[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się złego nie stanie.
kawał, a Małgosia wyjęła całą szybkę z okna i siadła, chn
z apetytem. '
Nagle otworzyły się drzwi i ukazała się zgarbiona
sta
ruszka ucjawaja tylko taką życzliwość, była bowiem złą i która czyhała" na"
dzieci i specjalnie zbudowała ten -hleba, ciasta i cukru, aby je zwabić. A gdy
się jakieś dziecię llTieN Afo w jej moc, zabijała je i zjadała. Czarownice mają
czerwone >sta '[e widzą, ale mają za to doskonały węch, jak zwierzęta, i czują,
Z\ bliża się człowiek. Czując w pobliżu Jasia i Małgosię czarowni-"uachichotała
złośliwie i syknęła:
_ Mam ich, już mi się nie wymkną!
Raniutko, gdy dzieci spały jeszcze spokojnie, stanęła czarowni-nad nimi,
spojrzała na ich rumiane policzki i pomyślała: _ To dopiero będzie smaczny
kÄ…sek!
Po czym chwyciła Jasia kościstymi rękami, zaniosła go do phlewka i zamknęła za
zakratowanymi drzwiami. Krzyczał i płakał nedny chłopiec, ale nic mu to nie
pomogło. Potem poszła do Małgosi, pbudziła ją i rzekła:
- Wstawaj, leniuchu, przynieÅ› wody i ugotuj coÅ› dobrego dla " \vego braciszka.
Zamknęłam go w chlewie, trzeba go utuczyć. Gdy uz będzie tłusty, zjem go na
śniadanie.
Małgosia poczęła płakać rzewnie, ale nic nie pomogło, musiała obić wszystko, co
jej czarownica kazała.
Diednemu Jasiowi dawała teraz czarownica najlepsze jedzenie, gosia zaś nie
dostawała ani kąska. Co rano szła czarownica do :hle*ka i wołała: ^, _ -..
tust , asiu' Jasiu, wysuń palec^chcę zobaczyć, czy jesteś już dość
rótki aS wysuwał zamiast palca kostkę, a czarownica, która miała L" . ' dziwiła
się ciągle, że Jaś nie tyje wcale, tanr,,, -vmin^ cztery tygodnie,
zniecierpliwiła się czarownica dłużej już nie czekać.
; MaÅ‚gosiu - zawoÅ‚aÅ‚a - nanoÅ› mi teraz wody! JaÅ› nie ni§dy, wiÄ™c muszÄ™ go jutro
zabić i ugotować.
95
dodała: A M jodki nie ma, ale tam płynie biała kaczka, może ona nam
94 Ach, jak płakała biedna dziewczynka! Azy aż kapaiv
wiadra, kiedy nosiła wodę!
- O, Boże, Boże, pomóż nam! - wołała. - Gdybyż nas K pożarły dzikie zwierzęta,
przynajmniej zginęlibyśmy razem
- Nie lamentuj - rzekła starucha - nic ci to nie pomoże
Raniutko czarownica kazała Małgosi zawiesić nad paleń' i
kocioł z wodą i rozpalić ogień. "
- Najpierw upieczemy chleb - rzekła - już rozpaliłani i zarobiłam ciasto.
Popchnęła biedną Małgosię do pieca, z którego buchały płomienie, i kazała jej
wejść do środka, aby się przekonać, czym0 już chleb włożyć. Naprawdę zaś chciała
zamknąć Małgosię w m i upiec, aby i ją zjeść.
Ale Małgosia spostrzegła jej zamiar i rzekła:
- Nie wiem, jak wejść do pieca. Jakże się tam dostanę?
- Głupia gąsko - rzekła czarownica - otwór jest dość di Widzisz, ja sama
mogłabym się nawet zmieścić.
I wsadziła głowę do pieca.
W tej chwili Małgosia popchnęła ją mocno, a gdy czarowi wpadła do pieca,
zatrzasnęła za nią drzwiczki i zasunęła rygiel.
- Huhu! - zaczęła wyć zła jędza, ale Małgosia uciekła pozo1 wiając bezbożną
czarownicę w piecu, gdzie się spaliła.
Sama zaś pobiegła do Jasia, otworzyła chlewik i zawołała: ,- Chodz, Jasiu,
czarownica nie żyje, jesteśmy uratowani.
Jasio wyskoczył jak ptaszek z klatki. Jakże się dzieci ciesz1 jak się ściskały
za szyje i całowały! A ponieważ zła czarownica ju2 żyła, weszły do jej izdebki.
Ujrzały tam mnóstwo skrzyń z per' i klejnotami.
- Ach, to ładniejsze jeszcze niż kamyczki - rzekł Jaś i nimi kieszenie, a
Małgosia dodała:
- I ja coś zabiorę do domu - i napełniła fartuszek.
- A teraz pójdziemy - rzekł Jaś - aby jak najszybciej
z tego lasu. l
Po'kilku godzinach doszły dzieci nad wielką rzekę, a Jaś *
- Jakże przejdziemy przez rzekę? Nie widzę na niej kła mostu.
ołała:
Ani
i-W
- Kaczuszko, kaczusio, Nie ma mostka koło rzeczki, Nie ma nawet łódeczki,
Przewiez Jasia z Małgosią!
Kaczuszka podpłynęła, a Jaś siadł na jej grzbiecie, prosił, aby
Małgosia siadła z nim.
f jvlie _ odparła dziewczynka - kaczuszce byłoby za ciężko. Ja
3rzepłvnę pózniej.
Dobra kaczuszka przewiozła ich po kolei, a gdy się znalezli po drugiej stronie
rzeki, las wydał im się znajomy, i wreszcie uradowane Jzieci ujrzały z daleka
chatkę rodzinną. Pobiegły więc szybko i po hwili zawisły na szyi ojca.
ZÅ‚a macocha nie żyÅ‚a już,^a ojciec trapiÅ‚ siÄ™ ciÄ…gle myÅ›lÄ… »dzieciach
pozostawionych w lesie. Małgosia wysypała z fartuszka perły i drogie kamienie,
które potoczyły się po podłodze, Jaś zaś wyjmował z kieszeni pełne garście
klejnotów. Tak więc troski ich ^kończyły się i w radości żyli wszyscy troje
przez długie jeszcze lata.
Koniec bajki, dzieci! A tam myszka leci! Kto ją złapie, niech
z niej wielki płaszcz futrzany uszyje.
^
Jj
16. Trzy wężowe listki
^
'. s°t>ie kiedyÅ› ubogi czÅ‚ek, który nie mógÅ‚ nawet wyżywić
^oynego syna. Syn rzekÅ‚ wiÄ™c do niego: \a,| . .ro§i °jc?e, zle ci siÄ™ wiedzie, a
ja jestem ci tylko ciężarem. zarobi ' ^ 2r°^^' JeÅ›li ciÄ™ opuszczÄ™ i postaram siÄ™
sam na swój chleb
>ic ~0i
ał c dał mu swe błogosławieństwo i z wielkim smutkiem go tym właśnie czasie król
pewnego potężnego państwa
S-i
?/)fV
97
krył jednym listkiem. Pocięte kawałki zrosły się natychmiast, " p0ruszył się i
ożył, po czym oba razem znikły w swoim kącie, istki pozostały na ziemi i
nieszczęśnikowi, który wszystko widział, aświtała nagle w głowie myśl, czy aby
ukryta w listkach cudowna noc, która przywróciła życie wężowi, nie podziała
także na człowie-
przyjdzie z życia beze mnie? la. Podniósł więc listki z ziemi i położył jeden
na ustach zmarłej, zaś
Ona gotowa była uczynić to samo i pójść wraz ze sv|wa pozostałe na jej oczach.
Ledwie to uczynił, a już krew zaczęła
małżonkiem do grobu, gdyby on umarł pierwszy. Dziwacznytenś rażyć w jej żyłach,
napłynęła do bladej twarzy i zaróżowiła ją.
V
96
prowadził wojnę; chłopiec zaciągnął się do jego armii i wyruszył w pole. Kiedy
zbliżył się nieprzyjaciel, wybuchła i chłopiec znalazł się w wielkim
niebezpieczeństwie, koledzy niego padali pod gradem kuł. Zginął dowódca i
żołnierze rzu już do ucieczki; wtedy wystąpił nasz chłopiec i dodał im 01
wołając:
- Nie damy zginąć naszej ojczyznie!
Porwał wszystkich za sobą, uderzył na wroga i pokonał go. jr słysząc, że jemu
jednemu zawdzięcza zwycięstwo, wyniósł gop0, wszystkich innych, obdarzył
wielkimi skarbami i uczynił zeń piei szego dostojnika w swoim państwie.
który jej przyrzeknie, że jeśli ona pierwsza umrze, on żywcem wraz z nią
pogrzebać.
każe
- Jeśli będzie mnie całym sercem kochał - mówiła - to cóż
Król miał córkę, była ona bardzo piękna, ale też stras; dziwaczka. Zlubowała
tylko tego wziąć sobie za pana i małżon,
odstraszał dotychczas wszystkich zalotników, chłopca wszelako oczarowała uroda
królewny, że poprosił ojca o jej rękę.
- Czy wiesz - zapytał król - co musisz przyrzec?
- %7łe pójdę z nią do grobu, jeśli ją przeżyję - odpowiedział-moja miłość jest tak
wielka, że mnie los taki nie przeraża.
Król wyraził więc swoją zgodę i wyprawił córce huczne wese
Przez czas pewien małżonkowie żyli w szczęściu i rado 4 Zdarzyło się jednak, że
młoda królowa ciężko zaniemogła i ża
umarła, młody król przypoiU sobie dane przyrzeczenie i strach go obleciał na
myśl o pogrzeba się żywcem. Nie było jednak innego wyjścia; stary król obstawić
strażą wszystkie bramy i nie sposób było ujść okrutflf losowi. W dniu złożenia
zwłok do królewskiego grobowca spro( dzono tam również młodego króla, po czym
zaryglowano di i zamknięto je na wszystkie spusty.
Obok trumny stał stół, a na nim znajdowały się cztery św^ cztery kromki chleba i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl