[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współczuciem na niego i potrząsając smutno głowami, to znów wpatrując się
jedno drugiemu w oczy z tęsknym uwielbieniem.
Gdyby Greyowi nadal nie kręciło się w głowie, zerwałby się z łóżka i chwycił
tego szczeniaka za starannie podgolony kark. Wytrzymał jednak mniej więcej
dziesięć minut i właśnie miał im dać do zrozumienia, może nawet tubalnym
głosem i z użyciem siły fizycznej, że jego cierpliwość już się wyczerpała, gdy nagle
z korytarza dobiegł męski głos:
Panno Chase! Amelio!
W drzwiach pojawił się Bernard McGowan, zaczerwieniony i z rozwichrzonymi
włosami.
221
RS
Violet powiedziała, żebym wszedł na górę. Wspomniała o jakimś
nieszczęśliwym wypadku. Dostrzegł wreszcie Amelię. Dzięki Ci, Boże! Już
myślałem... Obawiałem się, że ktoś może być ranny.
Biedaczysko. Amelia nie widziała nikogo oprócz Haydena i w pewnym,
znacznie mniejszym stopniu jego Greya, wyłącznie ze względu na bliskie
pokrewieństwo z ukochanym.
Lord Sheffield ryzykował życiem, by nas ocalić. Zobaczył, że jedna z donic
na balkonie chwieje się i zaraz spadnie na taras... i ukrył nas w bezpiecznym
miejscu wyjaśniła Amelia.
Nigdzie was nie ukrywałem. Wepchnąłem tylko jak najgłębiej pod balkon
sprostował i to wszystko.
Ale sam doznał obrażeń, ratując nam życie obstawała przy swoim
Amelia, ignorując protesty Greya.
W tej chwili przypominała mu do złudzenia Fanny. Kto wie, może jednak,
mimo wszystko, polubi tę dziewczynę?
Doznałem, ale nie w trakcie ratowania kogokolwiek wyjaśniał Grey
tylko potem. Patrzyłem na miejsce, skąd spadła pierwsza donica, i wtedy uderzyła
mnie następna. Oberwanie po łbie kwiatkiem w doniczce to nie temat heroicznych
poematów, panno Chase.
Lord Sheffield jest niezwykle skromny nie dawała za wygraną Amelia.
Usłyszawszy to, Hayden, zaskoczony absolutnym brakiem intuicji u swej
ukochanej, otwierał już usta, by wyprowadzić ją z błędu. Dostrzegłszy jednak
uparcie zaciśnięte szczęki swojego bóstwa, najwyrazniej zmienił zamiar.
Niezwykle skromny powtórzył za nią.
Bardzo przepraszam, Bernardzie, że nie przywitałam się z panem i nie
wyjaśniłam wszystkiego jak należy Fanny weszła do pokoju. Jej twarz jaśniała
czułym uśmiechem. Violet uważa, zdaje się, że lord Sheffield urządza tu
przyjęcie, zamiast leżeć i wracać do zdrowia.
Dwadzieścia minut temu ta kobieta leżała na plecach w jego łóżku, oddając
mu pocałunki. Z zapałem! Na pewno nie wyobraził sobie tego ani nie wyolbrzymił
spontaniczności jej reakcji. Czemu więc, do wszystkich diabłów, Fanny spogląda
teraz tak czule na McGowana? Może sądzi, że lepiej stąpać po bezpieczniejszym
gruncie? A któż mógłby być mniej niebezpieczny niż McGowan? Ha! Niech
próbuje.
222
RS
Doprawdy nie ma za co przepraszać, łaskawa pani odparł Bernard,
podchodząc do Fanny i ujmując rękę, którą wyciągnęła do niego. Spojrzał jej
ciepło w oczy. Obawiam się, że nie traciłem czasu na zadawanie pytań, tylko od
razu tu przybiegłem.
Co za skończony dureń, myślał Grey, nie wierząc własnym oczom. Ten
anemiczny sztywniak, ten ponurak, ten nędzny filatelista zamierzał najwyrazniej
ożenić się z posażną panną, a potem zabawiać z wdówką.
Jest pan doprawdy zbyt dobry, Bernardzie.
Ulżyło mi niesłychanie, że nikt nie ucierpiał.
Ja ucierpiałem przypomniał z naciskiem Grey.
Fanny kompletnie go zignorowała. Bernard uniósł pytająco brew. Bardzo
cienką, niegodną mężczyzny.
%7łyciu lorda Sheffielda nic nie zagraża oświadczyła Fanny.
Bernard uśmiechnął się.
Jeśli tylko mógłbym coś dla pana zrobić, sir, z radością to uczynię.
To przestań zwracać się do mnie sir , jakbym był twoim dziadkiem, ty
żałosna imitacjo mężczyzny.
Nie, nie, McGowan powiedział głośno. Może pan spokojnie wrócić do
swego żółtego przygarbionego wielbłąda, czy jak mu tam. Nie musiał pan
fatygować się aż tutaj. Jestem w dobrych rękach. Obrzucił Fanny leniwym,
władczym spojrzeniem prawowitego posiadacza. Pod wyjątkowo czułą opieką.
Czekał na reakcję rywala, napawając się w duchu swoim triumfem i nie
przejmując się ani trochę tym, że był to niegodny chwyt. Ale Bernard, tępy kretyn,
uśmiechał się tylko radośnie. Amelia i Hayden zdążyli już schronić się do swego
małego, niedostępnego dla innych światka i zapomnieli o wszystkim, prócz nich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]