[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którym pierwsi handlarze już piętrzą w swoich autach
skrzynki z towarami nienadającymi się do sprzedaży,
i podążając Zimmergasse, dociera do Schlossstrasse. Stoi
tam barokowy pałac, w którym znajduje się muzeum,
gdzie jeszcze raz można zobaczyć całe miasto, w innym
wykonaniu i z innej epoki.
Księżna Augusta Dorota von Schwarzburg-Arnstadt
dożyła osiemdziesięciu pięciu lat, a wiele z nich spę-
dziła jako pobożna wdowa, dla której jej przyjemność
była wszystkim. Mon plaisir , tak nazywała nieustannie
rozbudowywane przez siebie lalkowe miasto, w którym
wiernie odbijało się życie siedemnastowiecznej rezy-
dencji, włączając w to wszystkie warstwy, od dworu po
246
objazdową trupę aktorską. Dwór jest odtworzony w mi-
niaturze wszystkie salony, sypialnie, pomieszczenia
reprezentacyjne i warsztaty, miasto mieszczan i zakła-
dów rzemieślniczych, sklepów, domów i ulic, rynek pe-
łen przechadzających się ludzi, wędrownych handlarzy
i szlifierzy nożyc. W tym lalkowym mieście, zajmującym
obszerne piętro zamku, znajduje się apteka, a w niej fili-
granowe sprzęty, tuby, klucze, wagi i pojemniki. Setki
postaci, od samej księżnej poprzez jej służące do sióstr
klasztornych z zakonu urszulanek, od marszałka dworu
do cyrulika, majÄ… zindywidualizowane rysy, ale w tym
zespole zostały przez kolekcjonerkę umieszczone według
hierarchii społecznej.
Wdowa, żyjąca w odosobnieniu, zarazem jednak utrzy-
mująca kontakty ze światem, w którym głównie intere-
sowało ją to, co ma on do zaoferowania gwoli jej przy-
jemności , marzyła o tym, żeby swoim miastem lalek
odtworzyć wizerunek miasta i jego epoki. Ale stop, czy
mogła przypuszczać, że czas, w którym żyje, stanie się
kiedyś dla potomnych epoką ? Czyżby miała nie tylko
wiedzę o przemijalności swojego istnienia, lecz również
to, co pózniej zyska miano świadomości historycznej ?
Nawet damy dworu były zobowiązane dołożyć swoją
cząstkę do rozbudowy tego lalkowego miasta, toteż pra-
cowicie szyły ubiory dla niezliczonych figurek, haftowały
zasłony potrzebne we wnętrzach, a także obciągały aksa-
mitem kilkucentymetrowe sofy. Okoliczne warsztaty pro-
dukujące fajans żyły dzięki księżnej, która zadłużała się
u arystokracji, wobec czego zlecała zakładom rzemieśl-
niczym coraz to nowe prace. GÅ‚owy lalek sÄ… wykonane
247
z wosku pszczelego z dodatkiem tajemniczej substancji
i niektóre wyglądają tak, jakby ich bezimienne postaci
usiłowały w satyryczny sposób oddać chciwość, zawiść,
samochwalstwo i korpulencjÄ™ wzorcowych modeli, za-
czerpniętych z codziennego życia w Arnstadt. Lalkowe
miasto miało aspirację odtworzenia społecznego kos-
mosu całego Arnstadt. I właśnie to sprawia, że dzieło
księżnej jest tak wyjątkowe, w społecznym świecie lalek
księżna okazywała bowiem zainteresowanie wszystkim
mieszkańcom miasta, w równej mierze żebrakom, jak
i głównemu skarbnikowi nadwornemu.
Z żadnej miejscowości nie wolno wyjechać, nie prze-
szedłszy się najpierw po znajdującym się w niej cmenta-
rzu. Stary cmentarz w Arnstadt jest utrzymywany przez
zarząd miejski w nienagannym stanie, co na całym świe-
cie zdaje mi się dopiero podkreślać smutek takich miejsc.
Tablice wskazują drogę do grobów Willibalda Alexisa
i Eugenii Marlitt, która w XIX wieku prowadziła manu-
fakturę pisarską i co miesiąc wydawała kolejną powieść
z serii równie kiczowatych, jak cieszących się ogromnym
powodzeniem. Podczas gdy powieści Eugenii Marlitt,
tym bardziej romantyczne, im bardziej ponure były wa-
runki życiowe autorki, odkryła ostatnio telewizja, która
przecież nie każdą niedzielę roku może obstawić filmem
na podstawie powieści Rosamunde Pilcher, Alexis nie
tylko jest pochowany pod pięknym granitowym głazem,
ufundowanym ponad sto lat temu przez jego wielbicieli,
lecz także spoczywa w głębokim grobie literatury.
Zrozumiałe więc, że Arnstadt należy opuścić póz-
nym południem, kiedy już chmury się przerzedzą, a na
248
następne dni zapowiada się piękna letnia pogoda. Zlicz-
ność tych lalek, pomyślałem, zostawiwszy już miasto
za sobą, to tylko odwrotna strona grozy, którą emanują,
a cudowne lalkowe miasto jest w rzeczywistości nekro-
polią, miastem umarłych, w którym księżna Augusta
Dorota przeżyła wprawdzie swój ziemski żywot, ale które
nam, wędrującym po nim, przypomina, że to nasze
własne życie przemija.
Willibald Alexis. À propos Arnstadt
Willibald Alexis, pruski felietonista, powieściopisarz,
autor książek podróżniczych i niestrudzony wydawca
gazet zjednał sobie z dwóch powodów moją sympatię
jako literackiego wszystkożercy, który w młodości po-
chłaniał niezliczone tomiszcza, wśród nich wszelkiego
rodzaju ciężkostrawne. Nie sądzę, żebym znalazł w jego
pisarstwie wiele innych cech, mogących wzbudzić moją
sympatię do niego, albowiem, ogólnie rzecz biorąc, cha-
rakterystyczny był dlań ów pruski duch poddaństwa,
którego czuł się krytykiem. Jednak Alexis, urodzony jako
Georg Wilhelm Häring we WrocÅ‚awiu (wówczas Bre-
slau), wychowujÄ…cy siÄ™ w Berlinie i potem jako prawnik
w tamtejszym sÄ…dzie kryminalnym kolega E. T. A. Hoff-
manna, zyskał moje uznanie głównie tym, że napisał coś
o moim Salzburgu. W swojej książce Podróż po Austrii,
Niemczech Południowych i Szwajcarii nie sławił pięk-
na żadnego innego miejsca tak, jak piękna Salzburga.
A o postawie mieszkańców, którzy przez wiele stuleci
249
żyli pod świeckimi rządami duchowieństwa i wówczas,
w 1833 roku, gdy przybył tutaj Alexis, od niespełna dwu-
dziestu lat byli poddanymi monarchii habsburskiej, pisał:
Stare zdanie: »Dobrze jest mieszkać pod pastoraÅ‚em«
zdaje się jeszcze unosić w ich wspomnieniach; wiążą
z tym jednak całkiem obcą komercyjną myśl . Pobożne
i komercyjne myśli, religia jako interes, z której zrodziła
siÄ™ religia interesu, interes jako prawdziwa salzburska
religia ten pruski wędrowiec, podróżujący po Austrii,
wciąż stawiający berlińczykom za przykład wiedeńczy-
ków, znakomicie to widział i nazywał, chociaż przecież
napisał: Wiedeńska kuchnia właściwie nie ma pojęcia,
co zrobić z wołowiną .
Czym innym było to, że już dawno nosiłem się z myślą
napisania Historii literatury porażki . Nie tragicznej
historii literatury , którą przedstawił szwajcarski germa-
nista Walter Muschg i w której tragizm stanowi ze swej
istoty nieodłączną część geniuszu, lecz wyimaginowa-
ne dzieje nieudanych książek, poniechanych projektów,
sukcesów, które miały złe skutki, zaprzepaszczonych ta-
lentów: dla takiej historii literatury świetny przykład sta-
nowiłaby pierwsza książka opublikowana przez Alexisa,
przyćmiła ona bowiem jego pisarski żywot.
Danem Brownem z początku XIX wieku był Szkot Wal-
ter Scott, którego książki czytało mnóstwo ludzi w całej
Europie i które znajdowały również naśladowców. Wil-
libald Alexis, niechętnie odfajkowujący godziny pracy
w urzędzie kryminalnym i marzący o tym, żeby żyć z pi-
sarstwa, w wieku dwudziestu pięciu lat napisał imponu-
jącą powieść historyczną Walladmor, która stała się jego
250
największym sukcesem i stworzyła mu okazję do rezyg-
nacji z pracy w urzędzie, tak by w przyszłości mógł pra-
cować jako niezależny pisarz. Właściwie jednak Alexis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]