[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dasz radę?
Gałecki przewrócił oczami.
Tak, dam. Na pewno. Chyba wiem, jak walczyć
z tym szajsem. To zwykłe zmęczenie. Czasami tylko...
Zresztą, nieważne.
Szymon milczał przez chwilę. W końcu rzekł tonem,
w którym pobrzmiewało podenerwowanie:
Od dawna powtarzam ci, żebyś wziął urlop.
Myślę, że to dobry pomysł zgodził się Artur, po-
woli zwalniając hamulce postojowe, po czym ponownie
je uruchomił. Jak wrócimy z Girony, wezmę kilka ty-
godni wolnego. Będzie mi brakowało roboty, ale...
Musisz wypocząć wszedł mu w słowo Krzyża-
nowski. Dobrze wiesz, że to nie przelewki. Twoja nie-
dyspozycja to zagrożenie zarówno dla ciebie, dla mnie,
załogi, jak i pasażerów.
Nie truj. Spokojnie. Panuję nad wszystkim. Jesz-
cze nie ześwirowałem.
97
Nie twierdzę, że ześwirowałeś, po prostu trochę
się niepokoję. Dziwnie się zachowujesz. Co to za skecz
odstawiłeś podczas zewnętrznej kontroli?
Nie masz powodu do zmartwień, stary. Naprawdę.
Poza tym pięćdziesięciu pasażerów to nie stu pięćdzie-
sięciu, co? silił się na żarty, a tymczasem jego żołą-
dek fikał koziołki. Niepewność i obawy wracały jak
natrętny domokrążca.
Chrzanisz głupoty podsumował drugi pilot.
Mam coraz większą ochotę skopać ci tyłek.
Spokojnie, już myślę o urlopie westchnął ugo-
dowo Artur. Mam nadzieję, że uda mi się namówić
Majkę na jakiś wyjazd, no wiesz, jezioro, las, cisza mą-
cona jedynie cykaniem owadów, hamaki, wino, seks ra-
no, we dnie, w nocy...
Szymon zmarszczył brwi, poprawiając kucyk. Widać
było, że rozmowa zeszła na interesujące go tematy.
Seks?
No, a co?
Zamiast do łóżka, najpierw zgłoś się do psychologa.
Masz to jak w banku. Słowo harcerza.
Moment ciszy, w której trakcie oczekiwali pozwole-
nia na start, przerwał Krzyżanowski.
Dobra jest?
Co?
No, czy dobra jest w te klocki?
Mówisz o Mai?
Nie, o Eversonie... Widząc zdziwienie Artura,
pierwszy oficer wypalił: No jasne, że o Mai! Obudz
się, chłopie!
Gałecki zadumał się, po czym spojrzał na kolegę
z ukosa.
Nie wiem odparł. Jeszcze... Hm, to wyjątko-
wa dziewczyna. Nie chcę brać jej od razu na ruszt.
Krzyżanowski chrząknął porozumiewawczo i obaj się
roześmiali. Potem jednak drugi pilot nagle spoważniał.
Myślisz, że coś się wydarzy? Wiesz, po starcie al-
bo w trakcie lotu?
Artur czekał, aż przyjaciel zada to pytanie. Niegłupie,
przyznał, biorąc pod uwagę okoliczności. Wbijając wzrok
w długą żółtą linię na drodze kołowania, włączył na mo-
ment wycieraczki, aby sprawdzić czy i one działają jak
należy. Działały. Mimo to lęk pogłębiał się. Coś z pew-
nością jest spartolone, pomyślał, walcząc z chęcią po-
nownego skontrolowania samolotu od zewnątrz. Zdawał
sobie sprawę z tego, że musi odpuścić, jeśli nie chce
wyjść na maniaka.
Mam złe przeczucia, owszem wydukał. Ale
one do niczego nie prowadzą. Wczoraj przed odlotem do
Dublina miałem tak samo. Byłem przerażony i pewny,
że dojdzie do katastrofy. Tymczasem obyło się bez zgrzy-
tów. Kapitan uśmiechnął się uspakajająco do Krzyża-
nowskiego, po czym dodał: Wiesz, co ci powiem? John
też zbladł na mój widok.
Naprawdę? odburknął drugi pilot. Przejechał dło-
nią po czole i włosach, sadowiąc się wygodniej w fotelu.
Choć z twarzy kumpla pozornie zniknęła troska, Ar-
tur zauważył, że cienka żyłka na jego skroni pulsowała,
jakby za moment miała przebić skórę.
Nagle odezwała się wieża kontroli lotów. To mogło oz-
naczać jedno: że za chwilę pójdą w ruch stery. Podczas gdy
Krzyżanowski pochłonięty był rozmową, myśli Gałeckie-
go rozproszyła puszczona z taśmy mowa powitalna. Choć
znał tę regułkę na pamięć, słuchał jej z napiętą uwagą.
99
Szanowni państwo! Witamy na pokładzie. Do Giro-
ny polecimy samolotem typu Boeing 737 w wersji osiemset,
a nasza podróż w dniu dzisiejszym potrwa dwie godziny
i trzydzieści minut. Boeing 737-800 posiada sześć dokład-
nie oznakowanych wyjść awaryjnych dwa z przodu, dwa
z tyłu i dwa w środkowej części kabiny. Prosimy o upew-
nienie się, gdzie znajduje się najbliższe dla państwa wyjś-
cie awaryjne. W przypadku słabej widoczności oświetlenia
podłogowe wskażą drogę do wyjść bezpieczeństwa.
Artur zastanawiał się, jakie jest prawdopodobień-
stwo, że dojdzie do awarii. Ile rzeczy może się spieprzyć?
Przez jego głowę przelatywał jeden scenariusz za dru-
gim, każdy bardziej frustrujący od poprzedniego.
W przypadku zmiany ciśnienia w kabinie maski
tlenowe zostaną automatycznie opuszczone przed każ-
dym pasażerem...
Może obchodząc maszynę, nie zwróciłem uwagi na
jakieś uszkodzenie, na przykład skrzydła? Może moco-
wanie któregoś z silników było poluzowane?
Uświadomiwszy sobie, że to niemożliwe, zrugał się za
szukanie dziury w całym. Wyluzuj chłopie, po prostu wy-
luzuj, powtarzał w duchu, inaczej zamiast w Gironie wy-
lądujesz w wariatkowie.
Prosimy także o wyłączenie telefonów komórko-
wych. Zabronione jest używanie przenośnych urządzeń
elektronicznych w czasie startu, przygotowania do lądo-
wania lub samego lądowania. Przy czym używanie pew-
nych urządzeń nie jest dozwolone przez cały czas
trwania rejsu...
Telefony... Co, jeśli pojawią się zakłócenia? Co, jeśli...
Artur rzucił okiem na pierwszego oficera. Ten kiwnął
porozumiewawczo głową, dając mu tym samym znać, że
jest gotowy do lotu.
Tymczasem głos z taśmy nadal znęcał się nad pod-
świadomością Gałeckiego.
Przypominamy, że palenie tytoniu jest zabronione.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]