[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żale swojej córki wykrzykując następujące słowa:
 Wuj Francisa jest człowiekiem nieuczciwym, więc córka moja
nie wyjdzie nigdy za siostrzeńca Forsytha.
Była to decyzja kategoryczna i trzeba się było pogodzić z losem.
Lot balonem Waltera Vragga dolał oliwy do ognia; płomień
wzajemnej nienawiści astronomów wybuchnął z nową siłą.
W listach, które skwapliwie ogłosiła żądna skandalu prasa,
zdumiewała gwałtowność wyrażeń użytych przez obie strony.
A przyznacie, że to nie łagodziło sytuacji.
Jednakże obelgi nigdy nie rozwiązują sprawy. W wypadku
zatargu należy postąpić w sposób ogólnie przyjęty, to znaczy
podać sprawę do sądu. To najlepszy i jedyny sposób zakończenia
sporu.
Uznali to wreszcie dwaj przeciwnicy i siedemnastego maja Dean
Forsyth skierował do doktora Hudelsona wezwanie do stawienia
się przed trybunałem Johna Protha; identyczny pozew został
bezzwłocznie wysłany przez doktora Hudelsona do pana Deana
Forsytha, a wreszcie, osiemnastego maja, hałaśliwy i drżący
z niecierpliwości tłum dokonał najazdu na salę rozpraw.
Pan Dean Forsyth i pan Sydney Hudelson byli obecni na sali.
Wezwani przez sędziego, dwaj rywale stanęli twarzą w twarz.
Liczne sprawy zostały załatwione na początku posiedzenia;
strony, które w chwili przybycia na salę groziły sobie pięściami,
opuszczały ją idąc pod rękę, ku pełnemu zadowoleniu pana
Protha. Czy tak samo będzie z dwoma przeciwnikami, którzy
staną przed nim za chwilę?
 Następna sprawa!  rzucił sędzia.
 Forsyth przeciw Hudelsonowi i Hudelson przeciw
Forsythowi!  wywołał wozny.
 Niech się panowie zbliżą  powiedział sędzia prostując się
w swym fotelu.
Pan Dean Forsyth i doktor Sydney Hudelson wystąpili naprzód,
wysuwając się przed swych stronników, którzy im towarzyszyli.
Stali tak blisko siebie, mierząc się wzrokiem, z płonącymi oczyma,
z zaciśniętymi pięściami, jak dwie armaty nabite aż po gardziel;
wystarczyłoby iskierki, aby wywołać podwójny wybuch.
 O co chodzi, panowie?  zapytał sędzia Proth, który zresztą
wiedział doskonale, co się święci.
Pan Dean Forsyth pierwszy zabrał głos:
 Przyszedłem tu, aby dochodzić moich praw...
 A ja moich  przerwał natychmiast Hudelson.
I bez żadnego przejścia rozpoczął się ogłuszający duet. Nie były
to ani tercje, ani seksty, ale  wbrew wszelkim prawidłom
harmonii  nieprzerwane dysonanse.
Pan Proth stukał gwałtownie w biurko kościanym nożem, tak
jak stuka pałeczką dyrygent chcąc położyć kres nieznośnej
kakofonii.
 Na litość Boską, panowie  rzekł  mówcie po kolei!
Zgodnie z porządkiem alfabetycznym udzielam najpierw głosu
panu Forsythowi; pan Hudelson będzie potem mógł odpowiadać
mu do woli.
Zatem Dean Forsyth pierwszy wyłożył sprawę, gdy tymczasem
doktor opanowywał się z największym wysiłkiem. Opowiedział,
jak szesnastego marca, rano o godzinie siódmej trzydzieści siedem
minut i dwadzieścia sekund, obserwując niebo ze swej wieży przy
ulicy Zw. Elżbiety, spostrzegł meteor przelatujący z północy na
południe; jak śledził ten meteor przez cały czas jego widzialności
i jak wreszcie, w kilka dni pózniej, wysłał list do obserwatorium
w Pittsburgu, by zawiadomić o odkryciu i zastrzec sobie prawo
pierwszeństwa.
Gdy przyszła kolej na doktora Hudelsona, złożył on wyjaśnienie
identyczne, tak że trybunał nie był lepiej poinformowany po tych
dwóch przemówieniach niż na początku.
Okazało się jednak, że i tak jest dostatecznie obeznany ze
sprawą, gdyż pan Proth nie zażądał żadnych dodatkowych
wyjaśnień. Gestem pełnym namaszczenia nakazał wszystkim ciszę,
po czym przeczytał orzeczenie zredagowane podczas przemówień
obu przeciwników.
 Zważywszy z jednej strony  mówił wyrok  że pan Dean
Forsyth oświadcza, iż odkrył meteor przecinający atmosferę nad
Whastonem szesnastego marca rano, o godzinie siódmej
trzydzieści siedem minut i dwadzieścia sekund; zważywszy
z drugiej strony, że pan Sydney Hudelson oświadcza, iż dostrzegł
ten sam meteor o tej samej godzinie, minucie i sekundzie...
 Tak! Tak!  zawołali stronnicy doktora wznosząc z zapałem
pięści ku niebu.
 Nie! Nie!  przekrzykiwali ich stronnicy pana Forsytha
tupiąc nogami.
 ...lecz biorąc pod uwagę, że wniesiona skarga dotyczy
zagadnienia minut i sekund oraz że ma charakter wyłącznie
naukowy; biorąc pod uwagę, że nie ma żadnego artykułu
w kodeksie, który by można zastosować, jeśli chodzi
o pierwszeństwo odkrycia astronomicznego; z powyższych
przyczyn uznajemy się za niekompetentny i skazujemy obie strony
na solidarne pokrycie kosztów .
Pan Proth, jako urzędnik sądowy, nie mógł oczywiście
odpowiedzieć inaczej. Ale ani oskarżyciele, ani ich zwolennicy nie
zgadzali się na takie zakończenie sprawy. Jeśli pan Proth myślał
wykręcić się oświadczeniem o niekompetencji, musiał się wkrótce
pożegnać z tą nadzieją.
Dwa głosy wybiły się ponad jednolity szmer, który towarzyszył
odczytywaniu wyroku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl