dotknęły ust Aleca. Przez
chwilę, która zdawała się nie mieć końca, nie zrobił nic.
Następnie powoli objął ją ramionami i przyciągnął do piersi.
Zdławił jej usta w długim namiętnym pocałunku, a rękoma
przycisnął ją do swego napiętego twardego ciała.
Caitlin zakręciło się w głowie: krew zawrzała w jej żyłach. Po
chwili poczuła nagły ucisk w żołądku i znajomy lęk,
przeradzający się w panikę. Usiłowała odrzucić głowę do tyłu,
ale Alec nie chciał jej puścić. Przytrzymał jej twarz w dłoniach.
-
Tak cudownie całujesz - wymamrotał. – Pocałuj mnie,
Caity. Chcę, żebyś mnie pocałowała.
Gdyby była mądra, wzięłaby nogi za pas i uciekła. Gdyby była
mądra, przypomniałaby mu o wycieczce do zoo z Michelle
Morreau. Ale Caitlin nie była mądra. Jak skończony głuptas,
oddała mu pocałunek. I tym razem była tak bliska szaleństwa, że
pragnęła, by trwał wiecznie.
Wreszcie, o wiele za późno, wrócił zdrowy rozsądek. Odsunęła
się, krzyżując ręce.
Nie powinniśmy byli tego robić - wyszeptała. - Alec, jesteśmy
przyjaciółmi, a przyjaciele nie całują się w ten sposób.
To prawda - odparł w zamyśleniu. - Nie było nic
przyjacielskiego w tym pocałunku.
Spojrzała na Aleca i zamiast zaprzyjaźnionego chłopca z
sąsiedztwa, ujrzała w nim mrocznego, władczego,
przepełnionego seksem, obcego mężczyznę. Ogarnęła ją fala
lodowatej paniki i zrobiła to, co powinna była zrobić pięć minut
wcześniej. Uciekła.
65
ROZDZIAŁ PIĄTY
Randka z Richardem, kustoszem z muzeum Smithsonian, nie
należała do udanych. Może z powodu zmęczenia, a może
dlatego, że była tego dnia w szczególnie krytycznym nastroju,
nudziła się w jego towarzystwie straszliwie. Zastanawiała się,
jakim cudem nie dostrzegła dotąd, że nie był on w stanie
rozmawiać o niczym innym, niż zwyczaje plemion
prymitywnych, żyjących w różnych dziwnych miejscach kuli
ziemskiej.
Caitlin nie musiała na szczęście włączać się w tok jego
wykładów, wystarczyło, że cicho słuchała i potakiwała z
uznaniem. Coraz częściej przyłapywała się na rozmyślaniach,
jak też Alec i kandydatka na jego żonę bawią się w zoo. Nie
mogła powstrzymać myśli, że jest im cudownie. Alec był tak
wspaniałym kompanem, że trudno było sobie wyobrazić
rozczarowaną Michelle. Sama chciałaby spędzić z nim
popołudnie na oglądaniu małych gorylków, wspólnie śmiać się z
ich wybryków.
Dzwonek telefonu wyrwał ją z marzeń i przywrócił do
rzeczywistości, która okazała się być poniedziałkowym rankiem
w biurze, z biurkiem tonącym od papierów i listą spraw do
załatwienia. Dzwonił ambasador Japonii, aby osobiście
powiedzieć, jak bardzo zachwycony jest swym nowym szefem
służby, Algernonem Littlethwaite'em, i zapytać, czy Services
Unlimited mogłyby znaleźć mu równie wspaniałą nianię dla
jego wnuków, które przyjeżdżają w przyszłym miesiącu.
Caitlin obiecała, że zrobi, co tylko będzie w jej mocy. Odpędziła
wszystkie nieproszone myśli i pracując nieprzerwanie, zdołała
odpowiedzieć na wszystkie telefony, skontaktować się z trzema
kandydatkami na niańki i zmniejszyć stertę zalegających na
66
biurku papierów.
Późnym popołudniem, kiedy zastanawiała się właśnie, którą z
pilnych spraw zająć się następnie, do jej biura wszedł, nie
zapowiedziany, Alec.
Nie zastałem Dot przy jej biurku - wyjaśnił. - Czy możesz
poświęcić mi parę minut?
Oczywiście, siadaj. - Caitlin zaczęła nagle oddychać szybciej i
poczuła rumieniec oblewający jej twarz. Uśmiechnęła się z
nadzieją, że Alec nie zauważy w jej zachowaniu niczego
niezwykłego. - Miałam dziś dobry dzień i teraz jestem
spóźniona z robotą najwyżej o tydzień. A co takiego?
Nieco więcej zamieszania w biurze niż zwykle. Leon Mancuso
poprosił mnie, bym go bronił.
O rany, to jest coś! - Leon Mancuso był światowej sławy
pianistą, oskarżonym o zamordowanie swej kochanki, podczas
gdy w sąsiedniej sypialni spała jego niewidoma żona. - Myślisz,
że ci się uda?
Nie będzie łatwo, ale włożymy w to cały nasz wysiłek. Tak czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]