[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie podążamy za treściami, które się tu realizuje. Trudność naszej sytuacji filozoficznej rodzi właśnie to, że
dzięki możliwości najgłębszego ugruntowania zawdzięczamy Kierkegaardowi i Nietzschemu coś nowego, a
przecież równocześnie w ich istotnych rozstrzygnięciach nie podążamy za nimi.
W przeciwieństwie do ich braku komunikacji, filozofowanie, które wprawiają w ruch, będzie
filozofowaniem rodzącym się w komunikacji (kommunikatives Philosophieren) (w przeciwnym razie 'byłby to
41
trud daremny, bowiem wyjątku nie da się powtórzyć). W przeciwieństwie do negatywnej w swej
bezgraniczności radykalności wyjątku, ono będzie spojone ogniwem komunikowania się wszystkich rodzajów
wszechogarniającego. W przeciwieństwie do ich karkołomnego odtrącenia świata  ono będzie nie tylko jego
złagodzeniem, lecz jako historyczne urzeczywistnienie wypłynie z woli połączenia się w komunikacji.
Takiej postawie ukazują się nieodzowne pierwsze zasadnicze rysy współczesnego filozofowania:
1. Ponieważ nie chce ono być filozofowaniem [dotyczącym] wyjątku, lecz tego, co powszechne, to
uznaje się za prawdziwe tylko wtedy, gdy jest zdolne do przełożenia siebie na rzeczywistość wielu, to znaczy,
gdy możliwość rozumu w najszerszym zakresie doprowadzi się, w sposób metodyczny, do samoświadomości.
2. Tylko w obliczu wyjątku, który czyni to, co pozornie niemożliwe, trafiamy, już bez samooszukiwania
się, z powrotem do bytu tego, co powszechne w historii filozofii, która jeszcze raz przeobraża się dla nas. 3. W
obliczu wyjątku, którego myślenie nie jest wyłącznie filozofowaniem, lecz nagle zmienia się niejako w nie-
filozofię  czy to wiary w objawienie, czy bezbożności  filozofowanie to uzyskuje świadomość siebie jako
tego, które porusza się pomiędzy tymi dwoma możliwościami w sposób zasadniczy je zapoczątkowując i wciąż
podając w wątpliwość.
4. Dlatego musi ono wciąż od nowa upewniać się o podstawie własnej, prawdziwie filozoficznej wiary.
Ale krocząc tymi drogami filozofowania, wydaje się poniekąd tak, jakbyśmy odwracając się od kategorycznego
niepokoju Kierkegaarda i Nietzschego szukali znów spokoju Kanta i Spinozy, Mikołaja Kuzańczyka i
Parmenidesa. Oni jednak, na podobieństwo migocących latarni morskich, pozostają wiecznymi drogowskazami,
bez których 'popadlibyśmy na powrót w zwodniczość nauczanych w formie wiedzy filozoficznych treści, które
nie posiadają żadnej siły.
Dzisiaj znowu, tak jak to było zawsze, rozum stał się wielkim filozoficznym życzeniem. Po
zakwestionowaniu go przez Kierkegaarda i Nietzschego, rozum stracił dla nas swą oczywistość. Już nie
przekonuje nas to wnikliwe zgłębianie rozumu w filozofowaniu niemieckiego idealizmu, lecz owo
niewyczerpane zródło rozumności, bez której niedostępna byłaby dla nas płaszczyzna autentycznego
filozofowania.
Gdy Pytamy spoglądając wstecz na filozofowanie tysiącleci, czy filozofia może ugruntowywać siebie w
rozumie, to odpowiedz musi brzmieć; nie, ponieważ za pośrednictwem rozumu we wszystkich rodzajach
wszechogarniającego ugruntowuje się w czymś innym, w ostateczności zaś w sposób zasadniczy  w
transcendencji. [Ale musi też brzmieć:] tak, gdyż ten jej sposób ugruntowywania siebie zachodzi tylko poprzez
(uber) rozum. Filozofia żyje nie tylko z samego rozumu, ale bez rozumu nie może uczynić ani jednego kroku.
Rozum nie jest jeszcze tą substancją, z której wypływa filozofia. Ona bowiem musi zasadzać się na
możliwej egzystencji [człowieka], lecz ta ze swej strony może rozwijać się jedynie tam, gdzie jest rozumność.
Jestem istotą zdolną do rozumu, ale istnieję nie w oparciu o czysty rozum. Choć rozum nie jest substancją, to
przecież nie istnieje dla nas substancja bez rozumu jako [swego] warunku,
Mogę mówić o rozumie personifikując go i mogę mu hołdować jako warunkowi wszelkiej dostępnej mi
prawdy. Nigdzie jednak nie występuje on w stałej postaci, lecz w czasowym istnieniu empirycznym wciąż
pozostaje nieustającym zadaniem. Nie jest celem w sobie, lecz medium. Jest tym, dzięki czemu wszystko inne
otrzymuje dopiero swą istotę, uzyskuje jasność, podlega zatwierdzeniu, zostaje uznane. Bez niego wszystko
zdaje się jedynie tkwić w zarodku, jakby uśpione.
Za pomocą samego rozumu nie potrafię niczego wytworzyć. Muszę zawsze w nim napotkać to, co inne,
dzięki któremu jest on sam. Można to wykazać na każdej czynności rozumu. Nie mogę jedynie wymyślać czegoś
rzeczywistego, stąd na przykład nie mogę także dowieść transcendencji. Ale to myślenie rozumu, które już nie
zniewala, tak jak wiedza o czymś (ta spełnia się w czymś innym jako poglądowość i czyste prezentowanie się),
samo jest w jakiejś określonej postaci czynem egzystencji. Egzystencja, w oparciu o ustaloną przez siebie
wiedzę o swej transcendencji, wyprowadzą ideę, która jako taka jest doświadczeniem iciasnego bytu: Tego, co w
sposób nieunikniony związane jest ze świadomością mojej egzystencji, nie wykaże świadomość w ogóle, lecz ta
egzystencja, która znacząco rozjaśnia się w rozumie. Rozum przeprowadza dowód na istnienie Boga
[wychodząc] z faktycznego założenia boskości, wprawdzie pozbawiony całej tej oczywistości, którą dałoby się
logicznie odłączyć, ale dla egzystencji oznaczający ziszczenie i uskrzydlenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl